Muzyka!
Najpierw spacer uliczkami
Na murze szkoły - dziecięce rysunki w postaci płaskorzeźb - rycin
I domy - zachwycające
(ja, trochę jak z niemego filmu)
Przy wejściu - tabliczka - na ceramicznym kaflu "Jeżeli przychodzisz w dobrych zamiarach, nie zostawaj na ulicy - jeśli zaś w złych, nie przekraczaj tego progu"
W altance na wzgórzu
Panorama
A ten widok mnie prawdziwie wzruszył - a to Polska właśnie?
A w ogóle to wszędzie tutaj - w Barcelonie tez, są żywopłoty z jakby przystrzyżonych rododendronków - kwiatki pachną upojnie - jak porządne, rosyjskie "duchi"
Może ktoś wie, co to za gatunek? Niezwykle silna woń - wtykam w nie głowę przy każdej okazji (kiedy nie jedzie samochód).
Po pysznym obiadku, zrobionym przez Fernando, męża Kasi (złoty człowiek, serce na dłoni), pojechałyśmy do miasta - niedużego - Granollers.
Mój ulubiony domeczek przy rynku
Balkon i klatka schodowa budynku przy sąsiedniej ścianie
I nagle, w uliczce podobnej, do tej
...coś mi pięknie zapachniało - nie mogłam się mylić - perfumeria (nie, żeby perfumerii tu brakowało - ale te maleńkie zazwyczaj mają wyjątkowy asortyment)
Na szklanej półeczce wypatrzyłam skarb
Właścicielka, pół Włoszka, mająca również dom we Florencji, zainteresowała się, że maluję. I kiedy dowiedziała się, co - poprosiła o rozmowę, kiedy obsłuży klientów.
No cóż - być może będziemy współpracować - dzięki temu, że nieprzypadkowo wzięłam ze sobą foldery i wystawowe materiały, wiedziała, o czym mówię. Była pod wrażeniem - i, jak się można spodziewać, zaprosiłam ją na zwiedzanie wystawy z przewodnikiem, czyli mną.
Jak przyjemnie znaleźć się w takim miejscu - jak ze snu - sama wszystko urządzała w Les Aromes.
Inspirują ją prerafaelici - sądzę, że Panienki na żywo się jej spodobają.
Pozwoliłam sobie zasiąść w fotelu, starając się zapanować nad mimiką (ekhem)
Powyższe wody - o prostych, lecz szlachetnych aromatach, były mi wcześniej nieznane. A całkiem, całkiem.
I pełen asortyment Reminiscence i L'Erbolario. Uczta po prostu.
Myślicie, że to koniec niespodzianek? (jako i ja sądziłam) - otóż nie.
Na rynku, targowisku, miły pan zajął trzy stoły. Nie miał papierków do testów - ale poradziłam sobie z tym
Podobno odkupił receptury od katalońskiego "nosa", gdy ten przeszedł na emeryturę.
Olejki, absoluty również tam miałam przyjemność wąchać (www.colectiuatesa.atspace.com) - ekstaza.
I teraz siedzę sobie, po królewsku, w łóżku, pachnąc doskonałym zapachem Colonia Orientali - dymnym, z suszonymi owocami, lekko drzewnym.
Cudo.
Wracałam z Kasią w jakimś stanie upojenia - tylko tak to można nazwać
I dziś nie martwię się o chrapanie w sypialni.
Z balkonu dobiega mnie aromat lawendy z donic na tarasie. I jeszcze na dodatek - no mówię Wam, do zwariowania - jakiś ptaszek prześlicznie śpiewa.
Twoja relacja jest przepiękna, pasmo pozytywnych zdarzeń i miejsca zapierają dech w piersi!!!!
OdpowiedzUsuńZdjęcia robisz fenomenalne!!
Wyglądasz jak 20letnia studentka w Hiszpanii!!!
Gratuluję cudownych chwil, nie dziwię się, że ten ciąg zdarzeń wprowadził Cię w stan upojenia!
Jestem przekonana, że ze spotkania z właścicielką perfumerii coś dobrego wyniknie. To kapitale trafić na podobne artystyczne dusze, ludzi z pasją i współpracować. Trzymam za to.
Zaintrygowały mnie te kwiaty, moja Mama mnóstwo podobnych widziała w Hiszpanii i na Kanarach. Mówi, że zapach obłędny. Szkoda, że go jakoś nie "przeniosła" ;) Ale czy susz by pachniał tak wciąż?
Ze szczegółów, zachwycił mnie bruk uliczek!! Uwielbiam ten śliski, błyszczący i wzorzysty deptak.
Rejcz, dziękuję Ci baaaardzo! Kiedy Ci odpowiadam, już jestem po spotkaniu z nią na wystawie - nie chcę nic pisać na wyrost, ale zapowiada się ciekawie!
UsuńKwiatki w suszu pewnie pachniałyby - ale inaczej. Marzyłabym o takich w doniczce...
Co do deptaku - ja tu strasznie lubię płytki wytłaczane we wzorki - takie 20 na 20 cm.
zazdroszcze ,tak poytywnie
OdpowiedzUsuńHiszpania ,to moja milosc ,kocham Barcelone ale najbardziej;) piekne malutkie miasteczka
kiedys marzylam ,ze zamieszkam w Mijas ,nawet zaczelam sie uczyc hiszpanskiego
spedzalismy po miesiacu ,przez pare lat w uroczych zawieszonych na skalach bialych miasteczkach Andaluzji
Chcialam tam mieszkac:),niestety zycie napisalo inny scenariusz
zuzia
Zuziu... może ten scenariusz nie jest gotowy?
UsuńJu - normalnie sen :)))....
OdpowiedzUsuńTak, kochana Parabelko, to prawda!
UsuńPo przeszukaniu sieci stwierdzam, że pachnąca roślinka to osmantus (pachnący lub burkwoodii), po polsku niczego nie znalazłem ;)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem - ten twój ma takie "ostowe" liście...?
UsuńWiększość tych osmantusów ma "ostowe" liście, ale zdarzają się też takie "rododendronowate", jak w przypadku tego pachnącego (zwanego też, jak wyczytałem na amerykańskiej stronie ogrodniczej, "słodką oliwką", ze względu na liście właśnie). Spójrz tutaj: http://www.missouribotanicalgarden.org/PlantFinder/FullImageDisplay.aspx?documentid=849
UsuńJustyś ten kwiat to nie jest stefanosis??
OdpowiedzUsuńhttps://www.google.de/search?q=stefanosis&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=N8NHVfvZD8H8UPGmgMAN&ved=0CAgQ_AUoAg&biw=1366&bih=643#tbm=isch&q=stefanosis+kwiat
Też myślałam, ale te kwiatki nie mają takiego kielicha ze "stopką" znaczy na nóżce - ale ja wiem, może to podgatunek? Trzeba chyba spytać botanika (ach, ogród botaniczny tutaj! Jak Eden!)
UsuńDziękuję!
Moj stefanosis w domu mial wlasnie takie kwiatki na stopce
OdpowiedzUsuńTe kwiaty należą do pospornicy japońskiej (Pittosporum tobira). ;)
OdpowiedzUsuń