Znowu w Barcelonie!
I znowu przy starcie samolotu doznałam szaleńczego ataku radości. Więc - tym bardziej, że małe turbulencje nas nie ominęły - uznaję, że strach przed lataniem w moim przypadku nie ma miejsca.
Cieszy mnie to bardzo, bo tym razem widoki... nieziemskie
Z lotniska szybciutko przemieściłam się do miasta, bo tylko niecałe dwie godziny dzieliły mnie od koncertu Maidy Garcia (pamiętacie panią z perfumerii pod Barceloną? to Ona!).
Koncert country - przyznam się, że ten gatunek nie jest mi najbliższy - ale jakie zaskoczenie!
Maida powitała mnie po przyjacielsku, serdecznie, a potem, kiedy wyszła na estradę, mało mi trampki nie spadły.
Fantastycznie - nie sposób było usiedzieć, głos o wielkiej sile, chropawy, stylowy - ale też i przyjemnie liryczny. Wybitna muzykalność.
Wspaniały występ, żywiołowy, porywający!
Jej energia udzielała się słuchaczom i bywalcom klubu XXIII Guitars.
Jestem pod wielkim wrażeniem - i pomyśleć, że do tej znajomości doszło dzięki mojemu... węchowi, bo dosłownie poczułam, wchodząc w małą uliczkę w Granollers, że tam MUSI być interesująca perfumeria.
W tygodniu się widzimy, zanosi się na wspólny projekt..
A Barcelona cieszy - jakżeby inaczej. Udało mi się zatrzymać w tym samym hotelu, nawet łóżko to samo.
Teraz - a dochodzi czwarta w nocy, na dole, w kafejce (Coco się ona nazywa, jak ładnie!) goście dopiero się rozchodzą.
To i ja już pójdę. Jutro w planie plaża i... nie uprzedzam faktów.
Na koniec - najbardziej frapujący nocny balkon przy Pasażu Gracia
No co tu dużo mówić... dobrze jest!
Zazdroszczę wyprawy :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się - sama sobie zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńZdjęcie balkonu powala!!! Jak ujęcie z filmu! Również Ci zazdroszczę takiej temperatury życia i aury tego miasta oraz ludzi. :)
OdpowiedzUsuń