WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

sobota, 30 maja 2015

Różności z Barcelony

Po pierwsze - zdemontowałam i zamknęłam wystawę... i niespodziewanie łezka się w oku zakręciła...




Potem przetransportowałam siebie, bagaże i obrazy do nowej miejscówki - w szemranej, jakby się kiedyś powiedziało, dzielnicy Raval, w ostatnim budynku na ulicy Cabanes (na którą mówimy Kabanosy) pod samym wzgórzem Montjuic, trzeba się wspiąć przedziwną klatką schodową na trzecie piętro


- i tam, na tarasie (dachu) stoi jakby domeczek - to nasze (moje i przyjaciół z Polski).


Wczoraj wieczorem czekała nas atrakcja - koncert AC / (piorun) DC. A najlepsze, że tuż przed końcem wpuszczali na koncert! Tę tłuszczę, która entuzjazmowała się przed wejściem na stadion olimpijski, gdzie trwał występ






Wiecie, przyznam się, że myślałam o zespole, że to trochę dziadki - przebierańcy - ale takiej energii, umiejętności i rozpalenia tłumów życzyłabym każdemu na scenie. Porywające!
A pod stadionem widok też niczego - świecące kolumny


Wspomniałam o Ravalu, że dzielnica... ciekawa - dla mnie niezwykła, ze specyficznym urokiem






Powyżej - to knajpa (klub), otwiera się dopiero w nocy, i to późno.
Na dole - romański kościół w otoczeniu bloków



I jeszcze jeden klub, do którego zajrzeliśmy


Na ścianach - ciekawe rzeczy (jak powinno być wg mnie w psycho - klubie



W nocy Raval tętni życiem - tu ulica obok Kabanosów - po horyzont ciągną się stoliki


A teraz już muszę koniecznie iść spać -




 Bo dziś ostatnia "normalna noc" przed podróżą busem (żebym sama nie została psycho)


Jeszcze przed wyjazdem - ostatni barceloński wpis.
Więc zapraszam jutro - wyjątkowo po południu.

czwartek, 28 maja 2015

Koniec wystawy - początek drugiej!

Szanowni Państwo, dziś przed południem miałam spotkanie z VIPem - w Polskim Konsulacie.
Vip, podobnie, jak Kopernik, jest kobietą.
Osoba, która odpowiada za promocję kultury polskiej tutaj. Czyli w Katalonii, na Balearach etc.
Mam to szczęście - albo może moje obrazy mają, że ogromnie się spodobały. Szczególnie duftart jako pomysł niezwykle nośny, mogący funkcjonować wielowymiarowo. Czyli jest możliwość "podczepienia" go pod wiele projektów.
Vip widzi przyszłe wystawy tutaj dwojako : jako polski element, wtedy duftart powinnam pokierować w tę stronę - może jako związek np z polską poezją? muzyką? Wówczas, rozumiecie, by nadać temu wszystkiemu odpowiedni nastrój, wystawa mogłaby się odbyć w... romańskich wnętrzach! Odpowiednia ekspozycja, podkreślająca niezwykłość mojego duftartu (cytat)
Drugi pomysł to skupienie się na warstwie zapachowej - jak wiecie, kręcą mnie klimaty industrialne - a więc zapachy typu Garage, Klej, cała seria Syntetyków Comme des Garcons - jeśli zaś obrazy miałyby ilustrować wspomnianą industrialną warstwę - wówczas otworzyłaby się współpraca z...Muzeum Techniki, które ma swoje oddziały w Katalonii w światowej klasy zabytkach techniki - halach, gdzie konstruowano lokomotywy, imponującym młynie wodnym, oddziale metalurgicznym... dech zapiera.
W obu przypadkach byłyby to wielkie sale, wg Vipa, zaciemnione, a punktowo, za pomocą reflektorów, oświetlonymi obrazami - a przy nich, w szkatułach / szkatułkach np w kształcie czarnych sześcianów, zapachy.
Dzięki temu widz maksymalnie skupiłby się na tym, co namalowane, i na woni.
Tak sobie myślę, że możnaby się pokusić o to, by stworzyć zapachy - nie perfumy - specjalnie na wystawę. Tylko do powąchania - nie perfumowania się.
W obu przypadkach obrazów byłoby niewiele - właśnie po to, by znajdowały się w przestrzeni.
Widzę to!
W praktyce - powinnam do jesieni stworzyć odpowiedni projekt. Konsulat czeka na moje materiały.

Tymczasem dziś ostatni dzień wystawy  - miałam wielką przyjemność oprowadzać znowu gościa z Polski.





Gość również był kobietą - i wskazał mi miejsce, galerię, do którego się udałyśmy obie.
Po obejrzeniu paru reprodukcji moich wystawowych prac, właściciele jutro umówili się ze mną.
Wezmę więc 4 - 5 małych obrazów i przedstawię je, jak będę umiała najlepiej.




Jeszcze Konika do Angela i ze dwie Panienki.

Wiecie, nie myślałam, że tak mi się smutno zrobi, kiedy ostatni raz oglądałam wystawę... dlatego cieszę się na ten mini - pokaz.

Dobry to był czas!


Ale... z drugiej strony, kiedy sobie pomyślę, ile mnie jeszcze czeka...
Zajrzałam do pracowni malarskiej w szkole Sztuk Pięknych w dzielnicy gotyckiej - i aż mnie rwało do malowania! Zapach terpentyny, płócien, drewna... dawne czasy...



Barcelona - tak czuję - nie chce mnie wypuścić.
Nie pisałam nigdzie, że psów tu jest, jakby tu rzec, zatrzęsienie. Kundelki, buldożki (tych bardzo wiele!), jakie kto chce.



A żeby dzień był kompletny, musiałam zajrzeć do magnolii


No i tak to, rozumiecie, wygląda.
Jutro demontaż, przeprowadzka, pokazik wieczorny... dzieje się!

środa, 27 maja 2015

Nowe wiadomości w sprawie wystawy i ciekawostki

Mili Państwo, wczoraj miałam spotkanie z Maidą (właścicielką perfumerii w Granollers pod Barceloną) i z wielką radością oznajmiam, że czeka nas obie współpraca! Maida ma zamiar zorganizować wystawę panienkową - umówiłyśmy się, że namaluję na tę okazję parę Panienek (bo te, które mam, jak wiadomo, mają już właścicielki). Ale to nie koniec - najprawdopodobniej w przyszłym roku czeka mnie również większa wystawa tutaj... i jeszcze jedna rzecz, większa, ale o tym nie będę na razie pisać, dopóki nie nastąpią konkretne ustalenia.

Moja ulubiona Muscleria (którą w nocy wzięłam za siłownię) zdecydowanie sprzyja wszelkim rozmowom.




Emocje jeszcze nie opadły, tymczasem zadzwonił do mnie VIP, oprowadzony po wystawie w czasie poprzedniego pobytu - i na jutro jesteśmy umówieni na kawę...

Napięcie najlepiej rozładować... poprzez spacer.
Zrobiłam zdjęcia paru... ciekawostek.
Oto ciacho, na które z powodu wczorajszego przejedzenia, jeszcze się nie zdecydowałam - czyli kupa normalna


A to kupa z kremem, wersja ekskluzywna


Jeśli dodam do tego obraz, jaki Gustaw namalował specjalnie dla mnie, z okazji Dnia Matki - wszystko pasuje. Oto... fabryka, która przerabia kupy - na różne przetwory


Mój kochany malarz!


Moją ulubioną ulicą w Barcelonie nie jest Rambla, do złudzenia przypominająca Krupówki, lecz Rambla Catalanes



Aczkolwiek wszędzie zaskakują niesamowite szczegóły







Do muzeum zajrzałam, ale to tylko zmyła, by coś tam zjeść - nie, dziękuję wolę paellę


Zapuściłam się w uliczki mniej "turystyczne", skromniejsze - ale nie pozbawione uroku











W tygodniu na mniejszą skalę, ale w niedzielę ludzie sobie wychodzą z domu - i spędzają razem czas.






Sklepy, centra handlowe zamknięte - tylko małe sklepiki prowadzone przez imigrantów działają 24 h.
A tam różne ciekawe rzeczy


Uliczki puste - można odpocząć od zgiełku turystów






Wieczorem kolejni przyjaciele z Polski przyjechali obejrzeć moją wystawę - siedliśmy sobie w lokalu London (rok powstania 1909)





Na ostatnim zdjęciu z tyłu - drzwi, uważacie. A za nimi - podejrzałam - pomieszczenia wielkości małej sali gimnastycznej.
Jak kicz, to kicz - nie bacząc na groźbę przejechania przez samochód ( i rowerzystów) zafascynowana robiłam zdjęcia





W internecie można zostać obezwładnionym przez syrenę - trzeba uważać!


Wracałam do hotelu dzielnicą Eixample - lokale trochę inne


A na koniec spotkała mnie wspaniała niespodzianka - na magnoliowym drzewie dostrzegłam pąk!


Nie obawiając się skręcenia karku, stanęłam na palcach na barierce - chwyciłam gałąź, przyciągnełam...


...i poczułam zapach, czysty, podobny bardziej do gardenii niż tuberozy, niezwykły.
Przez chwilę sięgnęłam nieba, naprawdę.
Teraz czym prędzej muszę już zmykać - rano spotkanie z VIPem.
Zobaczymy, zobaczymy...