Szanowni Państwo, z wielką przyjemnością przedstawiam Pudla. Chociaż malowało mi się trudniej, niż przypuszczałam, i tak w dziesięciopniowej skali stresu twórczego doszedł zaledwie do 3.
Pudel - różowy - sam w sobie już jest bardzo... intensywny. W zasadzie wystarczy sama nazwa - i już wszystko wiadomo...? Tego właśnie chciałam uniknąć, wobec tego maksymalnie "rozmalowałam" obraz - jak w akwareli.
(muzyka)
Spojrzenie mądre, wbrew fryzurze.
Trochę zadziera nosa, ale z wdziękiem
No i wreszcie -
A tutaj w nieco innym oświetleniu
Powiem Wam, że mnie się STRASZNIE podoba - a ponieważ wątpię, żeby ktoś się skusił, już dziś stawiam Pudla na telewizorze.
Jutro - powrót do szarości i czerni - czyli Latarnia (Black Musk Montale). No chyba, że z powodu zapowiadanej ciepłej, słonecznej pogody sięgnę po kolor.
Żeby na wesoło skończyć pudlowy wpis - wspomniałam wczoraj o wieczorze towarzyskim - Wojtek przypomniał mi bodaj najgenialnieszą kwestię Gucia.
Synek odezwał się do mnie nieładnym tonem, postanowiłam Go pouczyć odpowiednio "Guciu, w stosunku do mamy trzeba się zachowywać z szacunkiem, bo... matka jest tylko jedna"
Gustaw spojrzał na mnie uważnie "Ale ja też jestem tylko jeden!"
Jak dla mnie idealnie trafiłaś z obrazem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Elu! Też tak sądzę.
UsuńWeszłam. I zobaczyłam pudla mięśniaka. Ufff jak dobrze, że dałam sobie kilka chwil żeby dostrzec o co kaman ;)
OdpowiedzUsuńBo napompowany pudel kulturysta mi się nie podoba, ale już pudel będący balonami z gumy, przezroczysty miejscami jak one, rewela!!!!!!!!!!! Za kunszt, za wykon - brawo!!!!