Najlepiej zacząć dzień od czegoś przyjemnego- mnie się udało kupić czerwony, energetyzujący sweterek. W ciuchach używanych obok guciowego klubiku.
Pracuje w nim blondynka z haczykowatym nosem, w powłóczystych czarnych szatach, której się trochę boję.
Jak tylko weszłam (pełno klientek- poniedziałkowa dostawa), usłyszałam jej donośny głos:
"Pamięta pani tę babeczkę, co zawsze grzebała w pościeli? No ta, co ciągle nam w kontenerach mieszała. Musi pani pamiętać, taka chuda, młoda. Kochana, nie uwierzysz - weszła do sklepu, tu, do warzywniaka obok, przewróciła się i KONIEC! Wylew miała. Taka młoda! A kto będzie na na starych pracować? W jaka stronę świat idzie, to ja już nie wiem.
Tej sukienki pani nie bierze- za mała będzie. Dieta się przyda! Ale, kochana, koniecznie dopiero po świętach. W święta będzie pełnia, potem księżyc będzie się robił mniejszy i tylko wtedy się schudnie. Teraz pani nawet nie próbuje, nie ma szans.
Ale piękna sukienka, co? W Haemie dosłownie te same są, tylko że bez paska, takie od szyi luźno puszczone. Ale kochana, pani wie, ile one kosztują??? Z 10 razy tyle, co u nas."
Wzięłam sweterek i uciekłam.
Tymczasem Ewa w robocie- robię niebo i boki. Wydawałoby się- nic trudnego, tymczasem aby pokryć powierzchnię gładko i bez żadnych prześwitów spod spodu, muszę położyć 6-7 warstw farby, bardzo mięciutkim pędzelkiem. Szczególnie trudne są jasne barwy - bo najbardziej prześwitujące. Aby uzyskać doskonałą krawędź, kolory muszą się schodzić bardzo precyzyjnie. Lubię, żeby na obrazie farba miała jednakową grubość (w sumie tego nie widać- taki hyź) i dlatego zazwyczaj maluję jeden element obok drugiego, a nie jeden na drugim.
Oczywiście na dużym formacie jest inaczej- tam można poszaleć. Mały obrazek (tak, jak ten- 19 na 29 cm) musi być "wychmyzany" jak porcelanowa laleczka (ręcznie malowana), cacko. Aczkolwiek zdarzają mi się małe, szalone formaty- lecz nie z panienkami.
Zastrzegam, że są to moje teorie, nikt mnie tego nie uczył (oprócz dokładności.)- czyli raczej dla mnie właściwe, a niekoniecznie uniwersalne.
Czy ktoś mnie rozumie...? (to nie jest bardzo potrzebne)
Pachnę Rose Aoud Micallefa (oud albo aoud- drzewo agarowe, mój ulubiony składnik, bardzo specyficzny)- czyli konfitura różana ze środkami dezynfekującymi, podana na wilgotnym bandażu. Zawiodła mnie reakcja Wojtka- na "jak pachnę?" powiedział tylko "możlywie".
Ja, ja, ja Cię rozumiem!!!
OdpowiedzUsuńTo się nazywa perfekcjonizm i osobiście próbuję się od niego odzwyczaić od połowy mego żywota,
czyli mniej więcej od chwili, w której zrozumiałam, że niekoniecznie ułatwia życie.
Ale czy można przekroczyć granice własnej natury??
A, gratuluję zdobyczy - uwielbiam czerwone sweterki!!! W.
Ale chyba perfekcjonizm to cecha, która ujawnia się we wszystkich działaniach ... czy nie? Bo niektóre rzeczy robię wręcz niedbale, nawet zdarzają mi się niedbałe obrazy (ale pod kontrolą)- więc chyba to nie moja natura- przekraczam, kiedy chcę.
OdpowiedzUsuń