WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mon Credo - obrazy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mon Credo - obrazy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 maja 2013

Jerzyki Cartiera skończone!

I ostatni obraz zapachowy skończony.
Zmiany nieduże, ale o istotnym znaczeniu.
Najważniejsza to wprowadzenie ledwie dostrzegalnego błękitu, który spowodował, że : nieokreślone bliżej fantazje kolorystyczne na temat chmur nieco się ukonkretniły i -  po drugie -  światło przestało przypominać łunę. No i po trzecie niebieski urozmaicił kolorystykę, wg mnie zbyt jednostajną.


Kotek w oknie pozostał (nadaje bajkowy charakter - w sam raz na aukcję dla dzieci), a jerzyki są całkowicie poza jego zasięgiem, bezpieczne. Zresztą i tak ok. 3 lat spędzają w powietrzu.
Same ptaszki - szczególnie tego na pierwszym planie, przyciemniłam prawie czarnym fioletem. Zrezygnowałam z większego jerzyka na pierwszym planie - dzięki Hanako, która przyrównała jaskółki do okruszków (co mnie ujęło).





Gdzieniegdzie pozostawiłam, jak widać na zdjęciu powyżej, nietkniętą, surową warstwę, którą jako pierwszą nałożyłam na dyktę.

Budynki, dzięki przetarciom, zyskały na lekkości - szczerze mówiąc, bałam się ich surowości (która zresztą nie miała przełożenia na Eau de Cartier).


Najwyższy czas na całość -



 Bardzo żałuję, że aukcja będzie tylko internetowa... Niestety, nie wzięłam od uwagę, że z trzytygodniowej wystawy wypadł "długi tydzień" majowy. Pluję sobie w brodę, że nie spojrzałam w kalendarz, planując zakończenie.
Trudno.

niedziela, 5 maja 2013

Obraz do Cartiera - pogodny

 Aby dowieść, że Jaskółki nie są ponurym obrazem, gdzie jeden drugiego zjada, a to wszystko w czarnych barwach, prezentuję przedpremierowo :



Na powyższym zdjęciu uchwyciłam trzy ptaszki, gdyby ktoś niedowidział, to proszę :


No dobra, JA niedowidzę, w związku z czym jutro domaluję wyraźnego jerzyka i dodam trochę światła.
Na razie jest tak :


Zapomniałam napisać o wzruszającej (z pozoru) scenie, która miała miejsce po powrocie Gucia z przedszkola. Nagle wtulił się we mnie i powiedział :
- Mamusiu, a ja dzisiaj płakałem... Na leżakowaniu, tak cichutko, pod kocykiem, żeby nikogo nie obudzić...
- kochanie, ale dlaczego?
- bo Ciebie nie było...
- ależ, synku, pamiętaj, że mama zawsze o Tobie myśli i tęskni, kiedy Cię nie ma (i tak się rozczuliłam, że oczy mi się zaszkliły)
- no doobrze, a masz dla mnie niespodziankę?
- Gustaw! Czy dlatego mówiłeś mi o płakaniu, że chciałeś niespodziankę?
- tak...
- na pewno? Tylko dlatego to powiedziałeś???
- NA PEWNO - i z przekonaniem pokiwał głową.
- to znaczy, Guciu, że nie płakałeś, że mnie nie było?
- płakałem, dawno temu...a jaką masz dla mnie niespodziankę?
Skąd wiedział, że kupiłam samochodzik, który miga i świeci, z otwieranymi drzwiami i dwiema melodyjkami, jedną gorszą od drugiej?

I ja na jutro szykuję niespodziankę - definitywne skończenie obrazu. Na razie CZEGOŚ mu brakuje.
Będę myśleć.

środa, 1 maja 2013

Na wozie...i poczatek nowego obrazu

Coś mi kazało, by nie przywracać pracowni do poprzedniego stanu, jeśli chodzi o przemeblowanie - i nadal stół zagradza i zagraca pokój, ustawiony w poprzek. Przyzwyczaiłam się do chodzenia bokiem po naszym mieszkaniu, poza tym byłoby mi bardzo smutno, gdyby nagle, po wernisażu, zrobiło się pusto.
Tak się cieszę, że mam nową pracę - dla tych, którzy nie czytali - obraz na aukcję dobroczynną dla dzieci chorych na mukowiscydozę.
Musiałam poprosić Wojtka o odkręcenie tubki



I przystąpiłam.

Do jakiego zapachu tym razem (na pewno wszyscy pytacie).
Wybór padł na...
Eau de Cartier Essence d'Orange.


Prześliczne perfumy. Na pierwszym planie ciepła, sympatyczna pomarańcza, cytrusy, na miłym, lekko drzewnym tle. EdO ma też cechę, którą bardzo lubię - łączy świeżość i otulającą miękkość. Nienachalny, lecz stylowy zapach w bardzo dobrym gatunku - a przy tym ma w sobie coś lirycznego, jakby wspomnienie z dzieciństwa?

Obraz od razu zobaczyłam, kiedy tylko zaczęłam używać Cartiera.
Kolory - to oczywiste - ciepłe, dość delikatne, dużo pomarańczu, kości słoniowej, może złoto gdzieniegdzie (?).
Temat też pojawił się sam - jerzyki!
Kochane ptaszki,  wydawało mi się, że wczoraj słyszałam ich krzyk, ale dziś niebo było puste. Może badają teren i nie wierzą w wiosnę? (wszak miesiąc temu zaliczyliśmy śnieżycę).
Tyle, że jakoś widzę teraz małego, białego, siedzącego pieska...

Tło już jest. pierwsza warstwa, bo obraz ma się składać przynajmniej z trzech.


Mogę się pochwalić? Sprzedałam Nogi w Chmurach!

A propos transakcji - Wojtek kupił na All elektroniczny drobiazg. Od razu wpłacił pieniądze - a tu mijają dni i nic.
Uwaga - będzie wulgarnie, wrażliwcy - nie czytać!
W. poprosił mnie, żebym, jako bieglejsza, napisała wiadomość do sprzedającego (który miał na dodatek średnią 4,8).
No to napisałam - że od razu była zapłata, że nie można się skontaktować telefonicznie, bo się włącza poczta, że minęło 9 dni i jeśli gość nie zadzwoni na podany nr, to transakcję W. uważa za nieważną i, co za tym następuje, oczekuje szybkiego zwrotu pieniędzy. Nacisnęłam "wyślij" - a tu drrrr! Dzwonek domofonu - listonosz!
Przesyłka dotarła.
"Wojtek, trzeba zaraz do gościa napisać coś, że się odwołuje poprzednią wiadomość! Tylko jak to sformułować?"
"Justysiu, po prostu napiszemy "Masz szczęście, chuju"

Żart, oczywiście, ale dobrze, że W. ma osobne konto na All.

środa, 24 kwietnia 2013

Ach wernisaż, ach wernisaż!!!

Powiem - na początek - krótko - było świetnie.
Piszę od razu, żeby przedłużyć jeden z najsympatyczniejszych, a przy tym uroczystych dla mnie wieczorów.

Po raz pierwszy nie miałam kiedy zrobić zdjęć, poza trzema przed zakończeniem - tak byłam zalatana, żeby każdego przywitać, zamienić parę słów

Gości przyszło wielu, w tym, ku mojej wielkiej radości, śmietanka z forum perfumowego (nawet spoza Warszawy - Sabbath, Tezo - dziękuję!), a więc osoby, które potrafią w pełni docenić walory wystawy - czyli połączenia zapachu z obrazem. W kółko latali faceci z aparatami fotograficznymi (z pokerowymi minami - profesjonaliści), wygłosiłam "secik" przed kamerą, na otwarcie przemówienie z mikrofonem, rano kupionym przez Wojtka.


O mało nie powiedziałam gościom, że zapraszam ich do wąchania obrazów i oglądania perfum - ale na szczęście szybko się zreflektowałam. Kolana mi się nie trzęsły, a żeby mieć co zrobić z rękami, w dłoni trzymałam ozdobną torebeczkę - puzderko, strasznie błyszczącą. I pustą - bo ciężko się otwiera.


Ach! Powiem Wam, że wyglądałam doskonale - fryzjer strzelił mi asymetryczną fryzurę, którą kamerzysta niestety kazał mi zaczesać za uszy (niby twarzy nie widać - ale przecież tylko połowy). Srebrny żakiet, spodnie w drobny aztecki szary wzorek na czarnym tle i buty a la Lady Gaga - podwyższające (mam wzrost krasnoludka raczej).

Mon Credo, cały zespół, sprawił się doskonale.
Niezwykle miłe osoby - a uwijały się jak mróweczki.


Muszę - i chcę tutaj również podziękować Pani manager Katarzynie Pospieszyńskiej, która chyba nie mniej serca, niż ja, włożyła w całe przedsięwzięcie.

Kieliszki i poczęstunek ustawiono m.in. na niskim stole ze szklanym, kwadratowym blatem i nie wiem, ilu gości wyszło z siniakami - ale nie ja! Słyszałam tylko syk bólu, wydawany przez kelnera, kiedy walił się kolanem w przezroczysty, ostry róg mebla.

Do końca przygotowań nie wiedziałam, czym pachnieć. Na wszelki wypadek zapowiedziałam Wojtkowi, że mocno i nieprzyjemnie (myślałam o Cuirsie - Antylopie), ale wreszcie wybrałam Scent Intense Costume National (Drzewo).
Gustaw sprawował się wzorowo, witał i żegnał gości, mówiąc "Do widzenia! Ale ja nie lubię Szymona".

Niby wiedziałam, że obrazy są w porządku, ale jednak byłam zaskoczona, jak wiele osób przychodziło do mnie z gratulacjami i pytaniami na temat konkretnych prac.

Teraz - niech się dzieje wola nieba. Zrobiłam, co do mnie należało, najlepiej, jak mogłam. W piątek mam spotkanie z prasą, w przyszłym tygodniu może nagranie dla TV, rozmawiałam z dziennikarzami i wyglądało na to, że pomysł ilustracji malarskich do perfum budzi niekłamane zainteresowanie.
Poza tym bardzo, bardzo mnie cieszy to, że zapowiedziano równie uroczyste, co wernisaż, zakończenie - 16go maja. Połączone z aukcją Muchy.

Szanowni Czytelnicy - zdjęć zrobiono mnóstwo i w najbliższych dniach wejdę w ich posiadanie - zapowiadam więc relację dodatkową, na spokojnie. Ze wszystkimi obrazami zbiorczo.
Przepraszam, że teraz niewiele mam do pokazania, ale znając siebie i to, jak mnie wciąga fotografowanie, odbyłoby się ono kosztem zajmowania się gośćmi.

Mam jednak swoje ulubione zdjęcie - już zbieraliśmy się do wyjścia, szukając wzrokiem Gucia - a On tymczasem zajął kanapę.


Dziękuję wszystkim Wam za wsparcie - chyba musiało na mnie wpłynąć, bo nie czułam tremy, nie denerwowałam się prawie wcale!

Na dodatek, co wydawało mi się dziwne, znalazłam w sobie mnóstwo energii i jakiegoś, ja wiem? ożywienia.
Odkryłam przyczynę (pewnie nie jedyną) - zapomniałam odciąć metkę przy spodniach - i kant tekturki wciąż delikatnie kłuł mnie w zadek.

Och, jak chętnie siadłabym znów do roboty! Mam genialny pomysł do Poison Diora.
Oby była okazja - życzcie mi tego!

PS. Dodatek nadzwyczajny - z ostatniej chwili!
Zdjęcia, na które na razie mogę umieścić - bez osób, ktore trzeba zapytać o pozwolenie na publikację (Murszawko - dziękuję!)







wtorek, 23 kwietnia 2013

Ostatni obraz - były Łabędź

No i stało się.
Namalowałam na Łabędziu ostatni obraz.
Oczywiście do tego samego zapachu - czyli Danza delle Libellule - jedynego "słodziaka", który mnie naprawdę kręci.

Nie powiem, myślałam o tym, żeby nie tylko zostawić muchę, ale i oczy łabędzia.
Ale wyglądały na tle chmur dość upiornie. A jeszcze w kontekście obrazu na aukcję charytatywną zrobiło się groteskowo (choć chichotu nie mogłam powstrzymać)


Mucha najpierw w stanie nieważkości



 A tutaj już twardo trzymająca źdźbło łapą - można nawet powiedzieć - tańcząca na linie


Skoro pokazałam docelową muchę, nie trzymam Państwa dłużej w niepewności i -


Nie powiem, podoba mi się.
Pejzaż jest lekki nie tylko dzięki pastelowym kolorom, ale również ciemnofioletowym, cieniutkim łodyżkom roślinek.




A na koniec jeszcze, tuż przed wydaniem obrazów do perfumerii, przyróżowiłam ciut chmurkę z Black Jade, żeby obraz nie wydawał się posępny.


Ubranko skompletowałam, idę więc zadbać o siebie.
I wcześnie położyć się spać.
I nie myśleć.
Jestem tak zmęczona, że chyba się da.

Pozdrawiam Was - pamiętajcie o mnie jutro w godzinach 19 - 23cia...

piątek, 12 kwietnia 2013

Premiera - Nogi w Blv II Bvlgari na wystawę w Mon Credo

Proszę Państwa, oto skończyłam ostatni "obowiązkowy" obraz na wystawę.

Zadzwoniła do mnie Mama.
"Co namalowałaś?"
"Nogi"
"Jak to? Ucięte?"
"Nie, w majtkach i ze spódnicą"
"Justysiu, co Ci przyszło do głowy? I to ma być obraz do zapachu? Czy nogi są w skarpetkach?"
"Mówię Ci, że kiedy je zobaczysz, obraz Ci się spodoba"

Wysłałam mms.

Dzyń dzyń (a właściwie przerażający kawałek w aranżacji jak z muzyki do horroru, śpiewany szatańskim głosem "I want your sex")

"To ja, Mama. Podoba mi się! Ale możesz narazić się na szyderstwa. Te majtki, wiesz. Ale zostaw."

A więc - proszę :


Pęciny zostały zmodyfikowane :


A górę rozwiązałam następująco (a la Merlin Monrołowa, jak mówi Wojtek)


Chciałam, żeby wszystko sprawiało wrażenie lekkości, delikatności. Dlatego sukienka (?) ma dwie warstwy - przezroczystą i w plamki, które jednocześnie dają złudzenie ruchu, dynamiki.


Tło jakby podszyte wiatrem, wygląda, jakby nie malowane akrylami, lecz rysowane pastelą.




Zwiewne, prawda?
Zastanawiałam się, czy nie wprowadzić jakichś rozjaśnień, cieniowań, ale spojrzałam na obraz, nawet dość surowo i zrobił na mnie wrażenie migotliwego, rozświetlonego.
W każdym razie nadaje się.
Na razie wisi nad łóżkiem w dużym pokoju.

Czy to znaczy, że już koniec malowania?
Że teraz będę zajmować się przeistoczeniem w artystki domowej w artystkę wystrzałową? Czyli imageem?
Nie!
Łabędź nade mną wisi - a właściwe stoi na sztalugach, czekając na metamorfozę.



czwartek, 11 kwietnia 2013

Obraz w Blv II - ale nogi!

Tak mi się spodobały nogi, że zapomniałam o tym, że wypadałoby je czymś zasłonić i namalowałam je odkryte aż do majtek/body.


No fajnie, tylko co dalej?
Zostawiać tak nie chciałam.

I wtedy przyszła odpowiedź, że tak powiem, z góry.
Nagle, niespodziewanie zaświeciło słońce i położyło się plamą na mój roboczy stół, przeciskając się przez firankę i narysowało kształt - odpowiedź - co dalej z obrazkiem.



Kresek od żaluzji nie powtórzę, co innego podpowiedziało mi światło.
Więcej nie powiem.
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się jutro - dziś czas jakoś szybko minął, może dlatego, że ciekawa byłam, jak Gustaw poradzi sobie z zadaniem w przedszkolu.

Wczoraj na pytanie, jak było, odpowiedział, jak zwykle - "bardzo dobrze", a potem dokończył "Ale ja miałem karę".
"Guciu, dlaczego?"
"Bo uderzyłem Szymona w kolano. On dokuczał dzieciom"
"To znaczy co robił?"
"Pokazywał zęby, o tak" - i Gutek wyszczerzył się, jak wtedy, gdy warczy.

Został ukarany - poszedł do kąta, a dziś miał przeprosić Szymona.

Po przedszkolu zapytałam synka, jak Mu poszło.
"Ja przeprosiłem"
"Doskonale! I co Szymon na to?"
"Nic"
"Dlaczego?"
"Bo on ni słyszał"
"A byłeś blisko niego czy może daleko?"
"Blisko, tylko przeprosiłem bardzo cichutko"


PROŚBA
W komentarzu mam sugestię, że nogi są nie do pary. Czy brać się za poprawianie, ktore jest bardzo ryzykowne, czy sobie darować - w końcu babka mogła się łupnąć w kostkę, od czego ta spuchła.
W grę wchodzi tylko pogrubienie chudej nogi - odchudzenie może zniszczyć podłoże i zrobi się plama.
Będę wdzięczna za opinie.

PS. UWAGA! niemożliwe, a jednak prawdziwe - nieco pocieniłam tylną nogę - za pomocą sztuczki z ołówkiem. Jaka szkoda, że swoich nóg nie mogę za Chiny odchudzić.
Ale to już zupełnie inna historia.

środa, 10 kwietnia 2013

I znowu nogi - Blv II Bvlgari

Wczoraj w nocy rozświetlałam obraz - żeby przypominał niebo.


Ale...kiedy się położyłam, tak mi się zrobiło żal, że nie będzie na nim kobiety. To bardzo kobiecy zapach...
Nie spałam do czwartej rano - z powodu gonitwy pomysłów.

Nie wyobrażam sobie, jak przetrwam do wystawy. Znów zaczęły się kłopoty ze snem. Jestem bombardowana myślami, ciągle na coś wpadam.

Zapewne jesteście, Szanowni Czytelnicy, ciekawi, co to za perfumy?
Poznałam go dwa lata temu. Przez długi czas uważałam, że właściwie nie przystoi mi, wielbicielce ciężkich, esencjonalnych woni, pachnieć czymś tak uroczym i zdecydowanie mainstreamowym.


Blv II Bvlgari, bo to o nim mowa, mimo lekkości, zdecydowanie ma charakter. Zawiera w sobie wiele składników, które pozornie do siebie nie pasują - fiołki i labdanum, akcenty powietrzne i lukrecję, która lśni w nim, jak klejnocik. Dzięki temu Blv mieni się kolorami - raz jest ostry, świeży, kiedy indziej pudrowy, słodki, nawet przyprawowy.
Jeden z takich zapachów, w których czuję się młodziej i lżej. I radośniej.

Dlatego chcę, żeby obraz był efektowny.
Nogi mnie skusiły.
Wklejam, ale nie wiem, czy coś widać - proszę wysilić wzrok.


Te nogi nie są chude, jak w większości moich obrazów (może wszystkich?), ale zupełnie normalne. I dobrze.


niedziela, 7 kwietnia 2013

Kobieta Buxtona - koniec!

Właśnie skończyłam przedostatni obraz na wystawę w Mon Credo.
Myślałam już wczoraj, że jest gotowy, ale dzięki wiosennemu słońcu przejrzałam na oczy i zobaczyłam, że jeszcze troszkę pracy się przyda.


Z pewnością wszyscy chcą wiedzieć, co zrobiłam z nogami - nie trzymam więc już w niepewności - i proszę:


Zrezygnowałam z akwarelowych efektów w zieleni, ale za to dodałam cieniowanie ołówkiem ciała nowoczesnej pensjonarki. PIERWSZY raz połączyłam rysunek (ołówek) z malarstwem. Efekt przeszedł moje oczekiwania.
Zamiast wycinanki zyskałam postać wtapiającą się w tło, trójwymiarową, na dodatek bardzo ciekawy kontrast spowodował, że obraz przestał wyglądać, jakby mu czegoś brakowało.



Wydawałoby się, że damski tyłek łatwo namalować - otóż bez uwględnienia pewnych niuansów i wprowadzenia kwadratowości pupa wygląda nieprawdziwie.
A się nakombinowałam nad nią.
W. nawet robił mi zdjęcia zadka, żebym mogła dociec, o co chodzi.
Udało się - odrobina asymetrii wystarczyła.


Skoro jest i nowoczesna pensjonarka, i pupa, to najwyższy czas na gębę.


Trochę słabo widać, ale usta mają odcień bakłażana i dojrzałej wiśni.
Czerwień wydała mi się zbyt prostacka i oczywista.

Długo myślałam, czy zamykać kompozycję od góry. Nie chciałam robić konkurencji głowie.
Dlatego - dla przeciwwagi mozaice umieściłam szarosrebrny pas.



Teraz czas zabierać się za ostatni obraz.
Z jednej strony chce mi się zilustrować jakiś perfumowy hicior o wadze Shalimara - a z drugiej największą ochotę mam na skromny, a pełen uroku Blv II Bvlgari.
Mam zapas, żeby o tym pomyśleć, byle nie za długo - bo to szkodzi.