WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 29 listopada 2017

Leniwy Poranek - Zima

Leniwy wieczór to każdy głupi może mieć - ale Leniwy Poranek to luksus, który posiadam (przeważnie) ja i bohaterka mojego obrazu.


Na zimę zgadzam się, choć prawdę mówiąc nie mam w tej sprawie za wiele do gadania, jeśli oglądam ją zza okna.
Muzyka:




Obraz - zlecenie, miał być niespodzianką Zleceniodawczyni na ślub jej siostry.
Wszystko oczywiście utrzymywane w ścisłej tajemnicy.
Taki BYŁ plan.

Nie powiódł się. J. postanowiła pokazać siostrze zdjęcia obrazu. I bardzo dobrze - nienawidzę robić obrazowych niespodzianek, moment pokazania kosztuje mnie stan przedzawałowy.
Obraz zyskał aprobatę.

Kot miał być obowiązkowo


Sposób, w jaki wszystko rozwiążę, pozostawiono mnie.
Teraz już bez faktur się nie jestem w stanie i zresztą nie chcę się obejść, tak mnie kręcą.




Od siebie dodałam element liryczny, właściwie dwa : gałązki z pączkami (bo zima to tylko uśpienie) i ślady na śniegu.


Do kogo należą?
Owszem, korciło mnie gdzieś daleko umieścić enigmatyczną sylwetkę, ale potem wzdrygnęłam się na myśl o takiej dosłowności. Może to Narzeczony brnie przez zaspy do Ukochanej i za chwilę dwie filiżanki będą stały obok siebie na stoliczku?

Kot - strażnik, tak na wszelki wypadek, bo Pani całkiem się zaczytała.


Całość :


Rozmiar : 70 x 100 cm, duża rzecz
Technika : akryl na płycie
Status : dziś w Warszawie, jutro ze mną u pani J. w Krakowie, co mnie niezmiernie cieszy!

czwartek, 23 listopada 2017

Obrazy dla Amelki. POMAGAJMY!!!


Szanowni Państwo.
Rok niżej, niż Gucio, czyli do drugiej klasy, w naszej szkole, chodziła Amelka.
Piszę "chodziła", bo Amelka jest bardzo chora. Dziecięcy nowotwór - neuroblastoma, z całego prawie ośmioletniego życia wydzielił dziewczynce rok normalnego życia, od kiedy wykryto u Niej chorobę.



 Tu podaję link do pełnej informacji na temat Amelki, jej choroby i szczegółów.
AMELKA

Od mamy Amelki otrzymaliśmy informację, że termin rozpoczęcia leczenia w klinice w Greisfwaldzie przesunięto na 27 listopada. Mamy zatem o wiele mniej czasu, by uzbierać brakującą sumę.
A co u Amelki? Na początku listopada zakończyła radioterapię w Polsce. Choć bywało ciężko, była bardzo dzielna. Niestety radioterapia to ostatnia rzecz, jaką oferują lekarze w Polsce. Teraz konieczna jest immunoterapia w Niemczech.
Z całych sił wierzymy, że nam się uda, że 27 listopada Amelka pojedzie do Greisfwaldu, by tam wygrać z rakiem! Prosimy o pomoc, bo ten cud może się wydarzyć tylko z Wami.

Pierwszy obraz, jaki dałam na aukcję, to Elf -
50 x 70cm
akryl na płycie
sygnowany prawy dolny róg


Drugi - Mistrz i Małgorzata
50 x 70 cm
akryl na płycie
sygnowany prawy dolny róg


Trzeba pomóc.
Trzeba SZYBKO pomóc!

Rodzice i nauczyciele naszej szkoły zorganizowali festyn, gdzie od serca podarowano na licytację mnóstwo drogocennych i pamiątkowych przedmiotów, zaproszeń (link pod zdjęciami).
Dzieci same między sobą zbierają pieniądze - ktoś mógłby powiedzieć "to i tak pieniądze rodziców" - nieprawda, dzieciaki oddają swoje kieszonkowe, za które mogłyby sobie kupić np kolejną wersję Minecrafta.
 
Czas goni.


Tu podaję link do strony o festynie :
FESTYN

Dajmy szansę Amelce.

(i osobiście proszę o kciuki, bo na festynie będę przed publicznością opowiadać o swoim malarstwie, a jestem w trybie pracownianym, bardzo odmiennym od odświętnego).

wtorek, 21 listopada 2017

Szał ze Świnką


Jak ja lubię malować dla kogoś, kto lubi absurdalne, abstrakcyjne żarty i akceptuje w obrazach każdą moją fantazję. Dodam, że osoba ta ma, zdaje się, największą kolekcję moich prac.

Tak więc, kiedy usłyszałam hasło "jednorożec", zapaliłam się do tego pomysłu.


Byłam jeszcze na fali dwóch poprzednich obrazów - Sexu & Rock'd Rolla i Narcyza.
Kolorystyczne rozbuchanie, kontrasty.
Może nie wszyscy wiedzą, że w latach 2003 - 2008 / 9 malowałam tylko zwierzęta.




Pierwszym obrazem w 2003 roku, namalowanym po bardzo długiej przerwie po skończeniu studiów, była... świnka morska!


I tak oto się zapętliło :



Jakie to jest przyjemne, kiedy po TYLU latach widzę w tej Niebieskiej Śwince "żyjącą" fakturę i tę śmiejącą się mordeczkę.
Ale nie zapominajmy o Jednorożcu


Oczywiście tytuł to żart - miałam przyjemność niedawno oglądać Szał Podkowińskiego na żywo, i tak mi się skojarzyło.



Wreszcie całość.
Rozmiar 70 x 50 cm
Technika : akryl na płycie
Status : kolekcja prywatna, Kraków


Chciałam jeszcze tylko wspomnieć, że w sobotę odbędzie się aukcja różnych cennych przedmiotów, podarowanych od serca na leczenie Amelki, koleżanki Gucia z młodszej klasy, bardzo, bardzo chorej dziewczynki. I ja dałam dwa obrazy na tę aukcję.
Trzymajcie kciuki - bo będę opowiadać o tych pracach, przed publicznością...
Ale jak nie w swojej sprawie, to zawsze jest łatwiej, tak się pocieszam.

czwartek, 16 listopada 2017

Narcyz - obraz żartobliwy

W tym przypadku słowa naprawdę są zupełnie niepotrzebne.
Może tylko wspomnę, że obraz malowałam na absolutnym luzie - po pomyślnym końcu pewnej Ważnej Sprawy.



Muzzyka! UPRZEDZAM - tego się nie odzobaczy!


 Tę dłoń lubię.


Nóżki


I całość - w dwóch oświetleniach (powyżej było sztuczne światło)



Tytuł : Narcyz (przypominam, że to gość, który zakochał się w swoim odbiciu do tego stopnia, że nie był w stanie się oderwać od wpatrywania w siebie i z tego też powodu umarł)
Rozmiar : 70 x 50 cm
Technika : akryl na płycie
Status : nieznany

* wykonawcą tej kuriozalnej wokalizy (piosenka nosi tytuł "cieszę się, bo nareszcie wracam do domu") jest, a właściwie był, Edward Anatoljewicz Chil (1934 - 2012), baryton, wykładowca w latach 70tych w Konserwatorium w Petersburgu, ceniony wówczas bardzo w ZSRR. Potem szaloną popularność w 2010 roku odzyskał dzięki YT i zyskał przydomek Mister Trololo. Legenda głosi, że gość zapomniał słów - stąd wokaliza.

wtorek, 14 listopada 2017

Sex Drugs & Rock'n Roll

Drugie wydanie aukcji pod takim tytułem - i drugi mój obraz na ten temat.
O ile Jedynka była dla mnie zaskoczeniem, to Dwójka przyszła, powiedziałabym, naturalnie.


a to SD&RR nr 1


Warunek to wprowadzić się w trans - wystarczy mi muzyka i perfumy.
Muzyka bardzo głośno.


Perfumy bardzo mocne (Silphium Skuggan)


Podstawowa sprawa, to odpowiedni wybór.

Malowałam w szczególnych warunkach, bo przed Gustawem był szpital i operacja.
W zasadzie tylko malowanie jest w stanie przebić ten temat, żeby nie myśleć.
Desperacja wymaga twardego zdrowia, bo maluję ciągami, po 14 - 15 h prawie bez przerw (tzn znikają rzeczy z lodówki, ale nie pamiętam w tym swojego udziału).

Szkic węglem, potem czarna farba


I podstawa - tło. W kolorowych obrazach kładę minimum 4 warstwy farby.
Potem, kiedy przecieram, w zależności od przykładanej siły, ukazuje się odpowiedni kolor.


Ponieważ mieszam ciepłe barwy z zimnymi, obraz żyje w każdym oświetleniu - wyglądając bardzo odmiennie. Tu światło sztuczne, wyciągające żółte tony


(nawiasem mówiąc, tym razem poczytałam sobie o tych, co przeżyli, chociaż nie powinni. Taki Keith Richards np. Zaoferowano mu 7 mln dolarów za autobiografię, powiedział, że bardzo chętnie, tylko niczego nie pamięta).

Wreszcie całość za dnia


Tytuł : Czy czujesz się jakoś dziwnie II
Rozmiar : 100 x 70 cm
Technika : akryl na płycie

Dodam, że w szpitalu wszystko poszło najlepiej, jak mogło, a ja na zupełnym luzie namalowałam nowy obraz "żartobliwy", jak mówi Gucio, ale o tym w następnym odcinku.

niedziela, 5 listopada 2017

Sosny o zachodzie

Od czasu do czasu... muszę namalować sosny.
Remedium.


Poznałam osobę, która podobnie, jak ja, tęskni. Nie tylko za Mazurami, ale za Polską.
Mieszka bardzo daleko, w skrajnie różnych warunkach klimatycznych. TAM ma dom. TU ma dom rodzinny.

Często patrzę na zdjęcia z lasu. W doniczkach z kwiatkami leżą kamyczki z Promenady. Chciałam, żeby J. również mogła usiąść sobie wygodnie w fotelu i popatrzeć na nasz pejzaż.


Jesień. Pewnie i tam, jak w Warszawie, brzozy już zrzuciły szepczące listki.
Cała nadzieja w iglastych drzewach, które wyglądają razniej, skrywając swoje szkielety pod zimozielonym ubrankiem.


Nawiasem mówiąc, przede mną wielki obraz - na aukcję Sex Drugs & Rock'n Roll. Nie będzie łatwo.
Zbieram siły, relaksując się przy Sosnach.
Mam je we krwi. W rękach.


I całość


Metryczka :
Sosny III
40 x 40 cm
akryl na płycie

kolekcja prywatna

i ostatni rzut oka przed zapakowaniem - już o zmierzchu.


A tymczasem...


...ale o tym w następnym odcinku.

środa, 1 listopada 2017

Kartka - wspomnienie

U mojego Taty w pokoju, na regale z książkami, na jednej z górnych półek, stoją nieduże wydania na temat gry w szachy. Zapiski pojedynków największych mistrzów, zaszyfrowane ruchy, kończące się słowami "szach - mat".

Pamiętam, kiedy siadaliśmy, ja, dziewczynka, i Tato, przy stole z ciemnym, półmatowym blatem. Żeby go nie zarysować, kładłam ściereczkę a na niej pachnącą drewnem i werniksem skrzynkę z szachowymi figurami. Zawsze wybierałam czarne. Zaczynał się pojedynek.
Nauczona wcześniej zasad, ostrożnie i z namysłem przesuwałam pionki, laufra, wieżę... próbując przewidzieć, co będzie, zaskoczyć. Tato oczywiście był szybszy. W głowie musiał mieć chyba posunięcia o kilkanaście ruchów naprzód. Może jeszcze więcej? Nie mogłam pojąć, jak to robił. Wygrywał prawie zawsze, choć podejrzewałam, że nigdy nie zwyciężyłabym, gdyby nie dawał mi forów. Ale co tam, i tak się cieszyłam.
Emocje za zamkniętymi drzwiami, żeby nikt nam nie przeszkadzał. W ciszy i skupieniu.

Potem, w erze internetu, skrzyneczkę z szachownicą zastąpił ekran. Tato prowadził pojedynki z graczami z całego świata. Czasem, kiedy odwiedzałam Go z Guciem, ten siadał Dziadkowi na kolanach. Pięcio - sześcioletni chłopczyk. W takim samym skupieniu, jak ja kiedyś, słuchał o prawidłach gry. Pod okiem Taty przesuwał figury.

Tato umarł cztery lata temu.
W jego pokoju wszystko jest jak wówczas. Za zamkniętymi drzwiami.

Tamtego roku, gdy odszedł, czasem uchylałam drzwi. Nie mogłam się powstrzymać. Naprzeciwko wejścia stoi stół, na nim zamknięty laptop. Obok niego dostrzegłam kartkę - tekturkę. Pismo Taty. Zrobiło mi się gorąco. Krew uderzyła mi do głowy.

Nie mogłam nawet patrzeć na zdjęcia Taty, a co dopiero zapiski.

Wróciłam do domu, nie mogąc zapomnieć. Chcąc mieć Jego ślad przy sobie i jednocześnie nie mogąc się na to zdobyć.

Mijały dni, tygodnie, miesiące. Pytałam siebie w myślach, czy to już...? Jeszcze za wcześnie...

Wreszcie nacisnęłam klamkę. Wzięłam tekturkę, schowałam do kieszeni.
Jadąc do siebie (bo nie mieszkam w rodzinnym domu), czułam, jakby ta kartka mnie paliła.
Schowałam ją do trudno dostępnej szuflady.

Czas płynął. Mogłam już słuchać jazzu, muzyki Tacie najbliższej, bez płaczu, że nie prześlę Mu wieczorem linka z nagraniem, jak to zazwyczaj robiłam.
Pewnego dnia wysunęłam szufladę, wzięłam kartkę, zapisaną Jego dłonią. Umieściłam na ścianie, mocując do korkowej tablicy, gdzie przyszpilam notatki na temat obrazów, które namaluję.
Mała tekturka, z odzysku, wieczko pudełka po herbacie.


Parę linijek. Rozrysowane skróty szachowych figur, skróty, dzięki którym Tato mógł się porozumieć w międzynarodowym szachowym języku, pochylony nad ekranem, myślący, co dalej.

Dla kogoś to tylko kartka.
Ale ja, kiedy patrzę na te litery, niemal czuję zapach drewnianej, szachowej skrzyneczki. Widzę zielone, filcowe spody figurek.

Dziękuję, Tato.