WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 31 sierpnia 2017

Nokturn mazurski

Nokturn mazurski. Malowany głęboką nocą, kiedy wszyscy śpią.


a potem dodałam pnie


Czy chcę czy nie, tamta kraina zawsze będzie w mojej pamięci.




Droga, którą chodziłam tyle razy, wdychając leśne powietrze - jeszcze bez powiewu śmierci.
Żywicznej, obezwładniająco pięknej woni.

Szłam i czułam, że niczego mi nie trzeba, tyle lat.


Moja bajka się skończyła.


Koniec pewnej epoki.

Paradoksalnie, to właśnie ten obraz otworzył mi ważne drzwi.


Lesie mój ukochany, lesie nieistniejący.

Słyszysz to? - Pensjonarka

Pensjonarka.
Jak z Pikniku Pod Wiszącą Skałą. Chociaż nazwana została też Elfem.


Przeszła swoje.




Nie miałam zamiaru jej ratować.



tyle, że oczy nie dawały się zlikwidować - zostało spojrzenie


Nigdy nie wyrzuciłabym zabawkowego misia do śmietnika.
I Pensjonarka ocalała.



"Słyszysz to?" - tytuł pierwotny.
Ale co?


Nie wiadomo. Nic nie wiemy.

Całość:


Pensjonarka / Elf
70 x 50 cm
akryl na płycie.

czwartek, 24 sierpnia 2017

Krajobraz po bitwie

Nie będzie więcej pejzaży, to dla mnie zbyt ciężkie, skoro nie mogę już pojechać w miejsce, które kochałam. Pierwszy raz byłam tam, mając 15 lat. To miejsce już nie istnieje.
Nazwałam je Moja Promenada.

Myślałam, że dam radę.
To FRAGMENTY już nieistniejącego jednego, dużego pejzażu



Nie chciałam malować Mojej Promenady, broniłam się przed tym. Przecież tyle jest lasów.
Ale namalowała się sama. A raczej "sama".




Pamięć. Czasem to wszystko, co mamy.
Ale tak cholernie boli - potem... może... jest skarbem.

Teraz pamięć to ciężar nie do zniesienia.

Zniszczyłam, wszystko zniszczyłam.




Powstanie nowy obraz. Na tym, co zostało. Tak trzeba.
CDN.

środa, 23 sierpnia 2017

Kryjówka

Co się dzieje?
Co się dzieje?


Kalejdoskop.
Kręci się - czasem sam, czasem nim kieruję.



Bezładna z pozoru zbieranina elementów układa się we wzór.
Bliski abstrakcji, w którym jednak widzę porządek, jedno dokładam, inne kasuję bez sentymentu.



Kryjówka.
Schowanie, choć na chwilę bezpieczne, naznaczone jednak obawą utraty.




Barwy ochronne, kolor jak wyblakła okładka kiedyś błękitnego zeszytu.
Tylko obrazami mogę się naprawdę porozumiewać, to mój język.



Wciąż maluję.

Kryjówka / Hideaway
50 x 70 cm
akryl na płycie

wtorek, 22 sierpnia 2017

Nikt nie przypływa

Dotąd doszliśmy. Tu się rozwiązały
Koniec z początkiem.
Przekłady Homera na brzegu siedząc przeglądamy teraz.
Nikt nie przypływa do nas.
Puste oceany.
Spokój gwałtowny. Może to już sierpień?
Może strach, rozegrany przez nas umiejętnie.

Jest mi tak, jakby już było za pózno.
Może to sierpień. Ale drzew tu nie ma
a sierpień zawsze dojrzewa na drzewach
Nikt nie przypływa. Homerycki żart
i wiatr z kamieni nam wróży, jak z kart.

Nikt nie przypływa.




Spokój gwałtowny - może to już sierpień? Może strach, rozegrany przez nas umiejętnie



Jest mi tak, jakby już było za pózno


Może to już sierpień. Ale drzew tu nie ma, a sierpień zawsze dojrzewa na drzewach.


Nikt nie przypływa.

*Dotąd doszliśmy
  Ewa Lipska

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Komunikat

Z różnych względów nie mogę pisać prawdy, w związku z czym, po przerwie, zapowiadam odcinki, w których nie wiadomo, co będzie (poza zdjęciami nowych obrazów).
Wyłączyłam też możliwość komentowania, oczywiście mogę to zmienić w każdej chwili, ale na razie nie chcę.

Zaczynam nowy rozdział, nie tylko w malarstwie.

Każdego dnia, kiedy się budzę i nie dociera jeszcze do mnie, jak jest, mam tę cudowną chwilę niepamięci, fałszywy klejnocik.

CDN.

piątek, 4 sierpnia 2017

Koniec

Wczoraj...
Jechałam rowerem Moją Promenadą. Upał zelżał.
Na końcu Promenady - czyli po prostu przecinki w lesie, jest słupek. Na nim zawsze siadam, marzę. To też ulubione miejsce naszych zabaw, moich i Gucia.
I tak od lat.
Wielu lat.
Ale nagle, w oddali, zamajaczyły beżowo - rdzawe plamy.
Tylko jedna rzecz ma taki kolor. Ścięte drzewo.


Zapach - najpiękniejszy, żywiczny, a przecież zapach śmierci.
Przyspieszyłam, zawsze zapiera mi dech z zachwytu, ale nie tym razem.




Odcięte korony drzew płaczą żywicą, reszta już ułożona.
Tu rosło drzewo Gucia (każde z nas miało swoje)



W jedno popołudnie zmiana rzeczywistości.
Na jednym z pni naliczyliśmy 143 słoje. A więc zaczęło rosnąć w XIX. wieku.
Co to drzewo widziało, ile przeżyło. Wystarczy parę sekund - i koniec.

Parę sosen ocalało - okaleczone, stoją , zwieszając niedocięte konary jak ramiona w geście bezsilności.


Nie do wiary, że dwa dni temu szliśmy naszą drogą, słuchając szumu wiatru w gałęziach


a teraz...




...i "nasze" miejsce


...tak wygląda teraz



Oczywiście, las państwowy, wycinka jest na porządku dziennym.
Drzewa nie są wieczne, ja wiem.

Piszę o swoich bardzo osobistych uczuciach.
O tym, że coś ważnego stało się tylko wspomnieniem. Coś, co koiło, teraz przeraża.
Dodatkowo schizofreniczność całej sytuacji pogłębia fakt, że kiedy, jak zwykle, siedzę na kamiennym słupku i patrzę do przodu, jest jak dawniej


...ale za plecami nie ma już szumiącej ściany drzew.


Tak. Jadę tam dzisiaj.
Boję się.
Co ocaleje? Te drzewa?


*właśnie wróciliśmy.
Resztka drzew nie ocalała.
I nasza brzoza ze zdjęcia powyżej też nie




Leżała w kawałkach. Na jednym z nich odnalezliśmy napis sprzed lat, już mocno zatarty


"Moje drzewo".
Siedzieliśmy i płakaliśmy, a wokół fruwała para czarnych motylków, co chwila przysiadając na odsłoniętym rdzeniu pnia.


Rusałka żałobnik.


Koniec.