WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 18 stycznia 2015

Dom ze snów

Proszę włączyć - to ważne


Dawno, dawno temu...
W poprzednim wieku...
Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły podstawowej...
... zaczęła mi się śnić historia w odcinkach. Głównym bohaterem był dom.


Pomiędzy poszczególnymi sekwencjami przerwy wynosiły czasem i 2 - 3 lata lub rzadziej, układając się jednak chronologicznie.

Rozłożysta budowla, w dawnym stylu, w otoczeniu ogrodu, znajdowała się w każdym śnie. Nie było ich więcej niż 4 - 5, ale zawsze bardzo sugestywne. Budynek miał charakterystyczny szczegół - jakąś spiczastą konstrukcję - stożek?

Najpierw zostawałam "przyjęta" do domu, jakby do pensjonatu (każdy wers to jeden "rozdział")
Potem zostawałam jego właścicielką.
Po pożarze, przy którym mnie nie było, ucierpiał dach - naprawiałam go, wymieniając dachówki.
Przechadzam się po ogrodzie, o zmierzchu, widząc majaczące postaci swoich "podopiecznych"?

Niektóre sny bywają kojące, towarzyszą im emocje - te o domu zostawiały silne wrażenie obcowania z prawdą, co przyjmowałam jako coś ciekawego, jednak bez uczuciowego zabarwienia.
Dopiero po obudzeniu dziwiłam się, że jestem gdzie indziej.

Przyjaciółce, którą niezwykle cenię za trzeźwość umysłu (na dodatek skojarzoną z poczuciem humoru), zdradziłam swoją senną historię. Anna zmarszczyła brwi i powiedziała "Jeśli zobaczysz ten dom, będziesz wiedziała, że to on".
Taaak....
Dziesięć lat temu, pojechałam na wycieczkę z moim przyjacielem, do Milanówka - i nagle, z okien samochodu, zobaczyłam MÓJ dom. Zwieńczony szklaną piramidką - świetlikiem.
Prawie w biegu wyskoczyłam z auta i wpiłam się dłońmi z parkan.
Słyszałam, jak krew mi pulsuje, oddech przyśpiesza


Nie miałam odwagi, albo może gotowości, by tam wejść, ale po przyjeździe do miasta przewertowałam w bibliotece milanowskie wille i znalazłam - Willa Sulima albo Pod Matką Boską.

Wzniesiona ok. 1925go roku, zaprojektowana przez Oskara Sosnowskiego, w czasie wojny siedziba gestapo, po wojnie - UB... Potem podzielona na mieszkania komunalne, po odzyskaniu przez potomków pierwszych właścicieli sprzedana. Obecny właściciel - handlarz nieruchomościami, pozbył się mieszkańców, z wyjątkiem jednej upartej starszej pani, której postanowił nie dać ani grosza, tylko ją eksmitować.
Przegrał już o to dwie sprawy, ale męczy staruszkę dalej - pewnie licząc na jej zejście.

Ponieważ dość niespodziewanie znaleźliśmy się z Wojtkiem niedaleko Milanówka, namówiłam W., by podjechał w pobliże  Willi pod Matką Boską.


Opustoszała, wyglądała na niezamieszkałą, ale w kierunku furtki, głośno i nieco ochryple szczekając, podbiegło psisko o poczciwym, jakby śmiejącym się pysku - co dało nam nadzieję na obejrzenie budowli z bliska. Skoro jest pies - to i człowiek.
I faktycznie - po dłuższej chwili z domu wyszła wspomniana starsza pani i dzięki jej uprzejmości (wzięła nas za potencjalnych kupców) umożliwiła mi/nam coś, o czym bym nie marzyła - oprowadzenie po wnętrzach.

Najpierw bardzo, bardzo uważnie, stawiałam stopy na omszałych schodach prowadzących na okazały taras - werandę.


Kiedy naciskałam klamkę do głównych drzwi, miałam wrażenie, że serce mi wyskoczy, tak łomotało.
Dom nie ogrzewany od ośmiu lat, serce się krajało.
Najsilniej podziałał na mnie parter, a szczególnie pokój z tarasem.



Ale wejście na klatkę schodową i oglądanie górnych pomieszczeń nie należało do przyjemności.
Czemu - nie wiem.






Wyobraźcie sobie Państwo, że wszystkie detale - podłogi, okna, nawet żaluzje, są oryginalne, niezmieniane od 1925go roku...
Świetlik, znak rozpoznawczy Sosnowskiego, początkowo z szybek kryształowych, bardzo ucierpiał.


Piękna Matka Boska w trochę lepszym stanie


Na strych weszłam niechętnie



I w sumie z uczuciem ulgi dotarłam do werandy z wyjściem.




Od tamtych odwiedzin minęło parę dni - i towarzyszą mi zmienne uczucia.
Ale nie mam takiej przemożnej, jak kiedyś, chęci, by jeszcze raz tam pojechać.
Dom został wpisany na listę zabytków - i jest na sprzedaż.
Bagatelka, dwa miliony.

Za to przed snem zawsze przypominam sobie niedawną wycieczkę - ostatnio to mnie uspokaja, daje odskocznię od intensywnych starań związanych z wystawą.
Myślę też o miłej starszej pani, która od paru lat mieszka z wielkiej budowli, otoczonej starodrzewem, sporo oddalonej od drogi, zupełnie sama (no, nie, z psem - suką Sonią).

Czy nastąpi jakiś dalszy ciąg?
Ciekawa jestem...


20 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jednak się przełamałam żeby przeczytać historię z dwóch światów. To mnie przeraża do szpiku kości, przechodzenie obrazów sennych do świata realnego. Przeraża mnie nieznajomość tego "procesu" ? Zdjęcia piętra i strychu sprawiły że struchlałam, uciekłabym stamtąd, zwłaszcza, że od zawsze, ale i dziś śniło mi się czołganie po ruinach, gruzach, z drewnianym dachem tuż nad głową. Takie klaustrofobiczne sny mam non stop. Było też małe okienko. :( Przysięgam.

    Niemniej, po przeczytaniu całej historii, tak jak i Ty, jestem ciekawa czy będzie miała ciąg dalszy. Albo jaki? I zmartwiła mnie ta babcia. Jak ona tam żyje? Może tylko dogląda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to nie przeraża - zawsze zostawiam sobie przyjazny margines na "to, co niezbadane".
      Ja w ogóle nie mam snów cyklicznych - poza ww. Zazwyczaj śnią mi się odłamki rzeczywistości, potrzaskane, jak w kalejdoskopie.
      Babcia mieszka tam na stałe, od 1972go roku. Nie ma innego lokum. Wyobrażasz sobie - cały dom pusty, i tylko ona jedna. W jedynym, ogrzewanym kaloryferkiem elektrycznym, mieszkaniu.
      Bo mnie trudno to sobie wyobrazić.

      Usuń
    2. Ja sobie jestem w stanie wyobrazić niedolę, fizyczne uciążliwości mieszkania tam, ale co z kwestią bezpieczeństwa. Przecież ta kobieta jest wystawiona na tacy. To mi się w głowie nie mieści. Jednak zakręty życia bywają takie a nie inne, są bezlitosne i przypierają do muru.

      Usuń
    3. Jeszcze chciałam dodać, że piętra tego domu, a zwłaszcza strych wywołały u mnie uczucie, jakbym była w matni. Zgadzam się, co do parteru, jest taras, otwarta przestrzeń, światło, życie za oknami! Jest czym oddychać (gdzie uciekać) !

      Usuń
    4. Tak, no właśnie - samotna starsza pani na pustkowiu praktycznie. Okropne.
      Zaś co do domu - ja zazwyczaj źle się czuję na dole domów piętrowych - podświadomie wyższe kondygnacje mnie przytłaczają, ale tutaj - odwrotnie. Może faktycznie ucieczka łatwiejsza?

      Usuń
  3. Cudna historia, chciałoby się czytać dalej, czytać i czytać... uwielbiam stare domy/budynki z tzw. duszą (często też wzbudzają we mnie jakiś irracjonalny niepokój, ale to już inny temat). W Milanówku wiele takich willi, mających czasy świetności za sobą (przeglądam galerie w google), ta też widnieje, jednak z nieco innymi danymi (rok budowy 1913; no stare, czarno-białe zdjęcie z kobietą i mężczyzną siedzącymi na frontowych schodach!). Tylko obecnej mieszkanki żal, ale ileż to się słyszy o podobnych procederach w całej Polsce... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - tak, są dwie daty budowy, ta chyba bardziej prawdopodobna.
      A w Konstancinie ile takich domów! Zasmucają, niepokoją.
      Przynajmniej - tak się pocieszam - "moja" willa ocaleje ze względu na wpisanie na listę zabytków. Ale cena absurdalna, czy ktoś się trafi do odrestaurowania?
      Babcia poczciwa, dwie córki tam wychowała, teraz samiutka i jak na złość (pośrednikowi) zdrowa.
      Dziękuję!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna historia i piękny dom, nawet teraz. To moje klimaty, bo w nich jest dusza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia bez zakończenia, dom za chwilę z niekompletnym dachem -ale zgadzam się, wciąż przepiękny. Prawdziwy.
      Dziękuję!

      Usuń
  6. Nie dziw się , że nie było tam fajnie - duchy gestapo swoje robią .
    Mnie się zdaje że ona raczej jest 1925 niż 1913 , ma cechy modernistyczne , a 1913 to raczej albo secesja albo eklektyzm bądź cechy świdermajeru ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gestapo i UB - ale mnie to dotknęło jakby osobiście. W Warszawie jest mnóstwo miejsc kaźni, ale jakoś na mnie to nie oddziałuje.
      No więc właśnie też myślę, że to wczesny modernizm.

      Usuń
    2. No właśnie , te lukarny , zaokrąglone narożniki , szerokie okna...

      Usuń
  7. Niesamowita historia :) pasuje mi do Ciebie :)
    tylko staruszki żal....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Staruszki bardzo żal... myślę o niej, szczególnie wieczorami, przemiła pani

      Usuń
  8. Historia niesamowita; dreszcze chodzą mi po plecach.
    Ciekawe, czy dałoby się skądeś wydobyć zdjęcia dawnych mieszkańców tej willi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie tak - córki (wnuczki?) dawnych właścicieli były w Polsce już po dwutysięcznym roku. Pewnie trzeba byłoby skontaktować się z tym bezwzględnym pośrednikiem, a to mi się nie uśmiecha... Gdyby się dowiedział, że nie mam zamiaru kupić domu, potraktowałby mnie per noga. A przez ten cały czas, kiedy willę wystawił na sprzedaż (parę lat temu), byliśmy jedynymi oglądającymi.

      Usuń
    2. Widzę że temat już raczej nieaktualny, ale ja bawiłam się tam w dzieciństwie i znam ostatnich domowników łącznie ze starszą Panią która jest tu wspomniana;). Ostatnio moje wspomnienia wróciły do tego domu, bo było to moje ulubione miejsce zabaw. Jestem starsza więc teraz chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o historii tego miejsca, a niestety z domownikami z którymi kiedyś dobrze znała się moja rodzina już straciliśmy kontakt. Mam pytanie apropo wzmianki o gestapo. Skąd ma Pani taką informację, że była to ich siedziba? Spytałam taty czy słyszał kiedykolwiek coś na ten temat od wujka, ale zdecydowanie zaprzeczył.

      Usuń
    3. Tak się składa, że jestem wnuczką tej starszej Pani (od strony jej syna,ponieważ ona wychowała córkę i syna, a nie dwie córki). Wychowałam się tam.Wspomniana historia starszej Pani jest trochę inna niż ją przedstawia, ponieważ może opuścić to miejsce w każdej chwili tylko jest upartą kobietą.Babcia nie utrzymuje ze mną kontaktu od wielu lat mimo, że mam już 19 lat.

      Usuń