WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 28 lipca 2016

Niełatwo

No cóż, wyjazd dobiega końca...


Piszę teraz, kiedy wiem, że w sierpniu czeka mnie kolejny wypad.
Nie mogłam niczego tu zamieszczać, nie chciałam.
Tutaj, w spokoju i ciszy, gdzie co i rusz obezwładnia mnie piękno, miałam parę trudnych dni. Wrażenie, że odpada ze mnie zmęczenie, jakiś pancerz ochronny, a co pod tym pancerzem...?

Nie wiedziałam. To, co czułam, wybiegało dużo naprzód poza wszelkie próby racjonalizacji.
Pytania, pytania, ważne, kluczowe - bez odpowiedzi.
Bywało, że czułam się niepewnie, wcale nie "tu i teraz" - a przecież wokół aż kipiało od wrażeń. Przyrodniczych.




Co dalej?
Na początku pobytu czułam radosne podekscytowanie - wszystko przed nami, pamiętacie?
Tyle, że prawdziwe "nowe" wymaga tego, żeby "stare" pogrzebać. Opłakać, odrzucić, ale najpierw dobrze oddzielić.
Nie stwierdzeniem, że od jutra, ale "stare" musi skonać, boleśnie, rozpaczliwie.

Czy to się stało? Chyba nie, jak mówią psychologowie "to jest PROCES".

Pytanie "Co dalej?" pewnie będzie powracać. Rozrachunek nie wypadł najlepiej.
Tu nic się nie wymyśli więcej, energia jest w ruchu. Trzeba iść, chcę iść.


Powoli przestawałam sobie zarzucać, że wciąż nie wiem, że nie mogę (znowu) spać, że budzę się co godzina, a kiedy wstanę, muszę dojść do siebie przez czas na wypicie dwóch kaw.

Na zewnątrz nie było nawet widać, jakie mam w środku wrzenie.
Spokój nadszedł niespodziewanie.


Poczułam nagle zachwyt, taki "mój", jak nagrodę za trud.
Położyłam się pod drzewami, gapiłam się w niebo


...i nic nie myślałam, co za ulga!


Jak Gucio na pomoście
"O czym myślisz?"
"Nawet o niczym nie myślę"


A teraz powiem już dobrej nocy, jutro Warszawa i perfumowe spotkanie.
Czerwone paznokcie już są. Malowane na Mojej Promenadzie.


Jeszcze tylko zobaczę, co słychać nad jeziorem - raptem trzeba zejść parę kroków w dół podwórka.

Przepraszam, że tak enigmatyczny ten wpis, ale pewnie mnie zrozumiecie, moi Drodzy Czytelnicy.

piątek, 22 lipca 2016

Rozmaitości wakacyjne

No i nie piszę...
Nie dlatego, że nic się nie dzieje, nie dlatego, że się zaszyłam w jaskini (chociaż troszeczkę tak) tylko... sama nie wiem.
Czas mamy wypełniony - a to wyprawy do Olsztyna, Nidzicy, jeździmy na rowerach. Pięknie


Domek jest chroniony


Gucio co i rusz ma różne spostrzeżenia, życiowe np. "Mężczyzna nie musi być przystojny, ale lepiej, żeby nie śmierdział" i za chwilę dodał "Bo niektórzy śmierdzą, no naprawdę!"


Powyżej na festynie, w tańcu do Gangham Style (taki popularny w podstawówce przebój). Jak zwykle wykańcza mnie disko polo przy takich okazjach. Podeszłam więc do faceta z papieroskiem w zębach, który z laptopa puszczał "muzykę"
"Czy pan tu jest didżejem?" zapytałam
"Tak" powiedział z ociąganiem
"Czy ma pan coś poza disko polo?"
Spojrzał na mnie, jakbym była mówiącą rybą
"No wie pan, coś zagranicznego? Mógłby pan zmienić?"
"Dobra" wycedził zza peta
Z ulgą odeszłam do miejsca z zawodami strzeleckimi - i wówczas doleciało mnie "You're my heart, you're my soul" Modern Talking.


Lektury to Życie na Gorąco - porady "Bądź kobietą zaradną" - na wszystko, komary, plamy dobry jest ocet, "Jak polubić zięcia bez ambicji zarobkowych" - nie krytykować, dlaczego o Andrzeja Kopiczyńskiego z galopującym Alzheimerem nie chce dbać nikt poza Rafałem Olbrychskim i czemu Weronika Rosati wróciła do Polski (wiadomo, że jej się nie udało, ale oficjalnie być może nowa miłość, z którą zaczęła się pokazywać na bankietach), co poradzić na nietrzymanie moczu i takie tam (przykładać do brzucha gotowaną dynię i duszone pory).

Dowiedziałam się też, jakie fryzury noszą polskie influencerki (to osoby, najczęściej celebrytki, które mają wpływ na wygląd innych). Znajoma powiedziała, że zawsze ją krzepi, jak nasz nieugięty język spolszcza te wyrazy.

Czasem wpadamy na zupę do restauracji Pod Bażantem


...w której to restauracji wgapiam się z zachwytem w pewien staruteńki oleodruk


Zachwyciło mnie też to zdjęcie (nie w restauracji):


A w lesie, jak to w lesie




Siedzę sobie, szum drzew, spokój - telefon
"Dzwonię w imieniu MBanku"
"Żadnych kredytów ani kart nie chcę, dziękuję"
"Nie, nie proponuję PRODUKTU, mam ciekawą ofertę dotyczącą ubezpieczenia. Zgodzi się pani ze mną, że leczenie bywa bardzo kosztowne?"
"Tak" mruknęłam ponuro
"...a szczególnie w wypadku nowotworów. Nasza oferta jest najlepsza, niestety, zdarzało się, że w
innych bankach, klienci nie doczekiwali. U nas można dostać aż 100 tysięcy złotych"
"Jeśli się zachoruje na raka?" zapytałam z ożywieniem
"Tak!"
"O, to z chwilą dowiedzenia się o chorobie można np, mężowi powiedzieć, że ma się dwie wiadomości - dobrą i złą"
Panienka zmieszała się "To zawsze jest straszne... Proszę mi powiedzieć, czy w pani rodzinie były przypadki zachorowań na nowotwory? Jeśli mogę wiedzieć, ile ma pani lat i czy pali pani papierosy?"
Odpowiedziałam szczerze i dowiedziałam się, że dostanę najwyżej 25 tysięcy. Oczywiście pod warunkiem opłaty co miesiąc.
"Co pani o tym sądzi, dbanie o zdrowie jest rozsądne, prawda?"
"Eee, 25 to nie 100 tysięcy"
"Ale i tak, przyzna mi pani rację, warto skorzystać? Jest pani zainteresowana?"
"Nie jestem"
"Dlaczego?"
"Wie pani, bo ja jestem przesądna"
"Nie zamierzam podważać pani postanowienia, ale może po przemyśleniu może pani zmieni zdanie?"
Faktycznie, jeśli mowa o przesądach, to zaświtało mi w głowie, że pewnie gdybym wpłacała te pieniądze na wypadek raka, to jak raz bym nie zachorowała...

A żeby nie kończyć tak smutno, to ukazał się na fejsbuku mój nowy rysunek, zachęcający do robienia zwierzakom USG


 I tym się z Państwem żegnam, idąc zobaczyć, jak tym razem ma się jezioro nocą (zdjęcie z wczoraj z dedykacją dla Aurelii).


sobota, 16 lipca 2016

Wyjazd!!!

Coooośśśś Wam pooowieeeem
Zasyyyypiaaaaam
Od dwóch nocy śpię jak kamień
Nie w swoim łóżeczku
Nie pod swoim oknem.
Za szybą mam inny widok



Nad warszawskimi sprawami postawiłam przysłowiową kropkę, wrzuciłam rzeczy do toreb, zaklepałam przejazd i jestem.




Wszystko przed nami.


WSZYSTKO PRZED NAMI
(bardziej to czuję, niż wiem, jakby dodał Wojtek)


Powyżej - jezioro z księżycem i kawałkiem łódki, nad które za chwilę pójdę, a potem zamierzam spać, co po miesiącu dręczącej bezsenności jest obiecującą perspektywą.
(zieeeew)

niedziela, 10 lipca 2016

Miłe (złego) początki

Zdarzył się niezwykły czas, kiedy nie miałam ANI JEDNEGO zaczętego obrazu. Taki stan potrwał jeden dzień - dzień wolny, jak okienko.
Ile mam na to, żeby się zastanowić, co dalej z obrazami dla siebie? Odpowiedź brzmi - nic. Ale z drugiej strony, prawdę powiedziawszy, zlecenia tak znowu nie odbiegają od tego, co byłoby na obrazie, powiedzmy, na ścianę w moim pokoju.
Pewnie jakiś bardzo nastrojowy, tajemniczy pejzaż.

Tymczasem pracuję nad również tajemniczym Kotem, który przeszedł parę spektakularnych przeobrażeń, a miał być szybkim obrazkiem.



A teraz jest tak :


Tzn. nieprawda, bo to czarne to cienie. Ale zobaczyłam scenę, światła reflektorów, czerwony aksamit kurtyny. Rzecz jasna, do finału jeszcze daleko.

A wszystko to na zgliszczach, przypominam, Kocilli - czyli kota wielkości Pałacu Kultury, roznoszącego miasto w pył. Ogień, samoloty z połamanymi skrzydłami itepe. To wróci jeszcze, może, jak będę bardziej zła? W sensie niezadowolenia, goryczy? Na razie mój nastrój można określić jako marzycielski. Ta pogoda wspaniała. I w ogóle.

Mimo, że mazurski wyjazd się odsuwa, dzieje się tak ze względu na zlecenia. Zlecenia prawie na już.

Dziś wzięło mnie na szarość. Po tym złotym kocie.



To na dwóch dyktach się dzieje.
Tym samym strach przed próżnią, rodem z baroku (horror vacui bodaj), został zduszony w zarodku.

czwartek, 7 lipca 2016

Charty - PREMIERA

Proszę Państwa, oto Charty. Na początek, tradycyjnie, fragmenty



Dowcip polega na tym, że na obrazie umieściłam DWA zwierzaki - jeden z przodu, biały, drugi z tyłu tuż za nim, jak cień, haha. Powtórzenie kształtu z lekkim przesunięciem.
Oczywiście to taka zabawa, o której teraz już wszyscy się dowiedzieliście, lecz gdybym tego nie powiedziała, prawdę o dwóch pieskach znałaby tylko Zleceniodawczyni oraz angielska Właścicielka, dla której Charty są prezentem.

Kolorystyka, powiedziałabym, smakowita, a motywy roślinne wyglądają filigranowo (łodyżki), plus skrawki kolorowych materiałów czy bibułki (kwiatki)


Na samym dole umieściłam podłoże przypominające barwą gorzką czekoladę i dodałam ząbeczki jakby z ludowej wycinanki



Czekolada, bita śmietana i pomarańczowy krem - to mnie inspirowało. W ogóle rozbielony pomarańcz, łososiowy, działa na mnie kojąco, to przecież kolor spokojnego zachodu słońca, ciepła. Albo czegoś bardzo pysznego.

Sylwetka charta należy wg mnie do jednej z najpiękniejszych psich figur, a szlachetna krzywizna łebka posiada wysublimowanie linii, które pragnęłam oddać. Tzn bez tego chart nie byłby chartem. I bez tej wspaniałej szyi.




Całą postać nieco wystylizowałam - przypomniały mi się cudowne, porcelanowe, modernistyczne, designerskie figurki z lat 60tych, najczęściej z Ćmielowa


Moje Charty o pięknych kształtach


Białemu pyszczkowi długo brakowało błysku w oku. Malowałam ten detalik dobre kilkadziesiąt razy (znaczy się malowałam i ścierałam wilgotnym skrawkiem rękawa), by nadać spojrzeniu żywość i sugestywność


No i wreszcie - cały obraz. Niemały, bo 50 na 70 cm.


A teraz - posłuchajcie, proszę,  muzyki na początku, którą nuciłam przy malowaniu.
Nie da się przecenić roli, szczególnie rysunkowych filmów w mojej plastycznej wrażliwości


I z tym Państwa zostawiam, życząc miłego oglądania.

środa, 6 lipca 2016

Charty - fragmenty przedpremierowo

Szanowni Państwo, kiedy przystąpiłam do "przeróbki" Pudla, myślałam, że coś dodam - coś ujmę i wyjdzie.
Nic kurde nie wyszło!
Namalowałam niemal od początku cały obraz, haha.
ALE muszę powiedzieć, że było to baaardzo przyjemne.
Kiedy Gucio idzie spać, mam czas tylko dla siebie - czyli od 21.30 wzwyż i choć mam zamiar położyć się przed pierwszą, nic z tego nie wychodzi.
Ale za to jak się maluje! Spokój, drzewa szumią, aksamitki pachną (choć niektórzy uważają, że śmierdzą), a ja sobie siedzę (przymalowaniu stoję, dla ścisłości) i też wydaję intensywny zapach, zazwyczaj perfum, które nie odpowiadają Wojtkowi. Bo On już śpi.
Spokój.


Cisza.


Chart / y mają miłe tło


z roślinnymi motywami, daleko odbiegających od realizmu.


Muszę nadmienić, że to właśnie te kolorowe skrawki są jedynymi widocznymi fragmentami obrazu pt. Pudel...


A myślałam, że to będą tylko kosmetyczne zmiany, haha, ale śmieszne.