Powiem Państwu, że po namalowaniu Habanity poczułam się jednocześnie tak, jakbym dokonała czegoś wielkiego, ale też jakby wszystko było przede mną.
Habanita - takie mam wrażenie, podzieliła moją twórczość na część przed nią i po niej.
Chciałabym bardzo, nie mówię, że wciąż, ale od czasu do czasu dokonać takiego niezwykłego czynu twórczego. A przede mną Poison i Shalimar (drugie podejście po tym z pierwszej duftartowej wystawy w Mon Credo).
Nie jestem jeszcze gotowa na zmierzenie się z kolejnymi zapachami typu "kamieni milowych", dlatego sięgnęłam po pomysł, który powstał dawno i wydawał mi się odpowiedni do "odparowania" po poprzednim obrazie.
Comme des Garcons 2 - srebrny. Pozwolicie, że wrzucę tutaj swoją recenzję z Fragrantiki, dodam tylko, że perfumy powstały w 1999 roku i stworzył je genialny Mark Buxton.
"2 CdG to zapach, który zdobył moje serce od pierwszego powąchania - a
jednak bywa, że omijam go szerokim łukiem, i to miesiącami, żeby potem
rzucić się zachłannie, z okrzykiem "o, jakiś ty mój!".
W pierwszej chwili wydaje się staromodny, w stylu dawnych aldehydowców,
ale wcale nie jest typowo i grzecznie. Bowiem to, co stanowi o jego
istocie, to dwie cechy - pierwsza - woń rzeczywiście atramentowa, drugą
charakterystyczną nutę mój mąż nazywa "aluminiowym garnkiem" a ja po
prostu metalicznością. Można powiedzieć, że akordy kwiatowo -
przyprawowe zostały przykryte powłoką, spod której wyzierają, owszem, w
miarę "naturalne" składniki, ale uwięzione i zaklęte (no trudno, emfaza
była mi potrzebna - ale to ścisła czołówka moich zapachowych "topów" i
czuję się usprawiedliwiona).
Dla mnie ma w oddziaływaniu coś niepokojącego, niejednoznacznego, ale - poza mężem - spotyka się z ciepłym przyjęciem.
Komuś, kto nie czuje dziwaczności Dwójki, wyda się ona zapewne po prostu
miła i komfortowa. Może nawet retro. Ja nie mam wątpliwości co do
ekstrawaganckiego charakteru owych perfum - po prostu nie "zieją"
nowoczesnością. Ich wielowarstwowość trzeba posmakować - wtedy okazuje
się, że - również dzięki trwałości i niezłej projekcji - Dwójka może
zaspokoić pragnienia niespełnione przez setki innych perfum."
Co wiedziałam przystępując do roboty? Że na pewno należy się zaopatrzyć w dużą ilość srebrnej farby.
Kupiłam dwa odcienie - srebro jasne i z patyną.
Najważniejsze w tym obrazie będzie dla mnie oddanie specyficznego nastroju - spokoju, ciszy, pewnego zatrzymania w czasie. Krótko mówiąc - ma być kojąco, relaksująco, lecz chłodno.
"Figlem" w tym obrazie stanie się faktura. I tu przede mną nie lada wyzwanie, bo większość powierzchni zajmuje metaliczne srebro, trzeba więc postępować czule i... wiedzieć, kiedy przestać.
To zresztą jedna z najważniejszych cech udanych prac - zatrzymać się w jedynym odpowiednim momencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz