Osoba, dla której przeznaczyłam obrazy, jest postacią wyjątkową i chyba nigdy nie dającą się do końca poznać. Niezależna.Wybitnie inteligentna i z poczuciem humoru przechylającą się w stronę ciemniejszego zabarwienia. Z wyobraźnią. Nieco sarkastyczna.
Pasją N. są książki - ale też kaligrafia (to z tych, o których słyszałam).
Mimo utrzymywania pewnego dystansu, N. nie jest w stanie ukryć wewnętrznego ciepła i serdeczności - o których miałam szczęście się dowiedzieć wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałam (po śmierci Taty).
Na żywo - raczej cicha, typ słuchacza. Nosi się na czarno zazwyczaj, trzyma się na uboczu - chyba nie z nieśmiałości, lecz z wyboru.
Ale to żadna szara myszka.
Wprost przeciwnie - osobowość, która zaciekawia, fascynuje. Zdania, nie wypowiedziane do końca, są ciekawsze, ta jedna trzecia, pozostawiona przez N. w ciszy, bywa prawdziwym wyzwaniem dla inteligencji i wrażliwości... mojej.
Wracając do obrazów - zaplanowałam hen, dawno, dwie niespodzianki. Na postawie obserwacji i uwag N.
Morze Czarne.
Chyba z miesiąc temu już namalowałam - szare. Ciemne.
I wiedziałam, że to nie to.
Patrzyłam na nie czasem, nie ponaglałam rozwiązania.
Aż w pewnym momencie poczułam impuls do działania - czarną, matowo aksamitną farbę wycisnęłam wprost na obraz, nie bawiąc się w żadne palety - z odbić palców powstały chmury
A potem, już przykładnie, szerokim ławkowcem wydobyłam Morze.
Jakby mi skrzydła urosły u ramion! i dzięki znanemu portalowi społecznościowemu mogłam od razu obwieścić to N., która zapewne nie przeczuwała, czemu się tak cieszę, jak dziecko (bo nie pokazałam ani kawałka).
Fotografowałam Morze jeszcze w nocy - tu jest ciemniejsze, enigmatyczne (poniżej)
Ale - no niestety, muszę to napisać - zdjęcia nie oddają tego, co na żywo.
Niestety.
Drugi obraz - Sowy - malował się właściwie sam i bez przygód.
Oszczędny w kolorach, choć mógłby być jeszcze bardziej minimalistyczny - ale nie chciałam.
Nastrój jesienny wprowadził pomarańcz, ale żeby nie było za sentymentalnie - dodałam chłodnego błękitu.
No i Sowy - na początku miała być jedna, ale wydał mi się ciekawszy "mimiczny" dialog między nimi.
I są dwie.
... i druga
Oraz całość
Ach, to czekanie potem - doszła przesyłka?
Z jakim przyjęciem się spotka?
Z dobrym! To już wiem.
Aj Justysiu, poczułam sie wywołałana do tablicy przez Twój ostatni post dot. komentarzy. A jako, ze od dawna czytam na bieżaco każdy Twój nowy wpis radując oko i nasycając duszę to nie mogę pozostać przyczajonym tygrysem.
OdpowiedzUsuńLektura Twojego bloga jest dla mnie wielka przyjemnoscią, żeby ocenić jak wielką podam takie porównanie - zostawiam sobie zawsze ta lekturę na sam koniec, po innych blogach. A ja od dziecka najlepsze zostawiałam zawsze na koniec.
Zawsze mnie zadziwia, co jeszcze fajnego stworzysz .. Morze Prawie Czarne dosyc oryginalnie powstało, ale nie wiem czemu te chmury uparcie kojarzą mi sie z bakteriami powiększonymi pod mikroskopem niczym z rycin podręcznika biologii :] Wybacz za moje skojarzenia :]
Sówki piękne, tylko troszkę groza mnie ogarnia, jak patrze na całosć.Jakby to był bardzo mroczny i niebezpieczny las.
Najbardziej mnie ujał ostatni piesek :)
Bardzo mi miło! Ja też zawsze najlepsze zostawiam na deser. Naprawdę się cieszę, że się odezwałaś.
UsuńSkojarzenia nie są dla mnie przykre - sama mam wiele niestandardowych skojarzeń, jeśli chodzi o sztukę, podchodzę więc do wszystkich, cudzych też, z dystansem i humorem.
Sówki... myślę, że dla siebie nieco bym je rozweseliła, ale takie mroczne wiem, że bardziej spodobałyby się obdarowanej.
Zaś Piesek - nie, tu niczego bym nie zmieniła.
Ahh i przepraszam za chaotyczne wyrażanie się, ale nie mam i nigdy nie miałam takiej lekkości "pióra", jak Ty.
OdpowiedzUsuńChaotyczne? Nie zauważyłam. Akapity są, zdania nie za długie - jak dla mnie, w sam raz.
UsuńAch! Oba obrazy takie klimatyczne! Cudne.
OdpowiedzUsuńDziękuję! właśnie o klimat, dość specyficzny, mi chodziło.
UsuńSówki fajowe! Morze przypomina mi trochę Twoje dawne rysunki, które jakiś czas temu na blogu zaprezentowałaś, i wiem, że kiedyś podobałoby mi się szalenie, ale teraz, kiedy raczej pożądam kolorów niż czerni, nie chciałabym mieć u siebie takiego obrazu. Zbyt ponury. Za to, chyba zainspirowana nim (nim, i Molo) całkiem przypadkowo stworzyłam dziś pejzaż - fotografię - morskie klimaty w odcieniach sepii :)
OdpowiedzUsuńKamena
Słusznie - Morze ma wiele wspólnego z rysunkami.
UsuńJa również jestem fanką koloru - we wszystkim.
Bardzo mnie zaintrygowałaś tą fotografią. Da radę jakoś gdzieś ją zobaczyć?
Jeżeli chcesz - mogę przesłać Ci ją na maila :) W stanie surowym, co prawda, trochę żałuję, że nie potrafię obsługiwać programów do obróbki zdjęć... może czas się nauczyć? ;)
UsuńKamena