No więc obrazek z Agnieszką II rozwinął się nieoczekiwanie - ja już wiem, co było później, ale Państwu i Zleceniodawczyni chytrze pokażę jedynie fragmenty.
Tego nie było w planie.
Skądinąd wiem, że Agnieszka ma dwa koty - słusznie więc liczyłam na jej przychylność.
Co do niespodzianek - po odprowadzeniu Gucia do przedszkola, i pierwszej (nie celowo) nieprzespanej w życiu nocy, siedziałam sobie w skupieniu, cyzelując kocie ucho, aż tu nagle - ŁUBUDU, i tylko widziałam czarno białą smugę czyli Pepę, która nabrała z przerażenia ponaddźwiękowej prędkości, przemieszczając się do gniazda czyli szafy.
Sprawcą zamieszania okazał się skoczny aloesowaty kaktus w pokaźnej donicy, który spadł w półki pod sufitem, odbił się od stołu i wylądował na podłodze, siejąc naokoło czarnoziemem.
(nawiasem mówiąc - nie lubię kaktusów ani roślin doniczkowych z kolcami, szczególnie, od kiedy usłyszałam, że oznaczają zazdrość w związku - bo co prawda nie jestem przesądna, ale tylko dlatego, że to przynosi nieszczęście).
Cale szczęście kaktus tylko potrącił sejf należący do Gucia, będący jego ulubioną ostatnio zabawką (poza przedlużaczami i lampkami - stale na topie). Od kiedy kupiliśmy Mu "sejfa", jak mówi, ma go stale przy sobie - na razie nie trzymając niczego w środku.
Czyżby zanosiło się na to, że nasz syn wybierze ścieżkę finansowego sukcesu? Zostanie bankierem?
Zdziwiłabym się, powiem szczerze.
Zapraszam na następny wpis - premierowy, z Agnieszką II. Wydaje mi się, że okaże się dość kontrowersyjna...
Twoje koty zwykle mnie nieco straszą... to nie lada wyczyn bo nawet pająki których nie cierpię malowane przez Ciebie zdają się sympatyczne :)) Ciekawe jak będzie tym razem! Gucio będzie kasiarzem!!:):):) Dajcie mu jeszcze stetoskop!
OdpowiedzUsuńAch, na to nie wpadłam! Kasiarz, oczywiście! Nie muszę Mu dawać - bo ma. Nawet dwa. Że też nie skojarzyłam. Wg mnie te kotki są urocze, szczególnie, że zatrzymane w wyjątkowo kocim ruchu.
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię kaktusów. Kiedyś mojej babci (ich wielkiej miłośniczce podówczas) jeden z nich spadł z szafy prosto na twarz (chyba go podlewała), trzeba było wyciągać całe mnóstwo powbijanych igieł :/
OdpowiedzUsuńNo właśnie takie one są - pielęgnuje się takiego, a on jak nie wbije igieł. Miałam kiedyś maleńki kaktusik, w którym igły zbite były w żółte grupki - i przy każdej okazji wchodziły w ciało. Niemal nie do wyjęcia. Taki był wredny.
UsuńOj , coś masz szczęście do nieszczęść z kaktusami , o ile pamiętam to jakiś czas temu ulubiony kaktus Twojego męża coś złego spotkało ? Dobrze , że nie spadł na Ciebie ani Pepę ! A swoją drogą nie macie jakiegoś kaktusowego poltergeista w domu ;) ? coś za często różne doniczki Wam zlatują z wysokości same ;)
OdpowiedzUsuńTak, nie lubimy kaktusów z wzajemnością. Pol...kogo? możemy mieć, bo bym go nie rozpoznała :)
OdpowiedzUsuńJuż doczytałam - u mnie są zjawiska świetlne, natomiast wyspecjalizowany w niewytłumaczalnych hałasach jest dom rodziców.
Pisałam już na facebooku: Gucio robi wrażenie takiego dorosłego chłopca na tym zdjęciu... Czas leci. :(
OdpowiedzUsuń