Dziś rano, przed przeklętym basenem, spojrzałam na obraz - ale kicha.
No przecież beznadziejna jest ta antylopa!
Wyglądała, jakby w jej tyłku i w szyi siedziało dwóch karzełków, ktorzy poruszali się na szczudłach, udających nogi antylopy.
Piszę na temat rysunku w poprzednim wpisie, nawet nie bedę go tutaj wklejać
albowiem...
gdyż...
Jest już Nowa Antylopa!
Z rogami.
I w ogóle.
No i jak?
Jest lepiej, prawda?
A ja na fali uniesienia oddalam się na spacer z psami.
W oparach chloru z basenu (wciąż go czuję).
Ale Gucio zadowolony z basenu?? Antylopa jak żywa!!! Czekam na c.d.
OdpowiedzUsuńA pewnie, że zadowolony - wciąż pyta, kiedy pójdziemy na basen. TA antylopa faktycznie, jak żywa, dziękuję!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Choć tamta była interesująca, ale bez wdzięku i lekkości antylopiej.
UsuńZgrabna ta antylopa! Prawdziwa modelka! W.
OdpowiedzUsuńJa mam wręcz skojarzenia z baletnicą. Dziękuję, cieszę się, że tak uważasz.
UsuńPiękna ! Niesie się jak primabalerina w głównej roli pewna swojego wdzięku i urody - i tak trzymaj :)
OdpowiedzUsuńParabelko - rogi są również dzięki Tobie. Tak mi majaczyło, żeby je namalować, ale twoja opinia spowodowała natychmiastową zmianę. Bardzo dziękuję - miło mi to czytać.
OdpowiedzUsuń