Nad różnymi inspiracjami zapachowymi się zastanawiałam, ale co do jednej, nie miałam wątpliwości.
Zapach, który polubiłam od pierwszego powąchania. Marzycielski, melancholijny, ale i nowoczesny.
Niby słodki, ale nie do końca...
Świeży, ale potrafi zmęczyć...
Ciężki, ale nie duszący...
Trwały, ale dyskretny...
Charakterny, ale nie inwazyjny...
Co może się stać, jeśli zmiesza się słodycz, świeżość, kadzidło i jaśmin? jeśli umie się to robić?
Scent firmy Costume National jest niezwykły, mówię to z pełnym przekonaniem. Oczywiście, to zapach nie dla każdego. Mam to szczęście, że na mojej skórze układa się bajecznie.
Teraz bedzie pierwsza odsłona nowego obrazu - tylko proszę Szanownych Czytelników - pamiętajcie, końcowy rezultat będzie inny.
Więc proszę się za bardzo nie sugerować, ta surowość zniknie.
Aktualnie - jest tak :
Dziś zabrakło mi farb. Niebywałe. Przyzwyczaiłam do małych obrazków i do znikomego zużycia, a tu tydzień z hakiem malowania i już brak WSZYSTKIEGO. Na szczęście mam pomoc w Wojtku, który na prośbę o kupno ciemnego brązu czekoladowego zapytał "Ale czekolada mleczna, deserowa, gorzka, noir?", a na hasło "szarość" - "Bardziej beton czy mysz?" - i przyniósł kolory, jakby wybierane przez doświadczonego malarza.
Nie wiem, czy wytrzymam do jutra bez malowania, szczególnie, że mam zamiar zrobić sobie dzień odpoczynkowy.
Kino i perfumeria. Niejedna.
Jestem wielbicielką tak klasycznego Scent jak i jego wersji Intense z tym że tą drugą znam znacznie lepiej bo o wiele częściej ją noszę.
OdpowiedzUsuńI powiem Ci że do obu tych zapachów po mojemu ta surowość obrazka nawet pasuje. A już zdecydowanie pasują barwy: biel, czerń, szarość.
Ale z tego co napisałaś o kolorach które W. kupował nadmiaru pstrokacizny nie należy się obawiać.
Miłego odpoczywania.
O! Nie przestraszyłaś się! Będzie tajemniczo bo we mgle. I dodam trochę korony sośnie.
OdpowiedzUsuńNa pewno pstrokacizny nie będzie. Choć kolorów dodam.
Odpoczynek mi się przyda, ale chyba po malowaniu, choć ze dwie godzinki.
Chyba już widziałem podobne drzewko na którejś z wcześniejszych Twoich prac :> A Scent Intense uwielbiam, jeden z niewielu zapachów, które podobają mi się od A do Z, i to od paru lat już :)
OdpowiedzUsuńA i owszem,jeszcze na studiach wykonałam taką niewielką pracę. Bo to jest istniejące drzewo, w mojej ukochanej warmińskiej okolicy. Zaczęłam tam przyjeżdżać w wieku 15stu lat, potem była przerwa - i dopiero 2 lata temu byłam ponownie. I wzięłam Scenta ze sobą...
OdpowiedzUsuńJustyno, zaglądam codziennie :-) Wsparciowy komentarz na początek krótki. Scenta nie trawię - na mnie to kmiot i jego pot, pot, pot, pot... Dobrze, że nie umiem pędzla utrzymać prosto, bo paskudną bym miała wizję w tym przypadku ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Wsparcie przyjmuję z wdzięcznością.
OdpowiedzUsuńSpotkałam się z takim widzeniem Scenta, owszem. Ciekawa jestem, czy na mojej skórze się zmienia, czy też pachnę kmiotem i potem i tego nie czuję?
Co do nieumiejętności malowania, to akurat szkoda - mogłoby być śmiesznie. Sama zastanawiam się, czy nie namalować do zapachu, którego nazwy nie wspomnę, pekińczyka, starego, wyleniałego, z wystającymi zębami i oddechem, od którego więdną kwiaty.
Drendus czyli? Nie lepiej więc starą muchę? :D
UsuńO matko, Gryx! Zrobię to! Serio! I antywystawę!
Usuńgenialny pomysł, Gryxiu!
Drendus? Co to? Oświećcie mnie...
UsuńStara mucha będzie boska :)))! ale samotna sosna jest abso-kurna-lutnie genialna i powalająca i uważam , że powinna taka zostać , a do Scenta powinnaś namalować następny obraz :)
UsuńNo więc...co do dryndusa (drendus mówi Gucio) to należy się w którymś wpisie dokładny opis, ale tak na szybko mogę napisać, że są to stare śmierdziele, czyli perfumy wrzucane do worka z etykietką "dla starej baby" - ja bardzo lubię, choć nie wszystkie.
UsuńSosna już przemalowana, ale istoty nie zatraciła.
I ja komentarzem wesprę i pokibicuję, bo Scenta akurat znam. I choć bardzo przestrzenny, przejrzysty wręcz mi się wydaje, i bardzo jaśminowo-herbatkowy, to początek pracy (surowość) bardzo mi się podoba. O wiele bardziej niż sam zapach. Dla mnie praca mogłaby już pozostać niemal taka, jak widać. No...może jeszcze jakąś spadającą plamę bym tam sobie wyobrażała.
UsuńAle ciekawa jestem końca i z niecierpliwością będę podglądała.
emera
A tak nawiasem, spojrzałam na dzisiejszą datę swojego wpisu i poczułam się o dzień młodsza ;)
UsuńSaga
Emero, dziękuję za wsparcie. To naprawdę baaardzo miłe móc prowadzić dialog. Spadająca plama, mówisz? W sensie niezidentyfikowanego obiektu latającego? Tego nie będzie (choć zawsze kuszą mnie małe stworzonka typu gawrony - ale nie spadające), surowość trochę znikła, choć obraz, w moim pojęciu, jest wciąż ascetyczny.
OdpowiedzUsuńKoniec - jutro (czyli dziś po nocy).
To i mój komentarz niech Ci wsparciem będzie, choć do tych zapachów jest mi daleeeeko, daleko!
OdpowiedzUsuńNatomiast sosna jest bezkonkurencyjna w tym swoim ascetycznym kształcie, ale Ty przecież najlepiej czujesz, jaki wyraz ma mieć obraz, żeby "pasował" do zapachu. W.
Dziękuję bardzo, dosłownie za kwadrans, po kawie, napiszę o dalszym ciągu. Mnie też niby daleko do takich zapachów, ale Scent jest wg mnie wyznacznikiem nowej klasyki. Ktoś po prostu musiał go wymyślić! Kamień milowy.
UsuńLubię taką oszczędność środków wyrazu. No, może nie AŻ taką, ale zapowiada się intrygująco. I rzeczywiście scentowo.
OdpowiedzUsuńDostałam Twoją wiadomość, powoli wracam (chyba). Zadzwonię wkrótce.
O, tak, Scentowo jest bardzo. Cieszę się, że wracasz i wspieram mocno.
UsuńKmiot i jego pot, pot - :D będzie to za mną chodziło. A już myślałam że kupię se ten perfum .Padnę :D ;D. Cokolwiek bys teraz nie namalowała i tak będę widzieć... dawno się tak nie uśmiałam.
OdpowiedzUsuńDrzewo piękne i kolory subtelne, tyle że ten kmiot hahaha a miało być smętnie ;D
Justyno, jesteś tytanem pracy, zawsze czekałam z niecierpliwością ( i czekam nadal) na następny wpis, a tu okazuje się , że miałam zaległości!
Saga
Wiesz, Sago, ja się uodporniłam na śmieszne i niepochlebne komentarze dotyczące perfum (a miałam wyjście? Nie!). I przechowuję w pamięci tylko miłe opinie o zapachu, np. "szorstki cytrus" o Cristalle Chanel.
UsuńNie jestem tytanem, tylko praca mnie uskrzydla! Malowanie, kiedy w perspektywie jest wystawa, prac specjalnie na nią, to wspaniała motywacja.