WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 12 kwietnia 2012

Trencz z węża

Byłam dziś znowu w ubraniach na wagę.
Pani Jola z haczykowatym nosem na kasie, dla niepoznaki zaplotła sobie dwa warkoczyki a la Pippi Langstrupf (a jest zdrowo po 40stce)- mówiła bez przerwy, jak zwykle.
Wypatrzyłam płaszczyk z materiału w wężowy wzorek, aż mi się oczy zaświeciły. Niestety, w przymierzalni okazało się, że jest DUŻO za duży- ale ponieważ była wyprzedaż, pomyślałam, że może nawet stylowo będzie go nosić? W końcu jestem artystką czy nie- mam się przejmować rozmiarem? Jeśli wzorek ładny?


Pani Jola czytała gazetę:
 "Słyszała pani? Facet 63 lata, wziął pistolet i zastrzelił dwie osoby z rodziny. Taki stary! Ja rozumiem, żeby był młody, ale tak? Że mu się jeszcze chciało.Pani bierze ten naszyjnik. Jaka pani za stara, co pani opowiada. Do nas przychodzi babka z telewizji, po siedemdziesiątce na pewno i wie pani co? kupiła skórzane spodnie, imprezuje, korzysta z życia, a pani czemu taka smutna? Trzeba ŻYĆ, kochana, i się nie przejmować, a bo to wiadomo, kiedy człowiek przestanie oddychać?"

W domu zmierzyłam znowu trencz z węża. Nie wygląda dobrze. Niestety.
Będzie dla Mamy.

Obrazek z wypukłościami stał na sztalugach- i nagle mnie olśniło. Co ja kombinuję z kolorami, żeby księżyc namalować- przecież mówi się "na srebrnym globie".


Tylko że nie przypominał mi planety, tylko rtęć. Co mam do malowania w rtęci? Przecież to trucizna, żadne zwierzę w niej nie pływa.

Tak więc (przy słuchaniu o masonach- nie to, że sama z siebie, tylko dostałam link na pocztę i otworzyłam) postanowiłam pomalować na miedziano.


I dalej mi się z niczym nie kojarzy.
Chociaż.... trylobity na wulkanie?

Pachnę Femme Schlessera- pozornie czysty, krystaliczny zapach piżmowy, ale jednak z brudkiem- jakby ktoś dokładnie się wyszorował, ale zapomniał o pachach.

2 komentarze: