Okazało się pod prysznicem, ze farba tak doskonale trzyma się dykty, że nawet pumeksikiem do pięt nie da rady jej zedrzeć- chyba, że do dziur.
Pierwszorzędna dykta z Auchana- może to jej wina?
Kiedyś, w dawnych czasach, podobrazia zdobywałam w inny sposób. Zaopatrzyłam się u Rosjan w cążki do drutu. Wsiadałam jako pasażerka z moim byłym (burzliwa znajomość) do samochodu, jechaliśmy w miasto i kiedy widziałam ogłoszenie na dykcie (najczęściej była to Warszawska Giełda Motocyklowa), na światłach, a czasem i w pełnym ruchu, wyskakiwałam z samochodu i szybkim ruchem przecinałam mocowanie - a nie zawsze było to łatwe- chwytałam dyktę i wskakiwałam z nią z powrotem do auta, a G. odjeżdżał z piskiem opon (inaczej nie umiał).
Trzeba było wyczaić, które były proste, nie wypaczone przez wilgoć, w deszczu nie było polowania.
Oczywiście gratką były wybory, kiedy dykty z kandydatami wisiały gęsto, nie każdego zrywałam.
Tak więc lepiej nie oglądać moich pierwszych obrazów z tyłu.
Dotąd na dykty uliczne patrzę ze znawstwem, łakomym okiem.
Ech, były czasy.
Teraz czekam, aż wyschnie farba, bo wszystko prawie przemalowałam - blokowisko z okienkami (moimi ulubionymi) zniknęło.
Dziwna rzecz- obelisk centralny jest niby na środku, a obraz się zrobił asymetryczny. I bardzo dobrze.
Co prawda wiele mu brak do końca, ale już jest miło wciągający. Najlepsze, że to, co wygląda na błysk- nie jest błyskiem. Takie światło udało mi się uchwycić.
Żółty, jak już wspominałam, nie jest aż taki- ale denerwuje mnie, że muszę się tłumaczyć i jutro przerobię go na bardziej popielat. Może wówczas domy będą miały bardziej właściwą fakturę, bo teraz są trochę jakby z rozciągniętej, dziurawej watoliny.
Zdążyłabym zapomnieć- dziś była filmowa środa. Film ok, ale znowu chciałam wyglądać ładniej niż zwykle a wyszło gorzej niż zwykle. Wszystko przez to, że została mi odrobina mikstury przyciemniającej włosy i pomyślałam, że może brwi sobie zrobię? Nałożyłam miksturę...
Ale zadzwoniła Mama i nawet nie zdążyłam odchrząknąć, a już było za późno. I wyglądam jak Rumburak.
Jednak chyba nie tak źle, bo nikogo znajomego nie spotkałam.
Pachnę na przekór- pięknie. L'Imperatrice Dolce Gabbana. Kobieco, lekko słodko, owocowo, musująco i czysto. Aż mnie to zaczyna wkurzać. Oczywiście Wojtkowi się podoba- "Nareszcie nie te ciężkie przydymione słodkie brudy na siodle".
Ojej, nie ma budynków z okienkami w tle:( Justyna, ty malujesz akrylami? Błyskawicznie Ci to idzie :D
OdpowiedzUsuńtym.
Jasne, ze akrylami- nie znoszę, kiedy od pomysłu do efektu upływa zbyt wiele czasu. Poza tym farby olejne pachną, a moja pracownia jest jednocześnie pokojem Gucia (chrapie mi teraz w łóżeczku za plecami). Ale błyskawicznie idzie mi nie tylko dlatego (szybko schnie) ale przede wszystkim mam sposób na proste linie- to znacząco skraca czas malowania.
UsuńObraz jakoś dziwnie pachnie mi Beksińskim.
OdpowiedzUsuńA opowieść przednia, wyobraziłam sobie opisaną scenę i bardzo podoba mi się tak pożyteczne wykorzystanie reklam- wreszcie ktoś miał z n8ich jakiś pożytek. Tyle, że demokratyczna nie byłaś i uprawiałaś czarną robotę przeciw sztabom nielubianych kandydatów-można by z tego jakąś zorganizowaną akcję społecznego protestu stworzyć.
Jak to nie byłam demokratyczna? Trochę powisieli. To tak, jakby nie był demokratyczny wyborca skreślający wybranego kandydata, a nie wszystkich :)
UsuńDo Beksińskiego się odniosłam.
nie watolina , mokry od deszczu tynk :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miło z twojej strony, dziękuję, jednak swoje wiem!
UsuńNo co , to moja subiektywna interpretacja ;P , taki mokry odłażący tynk i liszaje z mchu i porostów :)
OdpowiedzUsuń