Ostanie kadry z Barcelony
(to wdzięczny sposób na zarabianie - obok bańkowego pana stoi pojemnik na pieniądze - i ludzie wrzucają, nawet ci bez dzieci - z wdzięczności za kapitalny widok).
Kasia kochana, pomagając targać ciężką torbę (nie mam pojęcia, co tyle ważyło???), wsadziła mnie w samolot.
Podróż dzienna, więc liczylam na piękne widoki.
No cóż. Nad chmurami, więc przez większość czasu widać było jedynie dość gładką, białą powierznię, czasem różnicującą się. Wówczas przypominało to śnieżną krainę
I wiecie, dużo tego żelastwa lata w eterze. Co chwila mijaliśmy samoloty.
Podróż upłynęła na miłej pogawędce z panią obok i się pochwalę, że na ziemię polską zeszłam z nowym, panienkowym zamówieniem.
A propos ziemi polskiej - rzepak wygląda... no, wygląda.
Moi mężczyźni powitali mnie entuzjastycznie - Gucio przybiegł z pękiem bzu, trzymanym w górze - jak kelner, lawirujący z tacą - 'Mamo, tu jest liszka, możesz ją zobaczyć".
Nie wypuszczał ze swojej rączki mojej dłoni, c chwila ją całując (mimo, że pachniała Estee Estee Lauder - a więc mocne aldehydy).
Jutro urządzamy sobie święto - żeby się sobą nacieszyć.
Ale też czeka mnie dość ważna rozmowa - tym razem z dziennikarką, a raczej redaktorką.
I w ogóle to mi wyszło, że być może w Barcelonie znajdę się już za... 13 dni. To nie jest przykra okoliczność.
Optymizm i radość - tak trzymać! :)
OdpowiedzUsuńNie trudno mi o to!
UsuńGratuluję zamówienia z przestworzy!!! Brawo!
OdpowiedzUsuńI zazdroszczę tego, że nie musiałaś się żegnać z Barceloną na długo. :) To musi być cudowne uczucie, że niebawem tu wrócę! Ach...
To prawda - miejsce w hostelu mam, zamówienie podreperuje nadszarpnięty budżet, więc moja tęsknota (mająca miejsce, oczywiście) ma słodki smak
Usuń