WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Pożegnanie wakacji - najpiękniejsze fotografie

Szanowni Państwo, jestem już w Warszawie, pracownia przemeblowana (jak to zwykle na jesieni - poruszenie), jutro rozpoczęcie pierwszej klasy - ale dziś jeszcze parę chwil poświęcę wakacjom.
Ludzie często pytają mnie, jak mi się udaje robić tak ładne fotografie...
Otóż... nie udaje mi się. Zdjęcia pstrykam na każdym kroku (chwała Panu za aparaty cyfrowe!), te najbardziej udane to - w najlepszym razie 5 - 10 procent wybranych spośród masy.
Owszem, zdarza się, że mam szczęście do uchwycenia sytuacji, szczególnego momentu - cyk i trafione, ale rzadko. Moje fotografowanie to czyhanie na światło, nastrój, to padanie na kolana, czasem kładzenie się na brzuchu.
Wycieczki ze mną nie są łatwe dla towarzystwa. Obawiałam się, czy Gustaw nie będzie zirytowany ciągłymi przystankami - ale rzekł, że co prawda nie ma za wiele cierpliwości, jednak fotografowanie mu wcale nie przeszkadza.

A teraz proszę włączyć muzykę i podziwiać widoki


Dni - jeszcze długie, letnie, jednak światło już wczesnojesienne, bez takiej rozpasanej jaskrawości




Zachody prawie zawsze zaróżowione





Czasem szalone kolory - że namalować bym nie śmiała (albo...?)


Zmierzchy w odcieniach błękitów





Po powrocie z lasu - jezioro pod obstrzałem migawki



Zaś prawdziwym bohaterem moich fotografii w tym roku stał się księżyc, który codziennie i conocnie mieliśmy szczęście obserwować






Wszystkiemu, co oświetlał, nadawał niezwykły wymiar






Ostatnia fotografia to mój magiczny, nocny stoliczek, przy którym czekałam na odpowiedni wychył zza chmur i selekcjonowałam ujęcia.

Gucio namówił mnie do zrobienia dwóch fotografii



I w marzycielskim nastroju się pożegnam - jutro rozpoczęcie pierwszej klasy Gucia.
Jeszcze słyszę jego głośny, zaraźliwy śmiech i okrzyk "Ruraaaa!"


Ech. Cywilizacja czeka.
Na szczęście z Wojtkiem na czele - który osładza mi żal powrotu.
W sumie - nie jest źle! Wycisnęliśmy z wakacji, ile się dało.


piątek, 28 sierpnia 2015

Pan Piotr czyli Panicz w lesie - premiera

Tym razem mam do Państwa wielką prośbę - bez tego nie zrozumiecie, co chciałam przekazać w dzisiejszym wpisie. W obrazie. Posłuchajcie najpierw pierwszej piosenki.
A po obejrzeniu - ostatniej.
Zaczynamy


Pan Piotr.
Młodzieniec, który zakochał się w miejscu, w którym mieszka do dziś.
Las, jezioro, dom pod wielką, grubo ponad stuletnią lipą.
Wszędzie daleko - a przecież niczego nie brak.
W nocy cisza dźwięcząca w uszach, do której trzeba się przyzwyczaić, by spać.

Ranek. Co ja, śpioch, mówię. Świt. Spacer z ukochanym psem, towarzyszem przechadzek.




Między gałęziami, liśćmi, przebijają się promienie słońca.
W snopach światła, jeszcze nieśmiałych, wirują drobinki - owady, nasionka, pyłki.




Na trawach zawieszone naszyjniki z perełek rosy, nanizanych na pajęczyny.



Pan Piotr dzisiaj.
Minęło 30 lat. O przechadzkach można tylko pomarzyć, ból dokucza.
Ja wierzę, że to chwilowe - czy pan Piotr wierzy? Chyba nie.
Wędrówki, młodość, stały się wspomnieniem.
Dzieci wyfrunęły w świat, jak spłoszone ptaki.
Wspomnienia. Wciąż wraca spacer o świcie. Świat czekający na wszystko, co ma się wydarzyć tego dnia, spojrzenie na niebo, rozbielone o wschodzie.





Wszystko to jest, ale...
Niedostępne.


Panie Piotrze, za rok, kiedy znowu tu będę i wybierze się Pan na przechadzkę o świcie, poświęcę się i wstanę na tyle wcześnie, by też zobaczyć las budzący się po nocy.
Tak ma być.
Tak musi być.
Tak będzie.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Panicz przedpremierowo

No więc stało się i w kuchni przy zlewie stoi Panicz Piotr na obrazku.
Skończony.
No, może dodam to i owo - jakieś błyski, plamki słońca, ale to już będzie tylko kosmetyczna zmiana.
Tak było :



Oczywiście pies nie wygląda już jak wyrzeźbiony z mydła za zajęciach praktyczno technicznych.
Nie mam tu żarówek energooszczędnych, dlatego poniższe zdjęcia są bardzo silnie przyżółcone.


W zasadzie lubię taką paletę barwną, jednak przypominam, że obrazkowa pora dnia to świt.
Wieczór za to pełen babiego lata



(nawiasem mówiąc, płynność poruszania się na rowerach mocno zaburza obieranie się z pajęczyn, doskonale robiących na cerę)

Wieczór... kiedy Gustaw idzie spać, w reklamowych przerwach różnych Rekinów Gigantów czy Megamrówek (wybrany repertuar TV), chadzam sobie nad jezioro (na podwórku - tzn. domek stoi 10 metrów od brzegu)


Czasem wyjrzę na wieś



Co tu dużo mówić.
Jak w bajce.
Tylko to zakończenie...

wtorek, 25 sierpnia 2015

Wyjątkowo - męska Panienka

Wspominałam o tym, że mam na już do wykonania Panienkę - ale nie mówiłam, że ona jest mężczyzną.
O obraz poprosił mój bardzo, bardzo dawny znajomy. Pamięta mnie jako piętnastolatkę - mąż Pani Teresy, mojej poprzedniej gospodyni. To nie tylko znajomi - czujemy do siebie sentyment, za każdym razem się wzruszam, kiedy ich widzę - Panią Teresę i Pana Piotra.
Dziś, kiedy minęło 30 lat, widzę Go wciąż takim, jak wtedy...


Pan Piotr lubi o świcie przejść się na niedaleką przecinkę. Czasem zdarza Mu się tam znaleźć, kiedy poranne światło jest jeszcze nieśmiałe, zamglone, na roślinach i pajęczynach porozwieszane są, jak klejnoty, perełki kropli. Gdyby nie moja pasja wędkarska i w związku z tym potrzeba (w wyjątkowych przypadkach) znalezienia się w lesie, nad jeziorem o skandalicznie wczesnej godzinie, w ogóle nie miałabym pojęcia, że świat może wyglądać tak odmiennie. Świeży, połyskliwy od rosy, przypomina pannę młodą jeszcze zanim zobaczy ją oblubieniec.
Wracając do obrazu - położyłam najciemniejsze odcienie, organizując przestrzeń


Znacznie bliższa mi jest pora zachodu słońca.



I tajemniczego zmierzchu



Gustawowi służy wypoczynek


A i mnie też - tu świeżo po zdefiniowaniu loków


Czasem na Promenadzie pojawia się bestia


Bestia szczeka basem, niosącym się kilometrami po bezdrożach.
Baliśmy się trochę, że będzie za nim biegł, kiedy pojedziemy na rowerach - ale pamiętam złotą radę Wojtka. WIĘC kiedy pies goni za pojazdem, trzeba mu powiedzieć, gdzie się jedzie - od razu uspokaja się i zawraca.
Wkrótce następny odcinek z Panem Piotrem, a jutro gratka - jedziemy do Olsztyna.
Cywilizacjaaaa!