Serdecznie zapraszam na premierę Ninfeo Mio - obrazu, w którym widać dziedzictwo i polskiej szkoły plakatu, i filmu animowanego z 60tych lat - czyli tego, co lubię najbardziej (oczywiście w danej chwili). Skłamałabym, gdybym nie wspomniała o japońskich inspiracjach.
Całość - 50 na 70 cm
W oryginale zieleń jest zieleńsza.
A cały dowcip tkwi w szczegółach :
No powiedzcie, czy ten baldaszek nie jest zabawny? Z pędzelkami - rączkami, wzniesionymi w górę, z uśmiechem.
Nawet te ząbki są nie na serio
W tej nieznanej krainie mieszkańcy są bardzo pracowici - wszędzie mają pod górkę
Jestem dumna z tej faktury.
Czerwona kropka to jedyny kontrastujący element z resztą obrazu - przypomina mi znak nagrywania.
Przy okazji - fotografia powyżej najbliższa rzeczywistym kolorom.
Prace nad Opium - rozpoczęte.
Strasznie się podpaliłam!
Faktycznie - przypomina mi się polskie wzornictwo użytkowe (tj. wazony, kubki i takie tam) lat '60! Fajnie, że uciekasz od dosłowności ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nie pomyślałam, że uciekam. Zastanawiam się właśnie, jak to jest... To prawda, że zazwyczaj skreślam pomysły zbyt narzucające się, ale z drugiej strony wyobrażam sobie, że banał doprowadzony do absurdu i podanie kawy na ławę też może być interesujące
UsuńRobi wrażenie (faktura rzeczywiście wygląda na pracochłonną (mam małe zaległości w czytanie Twoich wpisów)). Po raz kolejny: brawo! Rzeczywiście od razu można wyczuć ducha lat 60. i 70 minionego wieku. Naprawdę przyjemnie się wgłębia w Twoją wizję.
OdpowiedzUsuńCo jest tym bardziej znaczące, że moja prywatna wizja Ninfeo Mio jest zupełnie inna, dużo bogatsza i słoneczniejsza. A jednak Twoje dzieło w zupełności mnie przekonuje. :)
Bardzo subtelna ta opowieść o Ninfeo. Wzrusza i jednocześnie skłania do uśmiechu delikatnością i pogodnością wizji. Polubiłam ją. I.
OdpowiedzUsuń