WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

środa, 25 listopada 2015

Szał malarski

Dziś, proszę Państwa, pokażę szaleństwo kolorystyczne - każde z teł to początek Panienki, konkretnie cztery tu będą - a ja nie mam dość.
Na zewnątrz jak jest - wiadomo, tymczasem na przekór "zapachom zimowym" (znaczy się uznanym za takie), pławię się w wesołych cytrusach i białych kwiatach (Wojtek powiedział, że po raz pierwszy w życiu wchodzi do pracowni bez obrzydzenia) - i zużywam tubkę farby za tubką.

No i :


...tu dojdą jeszcze co najmniej dwie warstwy (a już są trzy)
Poniżej też będzie się działo :


Energia czerwieni, skontrastowana z czernią również się skomplikuje :



I oczywiście złoto. Musi być :



Wiem tylko, że w piątek będę jedną z opiekunek na szkolnej guciowej wycieczce, muszę więc zachować przytomność umysłu.
A poza tym - puszczam wodze fantazji, marzę, bujam w obłokach (również zapachowych) i dobrze mi.

niedziela, 22 listopada 2015

Panienka Konna i Wielki Błękit - prapoczątki

Mili Państwo - zaczęłam dwie nowe Panienki.
O Zleceniodawczyniach opowiem oddzielnie, teraz pokażę jedynie zarys tego, co ma nastąpić.

Pierwszy obraz - znowu mam pełne pole manewru. Z racji zainteresowań B. postanowiłam oddać hołd Jej pasji, której nie doświadczyłam, choć nie powiem, bym nie marzyła... spróbować chociaż raz.
Wielki błękit - podwodny. Nurkowanie. Lekkość.


Wiele się zmieni - o ile nie jestem pewna samej formy, o tyle wiem, że błękitów - od szafiru po turkus wystąpi tu wiele, fiolety również. Teraz wygląda bardzo secesyjnie - jednak nic sobie nie zakładam, poddam się natchnieniu.
A że znowu wracam do domu, po spacerze z Pepą, z pakuneczkiem z kupą, którą w zamyśleniu zapominam wyrzucić - to wiadomy znak nadchodzących twórczych zmagań (może niekoniecznie twórczej męki tym razem, ale kto to wie?).

Druga Panienka - czyli Konna. Już jest inaczej - w stosunku do reszty Panienek. Kompozycja (nie widać, bo we fragmencie) pozioma - postać damska na drugim planie. A na pierwszym :



Z pewnością poszaleję fakturowo - lecz co do kolorystyki, mam parę pomysłów, z których ten właściwy wyłoni się po rozpoczęciu "mokrej roboty".
I również - o Zleceniodawczyni wspomnę w najbliższym wpisie.

Na koniec dodam, że SPRAWA, która dręczyła mnie od lutego i swój malarski efekt zyskała w obrazie z napisem "WTF" wplecionym w szczegóły, wyjaśniła się pozytywnie. Jestem więc lżejsza o wielki, ciężki kamień, który spadł mi nie tylko z serca, ale i z głowy i w ogóle ze wszystkiego.
Czym zaowocuje ta wolność?
Na razie chce mi się, chce mi się wszystkiego, i choć pogoda, delikatnie rzecz ujmując, niewesoła, energii przybyło mi za dwóch, a może i za trzech. O.

środa, 18 listopada 2015

Pantera - premiera!

Mili Państwo, naprawdę resztką sił zamieszczam dziś obraz, z którego jestem baaaardzo zadowolona - Panterę mianowicie.
Muzyka!


Zgodnie z nauką, by nie pisać o tym, co na zdjęciach, powiem tylko, że efekt, który widzicie, poprzedziły zmagania, których ślady widać w końcowym efekcie - i jest to zamierzone (zawczasu uprzedzam, że nie udało mi się nie skomentować zdjęć - to tak, jakby ktoś opowiedział dowcip, ale musiał się upewnić, czy aby wszystko zostało zauważone i zrozumiane)
Pantera najpierw miała zielone tło. W zamyśle gąszcz, dżungla i tym podobne sprawy... tym czasem im więcej dodawałam / ścierałam / dodawalam, tym gorzej dla obrazu.
ALE ciut zieleni zostało



Nie, no muszę wspomnieć - widzicie fakturę? toż to niemal płaskorzeźba jest.
Udało się zachować niebieskawą aksamitność czerni



Cętko - kropki - to również zostało z moich zamalowanych trudów. Tło, jak przekładaniec - 8 warstw - na przemian miedzianozłote i stare złoto. Ale, kurczę, to już nie są dwa obrazy w jednym, lecz ileś - tam, w zależności od kąta i oświetlenia.

W całości - proszę :





Wiecie, co? Wgapiam się w nią, jak w klejnot.
Bursztynowy wisior czy coś.



Nie dam sobie głowy uciąć, że nie powtarzałam zdjęć - wybaczcie. Z przemęczenia zawieszam się, niestety. Ale podczas malowania nie czuję senności ani głodu - potem nagle kończę jako wrak Justyny Neyman.
I ten wrak oznajmia, że resztką sił zamierza się solidnie najeść i położyć spać, wrak bardzo usatysfakcjonowany.

Po nabraniu sił czekają na mnie nowe obrazy - trzy Panienki i Impresja Kosmiczna. Zgubiłam gdzieś kartkę z notatką PILNE, co mnie nie dziwi, gdyż również zaginęły kapcie, gdzieś ze 30 łyżeczek i tradycyjnie skarpety. Ale cóż to znaczy w obliczu twórczego rozpędu. Nic.

niedziela, 15 listopada 2015

Panienka Upiorna (Gotycka) - premiera!


No dobra, muzyka tym razem działa - a więc zapraszam do obejrzenia Panienki Gotyckiej. Ktoś nazwał ją : Dziewica Upiór, więc niech będzie - Panienka Upiorna.


Przeczytałam w Dobrych Radach dotyczących blogowania, by nie pisać o tym, co przedstawiają zdjęcia... Zadumałam się mocno. Przecież ciągle to robię! Co by tu...?

To może tak : Zleceniodawczyni to więcej, niż moja po prostu znajoma. To osoba, którą naprawdę podziwiam. Za siłę charakteru. Powiedzcie, ile znacie ludzi narzekających? Na dodatek w kółko na to samo? Agata tymczasem wyznała mi "Kiedy zaczynam narzekać, wiem, że czas na zmiany" - i nie rzuca słów na wiatr! Niech nie zmyli nikogo Jej śliczna twarz, filigranowa figurka i niski wzrost - siły ma za 10ciu chłopa (pracuje jako weterynarz), wie, czego chce, do tego poczucie humoru, szerokie upodobania muzyczne, doskonały gust (również perfumowy - bo to "swój" człowiek pod tym względem).
Świetnie wygląda w ciężkich buciorach - glanach, a w szpilkach (bardzo wysokich!) śmiga, jakby się w nich urodziła. Z wdziękiem bawi się własnym wizerunkiem.

Sonata się skończyła - więc coś bardziej energetycznego


Czas na Upiora! W ciemności i jasnym...hm... słońcu (oczywiście o ile to listopadowe coś można tak określić)



Fiolety to kolory wybrane przez Agatę - jedyne słuszne.



Więc nie będę pisać, co widzicie. Każdy niech sobie odpowie


Dodam, że Agata jest bywalczynią imprezy w Bolkowie, bawiąc się wizerunkiem - i we wszystkim wygląda znakomicie.
Całość!



Pochwalę się na koniec - Szanowna Zleceniodawczyni ma ilościowo drugą w kolejności kolekcję moich obrazów - siedem mianowicie (takie np :)





...i na tym nie koniec. Muchę w Zupie niechętnie oddałabym komuś innemu.
Bardzo mnie to cieszy.
W robocie - Pantera, również dla Agaty.
Trudno będzie opisać, jak się zmagam z tym zwierzakiem! Już trzy razy wydawało mi się, że skończyłam - po trzykroć NIE.

środa, 11 listopada 2015

Panienka górska - premiera!

(nie wiem, ciągle się coś dzieje z tym durnym komputerem i znowu nie ma muzyki)

Z radością (i lekką jednak irytacją) zapraszam do obejrzenia Panienki Górskiej.
Można powiedzieć, że ten obraz jest produktem twórczego transu - noce po 3 godziny spania, a przedostatnia - nawet dwie. Wydawało mi się, że w dzień funkcjonuję normalnie, lecz znajomy, po wspólnym spotkaniu, wyprowadził mnie z błędu : "Gadałaś czasem zupełnie od rzeczy" - mam co prawda nadzieję, że to objaw zmęczenia, a nie moja zwyczajna cecha.

Panienka Górska - nie napisałam wcześniej, bo nie wiedziałam, czy uda mi się namalować pieska - ma ukochanego sznaucerka miniaturkę :



Jak widać, po przetarciach faktura zaczęła pracować - bardzo lubię ten efekt. Pamiętacie, jak kładło się pod papierek monetę i potem, raz za razem, przejeżdżało ołówkiem? Zawsze mnie to fascynowało.

Detali  niewiele - by nie przyćmiły doskonałej sylwetki bohaterki.



Niebo - potraktowane symbolicznie (słońce za pomocą korka spod szafki w kuchni, po oliwie extra virgin)


Sylwetka - pozazdrościć...



...ale Gustaw ma inne zdanie "Średnio mi się podoba... bo jest taka wysoka. Nie lubię za bardzo wysokich kobiet, bo trudno dostrzec twarz".

Całość, proszę Państwa :


Zostało we mnie takie wewnętrzne rozedrganie, rozdrażnienie - może z czasem zaczynam funkcjonować jak na Artystę przystało, nie wiem już. Bo teraz częściej w stereotypach, z których ochoczo się wyśmiewałam, dostrzegam coraz więcej prawdy.
Skoro denerwuje mnie Scarlatti, Debussy, to czego słuchać?

poniedziałek, 9 listopada 2015

Panienka górska

Dziś coś nowego - kontynuacja tajemniczej postaci bez głowy z poprzedniego wpisu.

B. to osoba dla mnie osobiście zagadkowa i tajemnicza. Z jednej strony - bardzo rzeczowa, planująca drobiazgowo, z rzadko występującą umiejętnością oceny sytuacji z dystansu (niezależnie od tego, jakby ta sytuacja nie była trudna). Więc silny charakter, wyrazista osobowość.

Bardzo kobieca, atrakcyjna, emanuje pewnością siebie.

ALE często niestety B. bierze na swoje barki ciężar zbyt duży, i choć osobom trzecim doradzi najlepsze rozwiązanie, siebie - takie mam wrażenie - zostawia na ostatnim miejscu...

Jednak tak, jak ja mam swój las - B. ma góry.
Tam czuje się jak w domu

Najpierw powstała postać - od razu namalowana, niemal bez szkicu.


Dumna, pełna godności, charakterna. Potem - zarys gór


Powoli dochodzi reszta elementów


...i teraz mam zagwozdkę - bardzo, bardzo bym nie chciała, żeby agresywne otoczenie NIE przyćmiło graficzno - ascetycznej sylwetki.
Prawdopodobnie - to planuję już na jutro - po namalowaniu - całość, prócz pani B., przetrę tak, by przyroda wyglądała na zamgloną. Dość ryzykowna operacja - dlatego poproszę Szanownych Czytelników o trzymanie co tam mogą.

sobota, 7 listopada 2015

Gotyk w fiolecie i prapoczątek czegoś nowego

W ten ponury czas trzeba się jakoś ratować...
Różne są sposoby, mniej i bardziej wyskokowe - ja uciekam się do koloru. Nie tylko w malowaniu ( o tym później), ale też i w barwach, które noszę.
Nie pojmuję, czemu, poza względami praktycznymi, utarły się zwyczaje noszenia w sezonie nieletnim burych, stonowanych odcieni. Czy jesteśmy, do diabła, zwierzyną łowną, która ma się upodabniać do otoczenia?
Światła coraz mniej, niestety, więc tym bardziej lubię być widoczna i tak też malować.

Panienka Gotycka - oddałam ją jako beżowo - czarną z elementami bieli, ale Szanowna Zleceniodawczyni zapytała, czy mogłabym wzbogacić obraz o fiolety.
Jasne!

W ciemności wygląda tak (fragment) :


...zaś w pełnym świetle (takim, na jakie stać listopadową sobotę) tak :


I jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa...

Tymczasem ze srebrnej powierzchni wyłania się kolejna postać (w rzeczywistości już bardziej zaawansowana)


Więcej w najbliższym czasie.

A, zapomniałabym dodać, wymyśliłam Dune. Znaczy się sposób realizacji. Wstyd to pisać, bo tyle stoi (u mnie przy łóżku) i czeka, ale już apriorycznie jestem zadowolona.

Czy macie, Szanowni Czytelnicy, jakieś sposoby na ten ciemny czas? Tak z ciekawości pytam. Mnie bardzo przygnębiają poranki - tak jakoś wszystko wyssane ze światła. Potem przywykam, ale po otwarciu oczu najchętniej znów bym je zamknęła.

czwartek, 5 listopada 2015

Panienka Justyna - premiera!

Muzyka!

(nie ma chwilowo - ale ten problem zostanie rozwiązany wkrótce)



Mam przyjemność zaprosić Państwa na premierę Justyny.
Bardzo emocjonalny obraz - przecież zaczęty jeszcze późnym latem, potem unosił się na fali wzruszeń muzycznych związanych z Konkursem Chopinowskim, wreszcie towarzyszył mi na ostatnim, bajkowym wyjeździe na Mazury.

Czym mogą przejawić się emocje w malarstwie?
Bo jeśli kolorami, to...



Linie - płynne, ale i gwałtowne, tu nie było żadnego cyzelowania - można powiedzieć : szłam na żywioł.
Faktury - bogactwo.





Ja już wczoraj myślałam, że jest prawie skończony - aż tu nagle, położywszy się kulturalnie spać przed pierwszą w nocy, zostałam napadnięta przez natrętne i bezczelne pomysły - a to, żeby złagodzić niebo (w końcu Justyna nie jest czarownicą - przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo). Potem, by zawiesić gwiazdy, wkomponować je we włosy.
Nie dyskutowałam, słuchałam, malowałam, z podkrążonymi oczami, przy kolejnej kawie... w tzw. międzyczasie Gustaw zaprowadził mnie do szkoły... Wróciłam sama jakimś cudem.

No i jest!

Całość - w dwóch odsłonach, zauważcie, jak się zmienia odcień miedzi



Ale - ktoś mógłby prostacko zapytać - o co się rozchodzi w tym obrazie?
Już tłumaczę : kobieta o nieziemskiej urodzie i niejasnym pochodzeniu (wg mnie dobra wróżka), pozbawiona obuwia, które jej do niczego niepotrzebne, ma umiejętność - jak Zaczarowany Ołówek, materializowania wyobrażeń - z chusty wysypać gwiazdy to jest dla niej nic.
Zagięcie czasoprzestrzeni? Proszę bardzo.
Hollywoodzka fryzura Rity Hayworth razy 100? Żaden problem.

Dla mnie też nie. Zauważyłam, że po dobrych już paru latach tworzenia Panienek coraz mniejszą wagę przywiązują do realnych okoliczności. Tym bardziej, że Justyna dała mi pełną dowolność.
Gustaw prosił mnie o domalowanie niebieskiego kota "Mamusiu, trzeba puścić wodze fantazji" - no i jest kot, taka kropka nad "I", można powiedzieć.
Fioletowy. Jednak nie niebieski.
(poniżej sztuczne światło - kot dopiero schnie)


No i jak się Państwu podoba moja Wróżka?
Teraz czekam na opinię Szanownej Zleceniodawczyni.
Tak...