Jakie to daje skutki? Nie czuję żadnego dyskomfortu (żart!) - za to przepełnia mnie wdzięczność, taka niewysłowiona.
Muzyka!
Zaś co do duftartu - wciąż myślę o malowaniu nowych obrazów i mam nowe pomysły. A nawet nowy, jak to się dziś mówi, projekt.
Dziś poszłam z Kasią, organizatorką wystawy, na całodzienną wycieczkę. Dotarłyśmy do Parku Guel.
Ze wzruszenia ściskało mi się gardło - jak to wszystko możliwe?
W palmach słychać było ptasie, głośne krzyki - u nasady gałęzi papużki (wcale nie takie małe) uwiły gniazda.
Grupa ludzi, ze mną włącznie, czekała na pojawienie się gwiazdy - kiedy ptaszek wyszedł na zewnątrz, aplauzowi nie było końca.
Potem zeszłyśmy uliczkami do miasta - uliczkami, jak ze snu.
Pierwsze zdjęcie - moje ulubione - wygląda jakby wygenerowane komputerowo - albo z surrealistycznego obrazu - równoległa rzeczywistość
Powyżej mój ulubiony domek. Prawie zapomniałam o surrealistycznej "żywej rzeźbie" - ku mojemu przerażeniu, po wrzuceniu paru "groszy" do kubeczka, postać skinęła na mnie, biorąc za rękę i przybijając piątkę. Z zakłopotania chichotałam nerwowo przez dobrą chwilę - tak, mam zdjęcie, ale nie chcielibyście widzieć, jaką na nim zrobiłam minę.
W towarzystwie prawdziwych rzeźb czuję się znacznie raźniej
Na gołej ziemi, udając, że robi biżuterię, siedziała Peruwianka, o wyglądzie prostej wieśniaczki, która do trzech zliczyć nie potrafi - tymczasem okazała się nad wyraz cwana (tylko dzięki Kasi wydała mi CAŁĄ resztę - bo część pieniędzy "przylepiła" się jej do dłoni). Koniec końców przestała udawać głupią i z pełnym rozczarowania westchnieniem pożegnała nas - i tak stałam się posiadaczką pamiątki z Barcelony
Cudeńka!
A my szłyśmy i szłyśmy, ja na przemian gapiłam się na bransoletę i pierścionki - ale wyłapywałam zachwycające architektoniczne detale
Na dole (pod wzgórzem, na którym znajduje się Park Guel), zjadłyśmy posiłek godnie zakończony - tym razem zbombardowane zostały moje kubki smakowe
A propos posiłku - w drodze na wystawę znajduje się targ - widok zapiera dech (dominuje zapach świeżych ryb - który pokochałam - jak zapach morza). Pozwólcie, że wstawię zdjęcia - dużo zdjęć. Bez komentarza (bo musiałby on brzmieć "o matko" "rety!" i tym podobne okrzyki, które zresztą wydawałam przy pierwszej bytności)
oraz :
Najczęściej tu się żywię - przychodzę przed zamknięciem - wówczas można się zaopatrzyć o połowę taniej.
Targ znajduje się przy Rambli, prostopadle do niej - podobnie, jak uliczka, przy której mam wystawę
Moja ulubiona kawiarnia
I już jest bliziutko do portu
No sami powiedzcie - nie zachwyca? I jeszcze księżyc świecił (tak, zużyłam ze wzruszenia kolejną chusteczkę)
Wreszcie trzeba było zrobić w tył zwrot - oto kolejne zdjęcie na dowód istnienia równoległej rzeczywistości
Zaś na koniec, przed snem, przypomnę sobie jeszcze kogoś, kto tu nie próżnuje
Czas najwyższy się położyć - ciekawe, czy w sypialni będzie zestaw mocno chrapiący (przedwczoraj również mlaskający) - ale to nic, po wielokilometrowych spacerach zasypiam natychmiast.
Na weekend wyjeżdżam pod Barcelonę - zobaczyć Katalonię poza miastem. Ach!
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
czytam i buzia sama się uśmiecha....cały czas trzymam kciuki i przesyłam pozytywną energię, choć pewnie teraz sama jesteś jak elektrownia atomowa:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jak miło.
UsuńTak, pozytywnej energii mi nie brak! Zresztą - niczego mi nie brak
O matulu! Ju, cudownie!
OdpowiedzUsuńUściski,
tri
Prawda? Nie do uwierzenia!
UsuńJustyno, doskonale w takim razie mnie rozumiesz dlaczego się wzruszam, dlaczego wręcz ryczę jak na to wszystko patrzę! Tęsknota za tym miejscem, wspomnienia i niemożność bycia tam ściskają mi gardło. Ale zachwyt nie mija nigdy. Mnie on nigdy nie minął i nie minie, choć widziałam kawałek Europy. Do B. mam sentyment, jest najbardziej "moja".
OdpowiedzUsuńNo i Barcelona to przede wszystkim wizytówka talentu Gaudiego, ale jak widać i dom dla wielu innych talentów!
Intryguje mnie Twój nowy "projekt", cóż to za pomysł, jakie przedsięwzięcie???? Nie zapytuję wprost, poczekam na właściwy moment jego ujawnienia :) To czekanie niezłe jest, tak podsyca ciekawość.
I jeszcze jedno - doskonale zatytułowałaś ten post!!! Niech ten stan dłuuugo trwa!
Dziękuję, o pomyśle napiszę w swoim czasie - ale tak w skrócie, będzie dotyczył sfery malarskiej i ekspozycji zapachów.
UsuńSądzę, że ów zachwyt też we mnie zostanie - i jak świetnie, że dopiero mija półmetek mojego pobytu - to cudowne uczucie, że nie muszę się z niczym śpieszyć.
Całuję mocno
Nieee , takich rzeczy nie ma , to równoległy świat... ;)
OdpowiedzUsuń