Nie mogę już wytrzymać, jestem jak mówi Gucio "potwornie ciekawa" czy obraz, w moim pojęciu najbardziej "mistyczny" ze wszystkich, które powstały w tym roku również i Państwu będzie się takim wydawał?
W ogóle to na początku myślałam o lesie, tajemniczym świetle i takich tam - ale, do diabła, jaki las? Przecież Habanita jest kobietą. Jaką?
Niespotykaną.
Interesującą.
Nieodgadnioną.
Raczej dziwną niż piękną - ale dla niektórych nie ma piękniejszej
Z dystansem odnoszącą się do niektórych, a innych darzącą przyjaźnią z powodów tylko sobie znanych.
Pozwolę sobie przytoczyć opinię osoby, której zdjęcia wysłałam już wcześniej
"Jest to tego rodzaju piękno, które wywołuje u mnie wzruszenie - ta postać ma historię, emocje i uczucia. Nie jest po prostu ładna - trwa w ciszy wypełnionej wielkim ładunkiem".
No to tego... ten...
I głowa z chusto - kwiato - zawojem
Muzyka!
I całość, proszę Państwa :
Kiedy opowiadałam Mamie o tym obrazie, rzekła "Skromność nie jest twoją mocną stroną" - i powiem, że tak, ma całkowitą rację. Jeśli chodzi o twórczość - moją jej ocenę, to nie ma w niej ani trochę miejsca na skromność. Wiem, co jest dobre, co efektowne (nie zawsze mi się udaje i jedno, i drugie), a co wymaga dopracowania. Wiem też, kiedy zniszczyć "knota". I kiedy obraz jest doskonały - też wiem. Kluczem do tego wszystkiego, do rozwoju, nie jest bowiem skromność, lecz pokora.. I ją właśnie uważam za prawdziwą cnotę.
W wypadku Habanity - czuję, że stało się COŚ. Natchnienie, splot odpowiednich okoliczności, księżyc - huk wie, co jeszcze - złożyło się, że powstała.
Co dalej...?
piękna!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Laureatko!
UsuńAle mam ciary!
OdpowiedzUsuńPola
I to jest komplement, co się zowie!
UsuńCudownie uchwycone światło na policzku, skroni i nosie. Nie zawsze trzeba być udawaną skromnisią ;)
OdpowiedzUsuńUważam, że właśnie to światło, powstałe przy wytarciu do dna poprzedniego profilu, stanowi o nastroju tego obrazu. Ja owszem, jestem skromna, w nie udawany sposób, ale w innych dziedzinach.
UsuńHabanita patrzy spod przymrużonych powiek z lekkim uśmiechem zarysowującym i podkreślającym wyraz jej ust. "Jestem ... czy wystarczy ..... czy poradzisz?".
OdpowiedzUsuńRozsiewa ogromną mądrość ,inteligencję i niezmierzoną zmysłowość podtrzymaną intuicyjnym przekazem otaczającej jej Miłości,której nie skąpi w wyrazie...
Dziękuję, MiWi! jak zawsze twoja interpretacja jest bardzo interesująca, pozwala mi zobaczyć obrazy z nieco innej strony. Dziękuję!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna jest :-) Gratuluję Justynko :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Justynko! I za twoją cierpliwość też dziękuję baaaardzo!
UsuńNie no luuuz.Rozmaiwłąyśmy o tym, są sprawy ważne i wazniejsze :-) I już :-)
OdpowiedzUsuńDobry z Ciebie człowiek, Justynko. Są sprawy pilne i pilniejsze - raczej. Twoje zlecenie jest ważne. Zawsze.
UsuńGenialna! Ponownie, jak żywa. Mam słabość do historii i kultur czarnoskórych nacji. Uwielbiam ich tajemnicę. Inność. Zgadzam się w pełni z autorem przytoczonego przez Ciebie cytatu - to wszystko prawda. Lepiej bym tego nie ujęła. Jeśli chodzi o kunszt malarski - wyrywa z butów to co stworzyłaś na tym obrazie - to że przeniosłaś tę historię, życie, tętniące i wibrujące. Ten obraz, jak kilka innych "jest w ruchu" Postać może i stoi nieruchomo, ale życie wokół niej tętni światłami, cieniami, odgłosami.
OdpowiedzUsuńZatkało mnie. Nie po raz pierwszy, ale z wrażenia zatkało mnie dokumentnie.
Dla mnie, powtórzę się, bo nie znajduję lepszych słów, to jest mistrzostwo świata!
I cóż, wiem że brzmię jak zdarta płyta, ale ponownie, uważam że trafiłaś w samo sedno z muzyka obrazującą emocje tego obrazu. Tak samo odbieram Habanitę, jako "czarną" ciemną stronę kobiety. Kobietę z pełnym wachlarzem cech, zarówno tych pozytywnych jak i tych pozbawionych chwały ;) Taką pełną kobiecość. Silną i kruchą jednocześnie.
OdpowiedzUsuńCo ja mogę napisać? Jestem sama pod wrażeniem tego obrazu - tym bardziej, że na niego patrzę. Coś takiego nie zdarza się za każdym razem, kiedy maluję. Jak dobrze, że nie spoczełam na laurach i ten profil i twarz poprawiałam tyle razy! Wycierałam ją do żywej dykty niemal i szkicowałam jeszcze raz, i wciąż było nie tak i nie tak... chociaż nic tamtym twarzom nie brakowało - ale nie miały tego czegoś.
UsuńFajnie, że mi piszesz o muzyce - szukałam odpowiedniej ze 3 godziny, wiesz?
Pięknie to wszystko przeczytać, dziękuję!
Piszę co czuję. :) po prostu, a że swoimi obrazami wywołujesz TAKIE emocje, to już sobie sama zawdzięczasz. I zgadzam się z Tobą co do kwestii skromności. Nic dodać, nic ująć. Ech gratuluję właścicielowi obrazu. Będzie miał frajdę non stop kolor. :)
UsuńPraca nad "twarzą" rzeczywiście się opłaciła. Jest jak żywa!
Piękny!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńKurcze, mam Habanitę, lubie ten neioczywiśty zapach, jest mi bliski, ale ...nie tak ją sobie wyobrażałam na obrazie, oj nie tak ... ta kobieta zbyt kojarzy mi sie z filmami o niewolnictwie...nie wiem czemu, ale tak jest,
OdpowiedzUsuńTeż "czuję" ten zapach nieco inaczej ale wizję Justyny uważam za doskonały, chociaż inną. Nie lepszą ale inną. Do tego mistrzowską w swym pięknie, ciepłej mroczności oraz tajemniczości.
UsuńJednak rozumiem, co masz na myśli: w Habanicie Justyny wyczuwam trochę Marie Laveau z "American Horror Story: Coven" a trochę ducha znacznie bardziej pogodnego, bo zakotwiczonego gdzieś pomiędzy kardami filmu Eastwooda "Północ w ogrodzie dobra i zła" (książki niestety jeszcze nie czytałam). Czyli południowe stany USA i dziedzictwo czasów niewolniczych jak najbardziej się zgadzają. :)
No więc może odpowiem zbiorczo - inspiracją do zapachu - inspiracją - była Kuba. Na zdjęciach - bo na Kubie osobiście nie byłam - widziałam, że z upodobaniem wpinają sobie we włosy kwiat - zazwyczaj kwiatostan chyba hibiskusa. Ale czerwieni w Habanicie nie ma, więc zostawiłam takie niedopowiedzenie.
UsuńOczywiście mogłaby być to niewolnica - też pasuje do obrazu, natomiast ani filmy, ani książki nie były moimi inspiracjami (i zazwyczaj nie są - choć przecież skończyłam ilustrację książkową). mój żywioł to obrazy, zdjęcia, kadry zapamiętane na żywo.
A sam obraz daje tyle możliwości interpretacji... a każda z nich przecież dozwolona.
Z lekkim przymróżeniem oka: Namalowana Habanita - prawdziwie ekscytująca, energicznie się poruszająca, fascynująco pachnąca i tajemnicza w przeciwieństwie do namalowanej przez Leonardo di ser Piero da Vinci statycznej, bezbarwnej, bezzapachowej, bezpłciowej mimozy Giocondy
OdpowiedzUsuńCałkiem na poważnie: Obraz bardzo mi się podoba. Bardzo fajna gra kształtami, detalami, fakturą, barwami, odcieniami.
No to dopiero strzał z grubej rury - porównanie do Giocondy!
UsuńNie powiem, że mi nie sprawiło przyjemności
Olśniewająca. Tak po prostu, bo więcej słów mi brak. Taką Habanitę bardzo trudno opisać, tu trzeba po prostu patrzeć i... czuć pierwowzór. ;) Bez którego obraz i tak robi piorunujące wrażenie.
OdpowiedzUsuńW każdym razie narobiłaś mi apetytu na nocne towarzystwo Habanity z flakonu. :D
I jeszcze jedno: Justyno, w przypadku Twoich dzieł absolutnie nie powinnaś być skromna. Nigdy w życiu. Uważam wręcz, że ten "brak skromności" artystycznej właśnie JEST Twoją mocną stroną. Tak trzymaj! (a nawet bardziej, kiedy będziesz miała możliwość).
Dziękuję Ci serdecznie za te słowa i fajnie, że rozumiesz tak dobrze, co miałam na myśli.
UsuńDla mnie Habanita też jest Kubanką , ale zupełnie inną ;) A poważnie - kolejne przełamanie czegoś w sobie , kolejny krok w nowym kierunku - bardzo dobrym kierunku . Znowu coś dotąd zamkniętego się w Tobie otworzyło . I oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńBoska jest (a kolorystyka to już w ogóle mistrzostwo świata)! :)
OdpowiedzUsuńHabanita zachwyca; hebanowym pięknem, spokojem, szlachetnością wyrazu. Cudowny obraz! I.
OdpowiedzUsuń