Pora na kolejne Panienki - tym razem wzięłam się za osobę, którą mam wielką przyjemność znać osobiście.
Są tacy ludzie, którzy emanują na odległość pozytywną energią, powodując, że człowiek w ich towarzystwie czuje się sam weselszy. I taka jest M. - po pierwszych słowach zamienionych przez telefon wiedziałam, że to może być dłuższa znajomość.
Żywa umysłowość, wielość zainteresowań, poczucie humoru i wręcz serdeczność tej (nawiasem mówiąc) niebieskookiej blondynki z wijącymi się, niesfornymi kosmykami, powodują, że do obrazków podchodzę w szczególny sposób, jakby bardziej osobisty.
Co ma swoje dobre i złe strony. Dobre - bo praca jest radośniejsza, złe - bo i narzucam sobie większą odpowiedzialność.
Wracając do zlecenia - M. długo dojrzewała do posiadania własnej Panienki, ale kiedy zobaczyła na żywo jedną z nich - zdecydowała się. I tak zaczęłyśmy omawiać szczegóły i szybko się okazało, że zamiast pojedynczego obrazka będą trzy - egipski (M. to pani archeolog, specjalizująca się właśnie w Egipcie), tortowy (piecze cuda po prostu, również na zamówienie) i węgierski (nawet uczy się węgierskiego!).
Długo myślałam, który obrazek ma być pierwszy i postanowiłam zacząć od wyzwania.
Egipt - co umieścić? Pewne rzeczy są oczywiste (piramidy, mumie, sfinks, hieroglify itd) i każda z nich już może symbolizować Egipt. Dlatego wybór wdał mi się ciekawy.
Hieroglify - symbole - znaki.
Szczególnie jeden - oko Horusa (Ozyrysa). Prawe - symbol Słońca, lewe - Księżyca.
To pierwsze - aktywność, siła, przyszłość i przede wszystkim nieustanne odradzanie się.
No i fajnie, wszystko pasuje. Tło - czego nie widać na zdjęciu, robionym o zmierzchu, namalowałam ciepło beżowe. Kiedy przyszło do oka - okazało się, że pod względem artyzmu, cech znaku graficznego, jest zarazem genialne i pełne tajemnic.
O ułamek mm przesunięta krzywizna - i już oko staje się zdziwione albo groźne, czy po prostu nie egipskie.
Absolutna doskonałość.
Co będzie dalej?
Chyba się nie powstrzymam (po ostatnim Karaluchu) i trzasnę jakiegoś żuka na "S", może niejednego.
Mam przeczucie, że ten obrazek mnie zaskoczy.
I to mnie cieszy.
Justynko, kiedy tylko zobaczyłam informację o nowym wpisie w blogu, przybiegłam, jak na skrzydłach i... Jest!! :) Udżat -jak moje, też jeszcze bezrzęse -jako blondynka zawsze miałam z tym problem ;)
OdpowiedzUsuńA teraz czuję się, jak przy pierwszym rozdziale nowej książki ulubionego autora -co będzie dalej? Dokąd poprowadzi Cię pędzel i Twoja niezwykła wyobraźnia?? I nie mogę podglądać, jak się to skończy!! :)
I bardzo dziękuję za wstęp... Aż się zarumieniłam... :*
To mówiłam ja, Magda :) coś logowanie G+ mi nie działa...
Magdo - jakże miło mi czytać twój komentarz! To wielka przyjemność wiedzieć, że ktoś czeka na dalszy ciąg, na dalsze wpisy i postępy w pracy. Śmiem twierdzić, że jeśli uda mi się zrealizować dalsze zamierzenia - a są pełne wyzwań, ciekawych będzie więcej.
UsuńI ja nie wiem dokładnie, do czego mnie doprowadzi wyobraźnia, czy nastrój obrazka będzie taki, jak w zamyśle - czyli tajemniczy, sugestywny, bo jestem bardzo wymagająca.
wstęp - nie masz się co rumienić, taka jest prawda, a ja mam wyczucie w stosunku do ludzi, mój "czuj" nigdy mnie nie zawiódł.
Logowanie u mnie też szwankuje - więc to mówiłam ja, autorka.
A reszta też siedzi i zagryza pazury i tupie z niecierpliwej chęci zaspokojenia własnej ciekawości :D
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! JN.
UsuńOj , podskakuję z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńJa nie śpię! I wszystkim się chwalę :-D
UsuńKochane moje Czytelniczki! dziękuję!
Usuń