Drodzy Państwo - jestem.
Gratuluję sama sobie tego wyjazdu, a jeszcze bardziej, że zaproponowałam częściowe współuczestnictwo Przyjaciółce. Nie wiedziałam, jak odnajdzie się w tamtejszych warunkach, skromnym domeczku, o którym Gucio powiedział, że "jest smutny, bo ma bardzo małe wnętrzności".
Tymczasem moje obawy okazały się nieuzasadnione, zjadłyśmy razem może nie całą, ale z pół beczki soli na pewno, a i naśmiałyśmy się za wszystkie czasy.
Nasza chałupka stoi na podwórku schodzącym łagodnie wprost do jeziora.
Sumaki zachwyciły kolorem.
Gustaw natychmiast przystąpił do produkcji "eliksiru" - wrzucając do wody w butelce groszki czekoladowe.
Smak niestety rozczarowywał.
Popatrzcie tylko, jaki rano miałam widok z okna!
Pani Wiktoria, gospodyni nasza, jest kochaną, serdeczną, skromną osobą.
Nie tylko dla ludzi - ale i dla zwierząt. Sama nie zje, a zwierzakowi nie pozwoli głodować. Samotna, schorowana, z odmowną decyzją w sprawie renty - osoba, którą dwukrotnie cudem odratowano w szpitalach, z ledwie wydolnym sercem.
Swego czasu przygarnęła dwa koty. Ludzie, znając Jej dobre serce, zaczęli podrzucać niechciane zwierzaki. I w krótkim czasie populacja wzrosła do ponad 10ciu.
Starsza pani pojechała więc do Urzędu w Nidzicy, z pismem. Sama ledwie wiążąc koniec z końcem, zwróciła się o pomoc o dofinansowanie i sterylizację.
Podania podpisać nawet nie chcieli, ale twardo postawiła sprawę
"Skoro tak, poproszę o uzasadnienie na piśmie".
Wtedy, z łachy, przyjęto podanie, z komentarzem "I tak tu pani nic nie wskóra, zresztą kot SAM SIĘ WYŻYWI", za plecami pani Wiktoria, wychodząc, usłyszała "O, nabrała kotów, a teraz się martwi".
Ale gmina wniosek rozpatrzyła pozytywnie i ten sam opryskliwy buc przywiózł jedzenie dla zwierzaków.
Koty... ja jestem bardziej psia, ale obserwacja tych wspaniałych istot na wolności była prawdziwą przyjemnością.
Z niektórymi się zaznajomiłam. Bliżej.
W jutrzejszym wpisie wychodzę poza podwórko - a jako zachętę pokażę uroczą tabliczkę spod płotu z tyłu sklepu
Zatem zapraszam do Brulionu - mimo, że wpadłam po uszy w wir pracy, zobaczą Państwo tutaj jutro jesienny las.
Tabliczka za sklepem taka... taka dosadna, no! :D Sumaki są przepiękne jesienią, a koty są przepiękne zawsze ;)
OdpowiedzUsuńWszystko prawda!
Usuńboskie...czy tabliczka skuteczna? hahahah
OdpowiedzUsuńNo chyba tak... kręcił się przy tabliczce chłop zbierający drewno, ale czy się wysrał przedtem lub potem, tego nie wiem. Nie obserwowałam.
UsuńHahaha!!! :D
UsuńZazdraszczam, cuuudne klimaty!
OdpowiedzUsuńOj tak. Las, jesienny las - jakie to błogosławieństwo, że się udało wyjechać. Zobaczyć. Obfocić. Powąchać.
UsuńPrzecudne kociska :D
OdpowiedzUsuńTo byłam ja , tylko źle mi się kliknęło ;)
OdpowiedzUsuń