WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą panienkowa para. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą panienkowa para. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 stycznia 2016

Kosmiczna miłość - PREMIERA!


Mili Państwo - z radością zapraszam na obejrzenie ostatniego obrazu - a jednocześnie pierwszego, jeśli chodzi o tzw. materię malarską i jej traktowanie.
Ale... wciąż mówię o środkach, jakich używam, jednak najważniejsze, czemu mają służyć.
Po pierwsze - przestrzeń


Po drugie - światło



I po trzecie - nastrój
Muzyka!



Ten obraz opowiada o miłości, miłości osób, wydawałoby się, skrajnie różnych - żywiołowej ekstrawertyczki i zdystansowanego, niemal skrytego mężczyzny.
Nie przyszło im łatwo pielęgnować uczucie, okoliczności wciąż jakby sprzysięgają się przeciwko nim, wystawiając ich samych na bardzo ciężką próbę.
Jednak we dwójkę są silniejsi, niż pojedynczo.

Ona




I On




Przygarnęli psa - znaleźli go aż w Bośni



'Teraz jestesmy rodziną" - mówi Ona




muzyka!


Oto całość :




Jednocześnie to pierwszy obraz "panienkowy" w takim formacie - zazwyczaj lekko przekraczają A4, teraz - 70 x 50 cm.
Nowe, nowe!
Nowe kołacze do drzwi, trzęsie okiennicami
Otwierać
Otwierać!!!
Chyba tylko dla świeżego powietrza - bo NOWE samo weszło.

I tak poetycko zakończę, niczego nie zapowiadając - lecz powiem, że co spacer, to wracam z psią kupą w torebce (zapominam wyrzucić).

sobota, 7 września 2013

Premiera - Panienkowa Para nr 2

Już po wszystkim.
Zleceniodawczyni przyjechała pod dom, zdążyłam się jeszcze wcześniej umalować, choć byłam niemal oderwana od mycia pędzli. No ale nie mogłam pokazać się wybitnie roboczo tak pięknej kobiecie (szczególnie, że towarzyszył Jej małżonek).

Wernisaż umowny odbył się na bagażniku samochodu i wypadł pomyślnie.
Jednak co powiedzieli obdarowani, tego jeszcze nie wiem, bowiem wesele trwa.

Zacznę od Pani Ani - postaci o rudej burzy włosów.


W naturze sukienka ma żywszą czerwień, użyłam poza kolorem podstawowym karminu i pomarańczu. Do falbanki, poza fioletem, wprowadziłam ciemne indygo.

We włosy wpięłam kwiat - na pamiątkę ślubu, ktory odbył się w romantycznych okolicznościach na Fidżi.


Przepraszam za lekko nieostre zdjęcie - wzrok już miałam bardzo zmęczony (wczoraj się trochę przestraszyłam, bo w centrum widzenia pojawiło mi się brązowo - niebieskie przyciemnienie).

Na filigranową figurkę pada umownie potraktowane światło.

Nogi zdecydowałam ubrać w pończoszki kontrastujące kolorystycznie z suknią, a zamiast typowych szpilek obułam Panią Anie w nieco nowocześniejszy fason bucików.

\

Na zdjęciu powyżej niemal w dwukrotnym powiększeniu. Pojedynczy obrazek ma bowiem format A4.

Pan Piotr występuje w granatowym garniturze.




Jego poza wskazuje na to, że niby od niechcenia przystanął, ale w dłoni trzyma skromną różyczkę. Być może wybranka dała się zwieść, tymczasem z tyłu, za Nim, dla Niej niewidoczny - ale my zauważamy przepyszny, wielki bukiet kwiecia.


I znowu, niestety, muszę zauważyć, że na żywo kolory są bardziej nasycone, jaskrawsze, a róże wręcz mienią się barwami. Liście mają nawet gdzieniegdzie malachitowy odcień.

Ale i Pani Ania trzyma coś w zanadrzu. Powiedziałabym, z grubej rury - zapowiedź tego, co się stanie - tort weselny z maleńkimi figurkami Państwa Młodych.


Wyobraźcie sobie, że tutaj są niemal dwa razy większe, niż malowałam. Dobrze, że Wojtek używa silniejszych ode mnie okularów - niekiedy pożyczam.

A tak wygląda całość.


Tu dla odmiany nieco rozjaśniona, by dać pojęcie o ogólnym charakterze obrazu.
Niestety, nie widać również subtelności cieniowań - bo fioletowe filary, które zdecydowałam się wprowadzić na pierwszym planie, mają odcienie nawet zieleni i błękitów, a miodowe tło - "przejścia" pomarańczu i dwóch żółci.
Tam, gdzie się dało, zauważcie Państwo, zrezygnowałam z obrysu, co kosztowało mnie dodatkowy trud w staraniach o precyzję.

Uważam, że wklejenie owoców mojej pracy uprawnia mnie do zamieszczenia w najbliższym czasie eseju krytycznego, w którym zadrwię sobie z porad i zdjęć z jednego z czasopism o modzie, kupionym wcale nie dla śmiechu.

środa, 4 września 2013

Znowu Para...w ruch

No niestety, jeśli jeszcze pozostały mi jakieś resztki Czytelników, którzy z nadzieją wypatrują Krytycznych Czwartków - pozostaną rozczarowani.
Proszę sobie wyobrazić, że wczoraj podjęłam wyzwanie - namalować znowu podwójny "portret" w panienkowym stylu, do SOBOTY. Tej soboty.

Tym razem Anna i Piotr spotkali się po przerwie, w czasie której praktycznie nie mieli kontaktu. Każde z nich bezskutecznie szukało drugiej połówki  tymczasem to właśnie sobie byli przeznaczeni.
Teraz nareszcie wszystko wróciło na swoje miejsce i stanowią kochającą się rodzinę.

Całe szczęście są ludźmi młodymi, kiedy odzyskali siebie - znam przypadki, kiedy do takich dramatycznych w sumie spotkań doszło, kiedy kawał życia był już za zainteresowanymi sobą, niemal leciwymi osobami.

Dość gadaniny. Na razie prezentuję tylko szkic -


- na razie z opisem szczątkowym. więcej, kiedy poczuję się bezpiecznie z tą ostateczną sobotą.
Może tylko zapowiem, że tym razem na obrazach NIE będzie ani firanek, ani drzew, a uwieczniona sytuacja ma miejsce we wnętrzu.

Ponieważ Anna cieszy się urodą, figurką jak z żurnala oraz fenomenalną burzą rudych loków, szanowna Zleceniodawczyni zasugerowała, żeby postać A. nieco wystylizować w stylu lat 40stych.

Wymyśliłam też pewną historię, którą opowiedzą moje prace - ale nie uprzedzajmy faktów.

Wracam do pracy

środa, 21 sierpnia 2013

Pani i Pan - koniec - premiera

Stało się.
Obrazki wysłane, więc nic już nie zmienię - i dobrze, bo ostatnio mam tendencję do psucia obrazków. Trzeba wiedzieć, kiedy przestać - a ja nie zawsze potrafię się powstrzymać.

Co do "mojego" małżeństwa - zacznę od końca. Co uważam za najważniejsze w tego rodzaju pracach? Ponieważ postać, sylwetka, jest tylko nośnikiem, wobec tego priorytet to skupienie się na okolicznościach towarzyszących - sposobie ubierania się, otoczeniu i pozie osób "portretowanych". Dobre uchwycenie w ruchu ma pierwszoplanowe znaczenie.
Gest musi opowiadać o malowanych ludziach.
I tu mi się udało (przypomnę - potwierdzone przez Szanowną Zleceniodawczynię, która uznała, że wręcz mam intuicyjny dar).


Mężczyzna - w dumnej niemal pozie, czekający, ale też i wymagający.
I Ona.



Zwiewna, kobieca, pewna siebie.
Sukienka w naturze ma piękniejszy, ultramarynowy kolor, lekko ją pocieniowałam.
Czerwone szpilki, rękawiczki z bransoletką z kwiatem.

I ich dłonie.


Niebo, żeby nie było mdłe i płaskie, składa się w istocie z paru błękitów, dodałam też chmurki, przełamujące jednolitość płaszczyzny, a jednocześnie dodające dynamiki.

Obrazy mogą wisieć zetknięte albo w jakiejś odległości od siebie - to już zależy od obdarowanych.
Jak pisalam wcześniej, nie brnęłam w wyobrażenie kuli ziemskiej, tylko dodałam drzewa i zarośla na linii horyzontu. Wszystkie barwy są złożone, żeby uniknąć efektu wycinanki.
No dobra - dość gadania.
Proszę bardzo - oto moja para.


Jak Państwo widzą, splecione korony łączą oba obrazki, jeśli ktoś chce, mogą mieć znaczenie symboliczne. Kulisty kształt zachowałam, cieniowanie również się kontynuuje.

Teraz pozostaje mi czekać na obiecany odzew, jak spodobał się prezent.
Jestem strasznie ciekawa!

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Dzień i noc z Panią i Panem

Drodzy Czytelnicy.
Terminy gonią, więc cały dzień spędziłam nad obrazkami (z wyjątkiem przetestowania nowych perfum Comme des Garcons i marszobiegu).

Ostatnio moja para tańczyła na kuli ziemskiej i zastanawiałam się, co dalej.
W myśl zasady "Najpierw rób to, co wiesz na pewno", nadałam podłożu zielony, lekko przygaszony, ale wesoły kolor.


Na zdjęciu uchwyciłam obrazek z refleksami świetlnymi.
W końcu wkleję efekt finalny, gdzie i tak się wszystko wyda.

No to co z tą ziemią? Kombinowałam i kombinowałam i doszłam do wniosku...że nic. Nie będę specjalnie podkreślać "ziemskości", bo raz, że to trąci nachalną symbolika, po drugie musiałabym obyć się bez szczegółów, jakże ozdobnych, w postaci np. drzewa
Namalowałam niebieską sukienkę (pewien archetyp w męskich wspomnieniach), rękawiczki a la Rita H. z bransoletką z kwiatem - pani ożyła.

I tak pracowałam, aż nagle, niespodziewanie, zaczęło się ściemniać.


Drzewo, które kontynuuje się na obu obrazkach (spleciona, wspólna korona), jeszcze jest bezlistne - tutaj postanowiłam nie eksperymentować przy żarówce.

Jutro mam zamiar skończyć - wszystko już obmyślone.

Podobno (wiem to od osoby znającej "moje" małżeństwo) udało mi się uchwycić "ducha" tych ludzi.
Oczywiście to dodało mi skrzydeł.
Przydadzą się.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Pan i Pani w stylu panienkowym

Szanowni Czytelnicy.
Jak wiecie, na brak zleceń nie narzekam - po skończeniu tych obrazków, co koń wyskoczy, zabieram się za dwa następne - pejzaż i "panienkę".

Co do mojej ulubionej pary - musiałam zmienić pozę modelki, żeby obie postaci nawiązały ze sobą relację.


Pomyślałam, że byłoby ładnie, gdyby miejscem tańca był taras z pejzażem w tle.
Stąd półokrągły kształt "podłoża".

Długo się zastanawiałam, jakie wprowadzić kolory - bo z jednej strony wykluczyłam czerń (może poza detalami), a z drugiej - nie chciałam, żeby nastrój za bardzo mi się "wysłodził".
Wobec tego sympatyczne i bezpieczne (przypominam, że dla obdarowanych ma to być niespodzianka) wydały mi się beże i błękity.


I co ja nagle zobaczyłam?
Że moje małżeństwo tańczy ni mniej, ni więcej, tylko na... kuli ziemskiej!
Powiem Wam, że to mi się spodobało.
Dwoje ludzi, przeznaczonych sobie, odnalezionych szczęśliwie spośród całej reszty.

Teraz zastanawiam się nad resztą barw. Sukienka chyba stanie się niebieska, ale szczegóły może koralowo - czerwone? I Pan w granatowych (dżinsowych) spodniach.

Oraz pozostaje niełatwa kwestia namalowania "ziemi". Chciałabym uniknąć dosłowności, raczej zasugerować - a więc prawdopodobnie wygrają odcienie zieleni, szmaragdowe w miejscu cienia.

Sama jestem ciekawa, jak będzie wyglądał efekt końcowy.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Pani i Pan czyli para w stylu panienkowym

Pochwaliłam się poprzednio, że mam nowe zlecenia.
Dziś będzie o pierwszym, podwójnym.

Bywalczyni mojego bloga (forum perfumowego też zresztą) wpadła na - najlepszy z możliwych - pomysł - co dać na prezent przyjaciołom na ich nowe mieszkanie.
Ci ludzie są sympatycznym, wesołym i szczęśliwym małżeństwem, bardzo serdeczni i lubiani.
I na zdjęciach było to widać - po prostu i im, i innym, dobrze w ich towarzystwie.
Poza tym...ich pasją jest taniec - i to postanowiłam wykorzystać.

Pomyślałam o dwóch oddzielnych obrazkach (coraz częściej stosuję ten zabieg), które mogłyby funkcjonować razem i osobno.
Ale - niezależnie od odległości, chciałam, by było widać, że postaci mają coś wspólnego i ze sobą, i z tańcem.



Celowo nie umieszczam zdjęć obok siebie, bo wg mnie koniecznie należy zmienić pozę tancerki.
Choć tu wygląda pięknie, ale chyba przydałoby się, gdyby przynajmniej rękę miała skierowaną w stronę Pana.

Gucio tymczasem, napatrzywszy się ostatnio zdjęć pełnych "przewrotnego humoru" z Muzeum Sztuki Nowoczesnej, utworzyć osobiście dwie instalacje.



Niech się cieszy dzieciństwem chłopaczek, bo w 2014 cały rocznik 2008 (czyli Gustaw też) idzie do szkoły. I to nie do zerówki, tylko do pierwszej klasy.
Nic na to nie mogę poradzić.