WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

wtorek, 10 kwietnia 2018

Zmiana frontu

Szanowni Państwo.
sprawa jest poważna - a mianowicie kończę definitywnie cykl Are You Ready to Die.
Dlaczego ludzie i ja również, starają się oswoić ze śmiercią, obłaskawić ją? Żeby pokonać strach. Można się w to naprawdę nieźle wkręcić.
Ale teraz nie czas na to.
Ja Wam powiem, że kij zawsze ma dwa końce. Można się zapomnieć w swojej niezwykłej wprost mądrości, przenikliwości itp skierowując ją do określonych zadań - tak, jak ja, do mojego ww cyklu. Dodatkowo zaangażowałam w to swoje serce, emocje.
Tyle, że akurat w tym przypadku to jest kompletnie pozbawione sensu. Czasem najlepiej jest zgłupieć.


Głupota jako największa mądrość? Hm hm. Na pewno jako wielka pomoc. Uprzejmie proszę o odtworzenie filmiku


I jeszcze dodatkowo argument za porzuceniem złudzeń o miękkim lądowaniu

I ja się z tym zgadzam. Absolutnie.
Dobra, ok, często można usłyszeć, że artyści swoje największe dzieła tworzyli, będąc głęboko nieszczęśliwymi. Ale dla mnie ważne jest, żeby sztuka - moja praca - była sprzymierzeńcem.
Dodatkowo się dziś strasznie wkurwiłam, bo mój obraz nie zakwalifikował się do drugiego etapu konkursu im. Wyczółkowskiego.


Mówi się trudno - ja i tak wiem swoje.

Kiedy żołnierz jest skuteczny? Nawiązuję do mojego cyklu. Z jednej strony wie, że może spotkać go koniec, z drugiej strony, w sytuacji zagrożenia, czuje wolę życia. A życie jest przecież nieustanną sytuacją zagrożenia i pozwólcie, że nie będę wnikać w szczegóły.


Powyższa Miedziana Świnia powstała w bardzo trudnym dla mnie czasie - po rozstaniu z Kimś. Mimo, że byłam wtedy w czarnej dupie, to ten obraz niezwykle mnie ucieszył.
Nie mam pojęcia, za co się wezmę - i w ogóle szykuje mi się wiele zajęć, których skutku nie potrafię przewidzieć.
Ale chcę zaangażować swoją wyobraźnię do tworzenia rzeczy energetyzujących, albo inaczej po prostu cieszących.




Chyba to nie będą jednak zwierzęta, choć te mają swoją moc. Być może moje obrazy wpiszą się w Krainę Absurdu, to kusi.
Nie wiem jeszcze co i jak, ale już w tym tygodniu mam pyszne zlecenie z Rudym Kotem w roli głównej, co mnie bardzo cieszy, bo łączy się z wyjazdem do Krakowa, a co za tym idzie... ale ciiii!

Moim mottem było "Nie jestem przesądna, to przynosi nieszczęście" - teraz mówię "Nie jestem przesądna, to przynosi szczęście".
"Are You Ready to Die" prędko nie wróci, bo jak się będziesz babrać w gównie, to się umażesz.

I na koniec ja uprzejmie proszę Szanownych Czytelników, żeby życzyli mi NIEMYŚLENIA.
Amen.

środa, 4 kwietnia 2018

...ale najpierw herbatka

Jestem zmęczona, bardzo zmęczona.
Do tego zła - jak to się mówi "bez kija nie podchodź".
Mam wrażenie, że za co się nie wezmę - nie udaje się. Odwrotność dotyku Midasa.
Do pewnego stopnia można się wyginać - ale potem, żeby nie pęknąć, potrzebny jest ratunek.

Wtedy wskakuje program pt. Chronić Siebie.

Przede wszystkim trzeba CHCIEĆ sobie pomóc, jednak zanim to się stanie, ja osobiście muszę siebie trochę sponiewierać. Najskuteczniej biorąc się za rzeczy, które nie mają prawa się udać. Jak np malowanie "nokturnu" kiedy na zewnątrz świeci słońce (nie do wiary - jednak wiosna idzie). Znałam, bardzo zdolną zresztą, malarkę, którą najsilniejszego doła łapała wiosną i latem, z powodu, jak to tłumaczyła, kontrastu pomiędzy jej samopoczuciem a piękną pogodą.
Ja już nawet nie wycieram nieudanych prób malarskich, tylko zamalowuję na biało.
Szlag mnie trafia!

Przedostatnia próba - szkic do sylwetki siedzącej postaci, chciałam jej nadać wewnętrzne napięcie. Udało się! Tyle tylko, że bohater mojego obrazu wygląda, jakby za przeproszeniem, pokonywał zatwardzenie.
Poprzedniej ofierze (malarskiej) coś zeżarło pół tułowia i powiem Wam, że po dwóch godzinach takiej walki, dostałam lekkiej histerii, z płaczem, ale...ale bez spazmów. Haha.
(uwaga kawał : Słoń zobaczył Mysz. "Myszo, ale ty jesteś mała! Szara, takie nic po prostu"
Mysz podniosła główkę "Dobrze, dobrze, ale ja chorowałam!")

Bezsilność.
Jest - szkic malarski.


Chcesz coś powiedzieć, ale za szybko, za gwałtownie - po prostu za wiele naraz.
Mam kilka obrazów zaczętych, a kiedy chcę z nimi pójść dalej, coś mi mówi "Nie tak!" - i niszczę.
Może po prostu nie ten dzień? Tydzień?
(chociaż to światło z tyłu...)


A przecież jest powietrze z zapachem ożywającej Ziemi.
Jest wiosenny blask na jeszcze nagich gałęziach.
Psie futerko nagrzane w słonecznej plamie.
Małe, kochane dłonie Gucia.
Uścisk Przyjaciela.
Muzyka.
Więc... jakby tu powiedzieć, JEST dobrze (dziękuję, Klaudio).
I wreszcie - herbatka.
PrzedTEM i poTEM - herbatka.

I to był trzeci odcinek Are You Ready to Die. A do tego obrazu jeszcze wrócę ( Wojtek zapytał, czy to jest człowiek, który był w Afryce i powiedział czarownikowi, że ma w dupie jego czary)