Tak już jest, że kiedy więcej czasu spędzam przy malowaniu moich elegantek, tym większą mam ochotę i ja się przeistoczyć. Przestać wyglądać jak malarka właśnie oderwana od sztalug, lecz włożyć obcasy, spódnicę, a może i nawet pończochy. Umyć twarz z farby, pomalować- paznokcie itd.
Na razie, przy porządkowaniu szafki z butami, znalazłam ileś-tam par szpilek z ledwie śmigniętymi flekami. Poza szafką za to stoją dwie dyżurne pary butów typu trapery- z ociepleniem i bez, z których wyskakuję tylko w domowe lacze (jedno z moich ulubionych słów).
Zaczęłam od kupna Chloe Intense, które jest zapachem stylowym i eleganckim. Odbieram je- oczywiście- jako nie pasujące do mnie. Ale... do czasu. W szafie mam przynajmniej trzy dopasowane sukienki, lekko przykurzone. Tymczasem dżinsy zjechałam do dziur.
O, nie, tak dłużej nie będzie!
Tymczasem Ewa postępuje- prace idą wolniej, niż przewidywałam. Wiadomo- Święta, a i farba wyjątkowo wredna (słabo kryje).
Kolory w naturze inne- pocieszam się, że w świetle dziennym, kiedy chwycą żółcie z dziennego światła, niebieski przestanie być tak ewidentny.
Pachnę Rumeur'em Lanvina- czyli jaśmin ze zmywaczem do paznokci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz