Nie wiem, czy już pisałam, ale najweselsze ("najweselsze") obrazy tworzę, kiedy jestem... nazwijmy to eufemistycznie, w średnim stanie psychicznym. Ostatnio doświadczam tzw. trudnych przejść, z powodów obiektywnych, o których tu pisać nie będę.
Tak czy inaczej, planowałam duftart do Cerruti 1881 - widziałam przestrzeń, powietrze i mały, biały samolocik, mknący w stronę horyzontu.
Ale... nadszedł wieczór dramatyczny... Kiedy wzięłam się za malowanie, nagle poczułam tak nieopanowaną chęć zniszczenia, że...
...zamiast samolocika została dziura - no katastrofa jednym słowem.
Jednak ja się łatwo nie poddaję (zresztą malowanie zawsze poprawia mi samopoczucie), tak więc odwiedziłam Yvesa Rocher i zobaczywszy oraz powąchawszy wody toaletowe pt. Malina oraz Truskawka, postanowiłam pójść za ciosem i...
... nad tym naiwnym paseczkiem, w miejscu zagłady samolocika, domalowałam jeszcze słońce - a raczej jego symbol. Muszę stwierdzić, że nastrój od razu mi się poprawił.
(powyżej zdjęcie z błyskiem - przyciemnień w rogach nie ma, a kolorystyka jest cieplejsza)
I od razu wiedziałam, kogo uczynię postacią główną tego obrazu :
Dodam tylko, że szablon jest mi potrzebny - ale do czego, o tym w następnym wpisie.
PS. Jeszcze kiedyś powstanie mały, biały samolocik... może, kiedy zrobi się cieplej, wiosennie...?
Ju chyle sir przed Toba, dla mnie ten zapach jest taki ...... nijaki??
OdpowiedzUsuńMoże po prostu za bardzo chce mi się tych owoców!
UsuńNie mogę, jesteś niesamowita, spowodowałaś katastrofę lotniczą i przekułaś ją w maliny/truskawki! :):):)
OdpowiedzUsuńTo się nazywa przelewanie emocji na dykty!
O ile do "YvRoszerowych" malinek, jeżynek i innych mam stosunek obojętny (wyjątek różane nadzienie pączka) to na Cerutti 1881 czekam.
To nigdy nie był mój zapach, ale od dłuższego czasu był obecny w moim otoczeniu, noszony przez koleżanki, przyjaciółki, znajomych etc. Zatem mam związanych z nim wiele wspomnień. Nigdy mój, ale zawsze wisiał w powietrzu ;)
Od kiedy dzbanek zmieniłam w kota (albo odwrotnie), wiem, że mogę wszystko.
UsuńZaś Cerruti...
Był jednym z pierwszych zapachów, które spodobały mi się na początku zainteresowania perfumami - takiego z poszukiwaniami w komputerze, tropieniem zapachowych nut, testami itd.
Kojarzył mi się z Vangelisem...
A jednak nigdy go regularnie nie używałam... Może z powodu popularności?