WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Panienki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Panienki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 października 2016

Zaklinaczka koni - Panienka Szalona - PREMIERA

Wyobraźcie sobie kilkuletnią dziewczynkę, warszawiankę, jeżdzącą z rodzicami (oboje artyści) na wakacje na wieś, która wtedy postanawia, że opuści miasto. Fascynują ją konie - wyrywa się, by robić przy nich wszystko, nawet najcięższe prace.

Rodzice protestują, kiedy dorastająca córka chce zdawać na weterynarię, wybiera więc ogrodnictwo.
Poznaje w Warszawie swojego męża i przeprowadzają się na Mazury - parę kilometrów ode mnie (haha), do Kurek.Gospodarstwo trzeba postawić na nogi - a kiedy ma się dziecko w wieku 3,5 miesiąca, nie jest to łatwe. Bez bieżącej wody, praktycznie bez niczego.

Szalona? Tak zapewne wielu o Niej mówiło i mówi, ale to kobieta, która ma głowę na karku jak rzadko kto.

"Nienawidzę robić czegoś, czego efektów nie widać. Gdybym musiała - tak, ale tylko tyle czasu, żeby znaleźć sensowną pracę".

Teraz w Kurkach jest wspaniała stadnina - a Inga w swoim żywiole.
"Nie istnieje dla mnie słowo porażka. Nie uda się tak, to uda w inny sposób. Nie ma przypadków".
Śmiałam się, kiedy Ją poznałam, że sama jest żywiołem - a kto by pomyślał. Drobna postać, delikatne, regularne rysy twarzy. Ale sposób mówienia, ruchy - to temperament.



Konie wciąż, niezmiennie zachwycają.

Muzyka! (wiem, słowa od czapy, ale klimatem mi tu bardzo pasuje)


"Czasem wystarczy, że na nie patrzę - nawet nie muszę jeździć"




"Gdyby koń wiedział, jaką ma siłę, nigdy nie dałby się dosiąść"
To prawdziwa satysfakcja obłaskawić duże zwierzę.



Dlatego gest dłoni jest kluczowy dla tego obrazu - i przyznam się, że na właściwe tory naprowadziła mnie Inga. A nie było łatwo - sztuczne światło przyzwoite tylko w łazience w domku, miejsce siedzące - klozet (zamknięty), poza pędzlem najpotrzebniejsze narzędzie - skarpeta frotte (moja, czysta).
Ale udało się.

Chciałam, żeby na obrazie uwidocznić relację między nimi




W obrazie, pełnym kontrastów, zależało mi na interesującej fakturze czerni - bo "niebo" zrobiłam prawie jednolite.




(na dole w sztucznym świetle).

I wreszcie - całość, proszę Państwa.
Akryl na płycie, 25 x 35 cm. Panienka Szalona



A ja tymczasem biorę się za pejzaż. Poprawienie. Obok leży już skarpeta.

poniedziałek, 24 października 2016

Panienka Viola - premiera!

Z wielką przyjemnością mam zaszczyt przedstawić Violę.


Muzyka!


Viola, poproszona o napisanie paru słów o sobie, bardziej sprawę skomplikowała niż uprościła - przedstawiła się jako osoba łącząca w sobie przeciwieństwa, ale między wierszami udało mi się chyba wyłapać kwintesencję.

Postawiłam na romantyczną naturę, łagodność.
Musicie przy tym wiedzieć, że Viola to kobieta o nieprzeciętnej urodzie.


Pastelowe, spokojne kolory przełamałam silnymi akcentami drzew - cyprysów


Gładkie płaszczyzny ożywiłam fakturą, wprowadziłam kwiatowe akcenty


W górnej części obrazu zwieszają się jakby łodygi wanilii z fantazyjnymi kwiatami


(zdjęcie powyżej oświetlone sztucznie)
Na pierwszym planie - kot. Viola jest wielką miłośniczką tych zwierząt


I wreszcie, Mili Państwo, całość :


Spotkanie ze Zleceniodawczynią, na którym oddałam obraz do rąk własnych, było naprawdę przemiłe.
A jeszcze większa przyjemność, że tego samego wieczoru dostałam od Violi zdjęcie oprawionej Panienki - chyba rekord w umieszczeniu obrazu w docelowym miejscu i wyglądzie


I tym się z Państwem żegnam, zapowiadając premierę Muchy, na którą zacieram ręce tak, jak ona, mucha, swoje łapki.

* Panienka Viola, akryl na płycie, 25 x 35 cm.

niedziela, 25 września 2016

Panienka Łąkowa - Agnieszka. Kontynuacja

Całe szczęście, powiem Wam, że Agnieszka zażyczyła sobie swoją Panienkę w otoczeniu przyrodniczym. Wątpię, żebym teraz mogła namalować (chętnie) cokolwiek innego - niż pejzaż.


Na razie, jeżeli chodzi o postać Przyszłej Właścicielki, muszę poprzestać na takim fragmencie, ponieważ pojawiła się kłopotliwa okoliczność... Pokazałam Agnieszkę Wojtkowi, a ten zapytał "Czy to jakaś święta?", a Gucio "Mamo, czy to jest Matka Boska?".
Więc, rozumiecie, wątpię, żeby A. była na tyle nieskromna, żeby się utożsamiać ze świątobliwą postacią, a wiem, że zależy jej na podobieństwie, więc muszę wymyślić coś, żeby odaurelizować postać.
W sumie nie zaskakuje mnie to... jak sobie przypomnę sam początek obrazu (a to był moment przełomowy w podejściu do malowania). Naszkicowałam postać, zrobiłam sukienkę, po czym wyszłam z psem, żeby odparować. Wracam i co widzę? Anioł! Anioł na moim obrazku!
No jasny gwint.

Oczywiście dodatki zniwelowałyby efekt. Już coś wymyśliłam.
Tymczasem niebo prawie gotowe



Łąka na wykończeniu



Ale to jeszcze nie to, nie to!
Drzewa dość impresjonistyczne



Ogólnie - pomijając anielskość, z której mam nadzieję dziś wybrnąć, udaje mi się realizować nastrojowość w temacie zleconym (pierwsza taka Panienka!), a przy tym "na boku" powstają moje UWAGA "Pejzaże Prywatne", w klimacie jeziorowym, też wkrótce do pokazania.

niedziela, 3 lipca 2016

Rowerzysta - premiera!

Muzyka!


Proszę Państwa, Panienki narzucają określoną konwencję - piękna sylwetka, "kobiece" podejście do tematu - tymczasem Rowerzysta jest oczywiście mężczyzną, roznosi go energia, z pasją uprawia swój niebezpieczny sport, zmaga się z ograniczeniami, czasem pokonuje grawitację.
Wobec tego do obrazu podeszłam w inny sposób.
Tam (w Panienkach) delikatność - tu - surowość, sylwetka miała wyrażać dynamikę



Faktury mocne, silne kontrasty (poniżej w dwóch oświetleniach)



Umieściłam go w pejzażu


Pejzażu leśnym, pełnym drzew


Nagle - wyskakuje!


Z tyłu dodałam skrawek drugiego planu, ruch podkreślają rozświetlenia, migające wśród pni i listowia.
Światło kontrastowe, ekspresyjne


Wbrew "monolitowej", rzeźbiarskiej formie, wiele się dzieje, by przełamać monotonię barw, umieściłam trochę purpurowej czerwieni.
No i oto całość :


Co ważne - obraz zawiśnie obok Panienki Morskiej. Jin i jang!


I tym sposobem, również malarsko, para zamieszka razem.
To bardzo dobra wiadomość - miło, że dziś jest moja i Wojtka rocznica ślubu, tym szczerzej życzę Im wielu szczęśliwych lat!

piątek, 1 lipca 2016

Panienka Rejcz - premiera!

Szanowni Państwo, dziś przedstawiam nową Panienkę - Rejcz.
Rejcz naprawdę ma na imię Aurelia i jest jedną z bliższych mi osób. Nie mieszkamy niestety w jednym mieście, widziałyśmy się dwa razy, parę rozmów przez telefon (baaardzo długich), a jednak czuję się tak, jakbyśmy rozumiały się bez słów.
Podobna wrażliwość, również artystyczna, ważenie słów, myślę również, że obie mamy wielką skłonność do bujania w obłokach, łączy nas też poczucie humoru.
Sama określa się jako "mało wyrazista" (co za absurd!) i nie dostrzega swojej wybitnej urody. Nie wiem, czemu? Ja jestem olśniona.
Muzyka!


Kiedy przystąpiłam do pracy, wiedziałam, że w tej Panience chciałabym zawrzeć marzenie przyszłej właścicielki. A marzeniem jest Nowy Jork (nie jedynym, oczywiście, ale wielkim).
Nigdy tam nie była, ale to miasto - teraz i na mnie - działa bardzo sugestywnie.
Nie, nie całe - szczególnie architektura, ta dawniejsza, w nowszej niezwykły kontrast industrialu z zielenią.
Lubimy mieszkać na wyższych piętrach, lubimy wysokie wnętrza, wielkie okna, zapewniające światło również tam, gdzie są ściany z czerwonej cegły...

Dlatego też - i ja, jako osoba, hm, uwięziona na małej powierzchni, chciałam w obrazie pokazać przestrzeń.
Malarsko, jak już wspominałam, pracę "zbudowałam" na bogactwie faktur.




Powabną postać posadziłam na... walizce, która przy okazji stała się pretekstem do zamieszczenia maleńkich, lecz jaskrawych wysepek żywszych kolorów. Rejcz tu dopiero przyjechała, jeszcze nie rozpakowana, wyciąga rękę do białej drobinki śniegu - zdążyła przez zimą.


Muzyka!


Światło! Wielgachna tafla szkła powoduje, że światło bez przeszkód wpada do środka, zostawiając smugi błysku na powierzchni


Namalowanie widoku na drugim planie było sporym wyzwaniem. Nie chciałam, by przytłoczyły przestrzeń, dlatego problem rozwiązałam tak, jak się to zwykło robić w epoce Art Deco. Zaznaczone brzegi, środek "powietrzny"




A na dole - zieleń, już przyrdzewiała jesiennie.
Z przodu - blat z fragmentem talerzyka, zapewne deserowego, z którego właśnie znikło coś pysznego.
A więc - proszę, całość


Bardzo lubię ten obraz, chyba przede wszystkim dlatego, że chciałabym w nim być.
Tak, to ja zjadłam ten deser z talerzyka.

niedziela, 12 czerwca 2016

Panienka Lucy - premiera!

...w górze schodów z szeroką, białą, kamienną balustradą, stoi dziewczyna, dziewczątko, chciałoby się powiedzieć. Gładko zaczesane włosy, pierwszy raz w życiu uróżowane policzki, długa suknia w pastelowym odcieniu.
Uśmiech, leciutki, ale i tak olśniewający, rozświetlający całą twarz.
Pozornie śmiałe spojrzenie, lecz uważniejszy obserwator dostrzeże niepewność, obawę.

Bo to przecież pierwszy bal, pierwszy raz, kiedy chłodne ze zdenerwowania dłonie rozgrzane zostaną odrobinę zbyt mocnym uściskiem rąk przejętego, ciemnowłosego młodzieńca, w pierwszym tańcu.


Nie minęło wiele czasu od tamtego wieczora - może dwa lata? Niecałe? Ale podlotek zmienił się w świadomą swej urody, dumną kobietę.
Uwodzicielkę.


Na czym polega jej siła? Dlaczego wszyscy do niej lgną? Dużo mocniej, niż uzasadniałaby to uroda i wdzięk?
Bo nie ma w niej krzty zarozumiałości, upozowania, chęci popisywania się, udowadniania czegoś.
Ona wie, że jest piękna, ma świadomość gestów, ciała, ruchu. Ma wewnętrzną pogodę.



Lubi ciepłe wieczory, kiedy zieleń drzew ciemnieje, wreszcie stając się zgaszonym fioletem.





Kiedy sowa szykuje się do nocnego lotu, cicho pohukując.
Lucy zatrzymuje się na moment, nasłuchując, czy już przyjechał po nią jej partner - partner w tańcu, lecz nie w życiu.
Na tego drugiego jeszcze czeka. Może spotka go na dzisiejszym balu?






Wietrzyk odchyla zasłony upstrzone złotymi kropeczkami jak gwiazdkami na ciemnogranatowym niebie


Już stawia stopę na białych schodkach - w powietrzu unosi się zapach róży, herbacianej, rozkwitłej w tajemniczym ogrodzie. To nie jest prawdziwa róża - to perfumy, które nosi Lucy.

Chwila zatrzymana, wymyślona, namalowana - oto ona




Co stało się z naszą uwodzicielką?
Życie potoczyło się inaczej, niż by oczekiwała.
Ciężkie doświadczenia, zmartwienia ponad miarę - a jednak Lucy zawsze nosi głowę wysoko, dumnie.
Nawet, jeśli nie ma siły dla siebie, ma ją dla innych.

Buciki z pierwszego, niewinnego balu stoją gdzieś na szafie, zamknięte w pudelku.
Warto je czasami przymierzyć.
Nie, żeby płakać.
Żeby się uśmiechnąć.
Bo tak do końca nic nigdy nie przemija.