Dawno, dawno temu, w czasach starożytnych (jak mówi Gucio na wszystko, co miało miejsce dawniej, niż 10 lat wstecz) fascynowałam się sposobem rysowania, który moja Mama (architekt) zwała "jedną kreską" i uważałam za najszlachetniejszy rodzaj.
Aby go posiąść, należy posiadać duże umiejętności, gdyż pozbawienie wszystkich elementów, poza tymi niezbędnymi, wymaga, by te jedyne były trafione "w sam sedes" (tym razem cytat z szanownego męża).
Wokalistka jazzowa, czyli moja Zleceniodawczyni, zwróciła się do mnie z prośbą o wykonanie takiego rysunku twarzy. Coś mi się przypomniało...
(Duftart do Bois Plume Estebana)
No dobrze.
Skoro tak...
I w zbliżeniu
Na tym nie koniec - nie mogłam się powstrzymać
I z włosem
Nie zapominajmy, że dziś Mikołaj - szkołę Gustawa nawiedził wczoraj i to podwójnie.
"Ja poznałem, ten pierwszy był fałszywy, bo to była pani dyrektor, nie dałem się nabrać, a drugi prawdziwy, tylko sobie obciął brodę, więc miał sztuczną".
Naszykował wieczorem buty i skarpety, ja doradziłam jeszcze duże pudło (na wszelki wypadek). Wiedziałam, co mówię, gdyż kupiliśmy synkowi łyżwy.
I właśnie dziś, pierwszy raz w życiu, moi panowie poszli na ślizgawkę.
Ja zostałam trochę z duszą na ramieniu, jako że jestem bardzo bojaźliwa w kwestii upadków.
Ale W. zadzwonił z lodowiska z meldunkiem, że "Gucio nawet się tak bardzo nie przewraca", a z tyłu dobiegł guciowy raźny głos "Chyba ze trzydzieści razy", co niepodziewanie mnie całkiem uspokoiło.
Tak ma być.
Guciowe historie to niezawodny sposob na szczery usmiech na buzi - zawsze :-)
OdpowiedzUsuńDuftart do Bois Plume jest piękny. I z głębią. Kiedyś bardzo lubiłam też wersję bez naszyjnika. A skrzydełka nosa Pani z obrazu ma trochę takie, jakby wdychała zapach :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! K.
Łyżwy to moja trauma, porzuciłem naukę po pierwszym, niekontrolowanym szpagacie, wściekły na wszystkich, którzy mnie do tego namówili ;)
OdpowiedzUsuń