WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

poniedziałek, 4 maja 2015

Wystawa w nowej odsłonie

Pamiętają Państwo niezwykłe spotkanie z Właścicielką perfumerii Les Aromes pod Barceloną? Miałam przyjemność gościć Panią Maidę Garcia na mojej wystawie.
Do specjalnego pokazu specjalnie się przygotowałam - doszłam do wniosku, że ekspozycja musi pachnieć!
I to był strzał w dziesiątkę.
Dodałam do obrazów dwa dodatkowe nośniki zapachów - strusie piórka i wachlarze. Pióreczka to pomysł Maidy - zrobiło się jakby bardziej adekwatnie do zapachowych obrazów.






W końcu perfumy to wabik - pomyślałam, więc czemu go nie wykorzystać? Pomieszczenie jest stosunkowo duże, drzwi na zewnątrz - więc ku mojej radości okazało się, że nie istnieje niebezpieczeństwo uduszenia się ciężkimi w końcu (co poniektórymi) woniami - a nie ma osoby, która wchodząc do CC Drassanes nie zwróciłaby uwagi na zapach.
Tak więc, można powiedzieć, że z "po prostu" wystawy malarstwa zrobił się performans!

Rozbawiła mnie mała dziewczynka, która z namaszczeniem wąchała obrazy - przy Archive 68, Black Musk i Earthworms wykrzykiwała, patrząc na mnie "Toksikolo!" - a rozpływała się przy Edenie i Poeme.

I na tym nie koniec - kupiłam wachlarze, papierowe. Po napachnieniu, kiedy się je otworzy i wprawi w ruch, widza owiewa perfumowy wiatr - zamknięte niemal nie mają woni.



Maida zachwyciła się obrazami - "Are you famous in Poland? You should be!" - wyobrażają sobie Państwo, jak miło usłyszeć taką uwagę na koniec "audiencji".


Pani M. jest osobą niezwykle bezpośrednią, wesołą, wręcz zaraźliwie (choć wiele mi nie trzeba), więc spędziłyśmy wieczór niezwykle sympatycznie.Do tego ma własny zespół, w którym śpiewa (ma piękny, niski głos)... country! Jutro dostanę nagrania.
Miły, wysmukły młodzian o słowiańskim wyglądzie, kiedy siedziałyśmy w kawiarni, zapytał, czy nie chciałybyśmy być we dwie na zdjęciu? - "robię doskonałe fotki"


"Eeeee, jeszcze jedno - uśmiech!" (za nami, naprzeciw bistro, CC Drassanes i z lewej strony kawałeczek wystawy).


Dostałam też dwie ważne wiadomości na pocztę - potwierdzenie jutrzejszej wizyty z Konsulatu, na wystawie,  oraz pełne nagranie z radia - przed obróbką.
Więc, rozumiecie, mam co robić.


I bardzo, bardzo się cieszę - jak to mówią "Pańskie oko konia tuczy" (co znaczy "koń" po katalońsku, oczywiście brzmieniowo, napiszę innym razem...taaak)

6 komentarzy:

  1. Hahaha "Toksikolo"!!! I "doskonałe fotki" !!!! Hahahaha. Urocze!

    Gratuluję pomysłów i cudownego spotkania! Dla mnie pachnące pomieszczenie to zdecydowanie sygnał aby wejść i się przekonać cóż to. Zawsze idę wiedziona nosem lub dźwiękiem.

    Zgadzam się z Maidą, powinnaś być sławna w Polsce, ale to chyba już tylko kwestia czasu.
    Jednak sława na zachodzie wcale nie przeszkadza ;) także ten tego, rób swoje :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie właśnie - zapach przyciąga - a przy tym teraz wystawa jakby "ożyła".
      Ja tego tak nie czuję - robię krok za krokiem, raz szybciej, raz wolniej, czasem w tył - jasne, że przyświeca mi cel - bardziej, niż sława, kręci mnie wyrobienie sobie 'nazwiska" - i co za tym idzie, podwyższenie cen obrazów.
      Ale cala reszta mi się podoba - moja praca, kontakty, nieoczekiwane i oczekiwane spotkania. No i oczywiście - zapachy!

      Usuń
  2. O tak, you should be! Zachwycił mnie pamysł z wachlarzami, super!
    A kiedy wracasz?

    Tru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracam w sobotę! A potem jadę znowu - jeszcze nie wiem, którego dokładnie dnia, na pewno muszę być w Barcelonie na zamknięcie 28go maja i potem, by osobiście zapakować i wysłać obrazy.

      Usuń
  3. You should be famous!

    OdpowiedzUsuń