WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 3 marca 2015

Czas na... Pudla!

Tak, tak, w ramach odpoczynku od cięższych klimatów typu Black i Opium postanowiłam wziąć się za coś bliskiego grotesce i odprężającego - duftart do Bubblegum Demeter.
Miła niespodzianka - zapach wyrazisty, trwały (szczególnie na tle innych wytworów tej firmy), zdecydowanie nadaje się na wystawę, na której - przypomnę - przy każdym obrazie umieszczę odpowiednią woń w szczelnym pojemniczku, nie podpisaną. Raz - odbiorca nie będzie się sugerował znaną, być może, nazwą, dwa - nie posądzi się mnie o robienie reklamy perfumom.

Kolorystyka Bubblegum od początku oczywista, w tym przypadku wzbogacę ją o kontrastowe brązy. Gdyż Bugglegum ma w sobie pewną przyprawowość pieprzowo - imbirową, dzięki czemu staje się interesujące, lekko pikantne. Żaden "kompocik" dla nastolatek.

Pudel. Królewski, ten największy, jest psem nieglupim, pojętnym, bardzo lubię. Na przekór idiotycznym stylizacjom nosi się po pańsku. O, tak :


(chociaż nie da się ukryć, jest pierwszej wody fashion victimem)


Tymczasem mąż, po długim okresie tolerancji, zaczął w typowy dla siebie sposób reagować na perfumy.
Wykończyły Go moje poszukiwania kandydatów do Czarnej Trylogii, których wrzuca do zbioru "wędzona torba", zaś dla mnie "upojne" wonie nazywa "mdłymi" (o Knocie Bottegi Venety powiedział, że pachnę, jakby mnie kto opluł, a ja to przykryłam nieskutecznie nachalnym poperfumowaniem).
Na temat Bubblegum milczy - i niech tak zostanie.

Nie wie, ile jeszcze przede mną.
Pora zacząć zamykać drzwi - czego nie lubię, bo przy malowaniu i tak często tracę kontakt ze światem, a odgłosy życia z drugiego pokoju trochę niwelują dotkliwe nieraz poczucie osamotnienia (choć czasami muszę się oddzielić).
Duftart, szczególnie przy pracy, bywa inwazyjny - a umiar nie jest moją mocną stroną.
Taaaak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz