Forma podniosła, bo przyznam się, że uważam, że trafiony do sko na le.
Dzięki komentarzom pozbyłam się obaw, że jest zbyt "surowy" i jedynie dodałam mu tajemniczości.
Może zacznę od góry - czubek sosny spowiłam mgłą.
Dodałam też drzewu ubranko, żeby jednak nie było takie gołe.
Dzięki temu, że gęstą farbę (która zresztą nie jest pełną czernią, ale głęboką szarością) kładłam bardzo grubo, uzyskałam fakturę, która uwypukliła się po delikatnym gładzeniu wystrzępionym pędzlem.
Czy nie wygląda pięknie?
Po bokach Drzewa namalowałam drugi plan - uzyskałam przestrzeń.
Odcienie na niebie to popielaty z odrobiną wypszałej myszy - więc obraz, pozornie czarno biały, w istocie sprawia wrażenie bogatszego w kolory.
Wspomnę przy okazji, że nie uznaję określenia "szare dni" - ten kolor w naturze złożony jest zawsze z wielu innych, nie nudzi mnie, wprost przeciwnie, doskonale się w takiej aurze odnajduję i wiele widzę.
Spód obrazu, ciemny i ciężki w pierwotnej wersji, też rozjasniłam.
Nie powiem, na farbie nie oszczędzam.
Wreszcie - całość. Jak dla mnie - cały Scent, cały on.
Wiecie, że kiedy spojrzałam na Drzewo w ostatecznej postaci, wgapiałam się w nie tak długo (co było bardzo przyjemne), że spóźniłam się do kina.
Ale pani bileterka wszystko mi opowiedziała.
Mam już szkic następnego.
Ale nic więcej nie zdradzę.
Piękne. Naprawdę. W jakiś sposób kojarzy i się z tradycyjnymi japońskimi litografiami.
OdpowiedzUsuńObraz jest melancholijny i zadumany- jak Scent.
Dziękuję... Mam serce do Scenta, szczególnie Intense. Z japońszczyzny korzystam często, fascynowały mnie od dziecka. Ich szlachetność, sposób potraktowania tematu, rozwiązania plastyczne.
OdpowiedzUsuńMelancholijny, a nie smutny - choć było blisko, kiedy tubki mi się pomyliły w półmroku - jasna z ciemną szarością.
Ascetycznie i pięknie zarazem. Teraz czekam na starą muchę ;)
OdpowiedzUsuńMam coś takiego na ręku. Teraz planuję coś orientalnego...ale nie insekta...
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy bardziej mi sę podoba sosna czy niebo, które wyszło doskonale.
OdpowiedzUsuńAle i tak jak spojrzałam, a właśnie wróciłam z pracowni to zajarzyłam: sosna.. acha, pot kmiota ... i gęba mi się już smieje, chociaż obraz jest taki niepokojąco dramatycznie wytworny
Saga
Ależ go świetnie określiłaś! Muszę Ci, przy najbliższej okazji, dać koniecznie spróbować Scenta. Ale nie powiem, że to kmiot. Może sama poznasz?
OdpowiedzUsuńJustyno, zaniemówiłam. Piękne!
OdpowiedzUsuńCzy ten obraz docelowo ma zostać w pefumerii?
Dziękuję, Aileen.
OdpowiedzUsuńNie, nie ma zostać, wszystkie obrazy są moją własnością. Czyli do kupienia.
To jest przepiękne! Bardzo bardzo bardzo piękne. Chyba na razie mój fawooryt... ze wszystkich. Najpiekniejsza jest przestrzen: za drzewem, miedzy drzewem na oglądającym, w górze.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - mój też... na razie. Właściwie nie mam żadnych zastrzeżeń do tego obrazu - w stosunku do ok. 300stu, które namalowałam, nie czepiam się może ze trzech.
UsuńA ja stanowczo protestuję przeciwko pogłosce, jakoby w SI pot tkwił, i nie ważne, czy kmiota, czy "pański" jakiś! Potu nie ma. Nie ma i basta (basta, pauza, pat)! :)
OdpowiedzUsuńMnie to nie przeszkadza, że tak mówią. Prawdziwie wielkie dzieła sztuki (Scent) nie mogą podobać się wszystkim. Chyba, że Cię to obrzydza, że ktoś twierdzi, że Scent śmierdzi.
UsuńA w życiu! Jestem nieodporny na takie wywrotowe sugestie ;)
UsuńPięknie wyszło! Cieszę się, że jednak nie przybyło kolorów.
OdpowiedzUsuńUsychające drzewo na pierwszym planie, a ja w powietrzu węszę mnóstwo wilgoci - to ta mgła (Scent, faktycznie, wiglotnym zapachem jest). Wrażenie - jak w górach po deszczu, kiedy paruje las i w górę unoszą się poduchy mgieł.I wydaje mi się, że sosna rośnie nad przepaścią. Może dlatego, że jest drugi plan, a pomiędzy ta mgła, która ponad krawędź urwiska się unosi. Aż mam ciary. Lubię takie klimaty.
emera
emera
Ależ to przyjemność, kiedy się okazuje, że wszystkie moje zamysły dot. obrazu są czytelne, a nawet odczytujesz więcej, niż wymyśliłam (bo wymyśla się część tylko, a reszta się domalowuje sama). Uwielbiam wilgoć w powietrzu, rześkim powietrzu.
UsuńDziękuję, Emero!
Obyś był dobrym prorokiem!
OdpowiedzUsuńZe sprzedażą nie jest tak oczywista sprawa. Ludzie często nie kojarzą, że obrazy można kupować, szczególnie, jeśli wiszą w miejscu, w którym sprzedaje się co innego.
Nawet moja znajoma dopiero po dwóch dniach wpadła na to, że może mieć obraz na własność. Poza tym wiele osób zakłada, że nie stać ich na kupno obrazów, a nawet nie zapytają o cenę.
Trzepana gorączką powiem tyko jedno - absolutna doskonałość , non plus ultra , dokładnie tyle ile ma być i tak jak ma być . Genialne !
OdpowiedzUsuńGorączka bez majaczenia?
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim przepraszam za żart, życzę zdrowia i bardzo dziękuję!
Majaki to wyższy stopień wtajemniczenia , jeszcze go nie osiągnęłam i jak dotąd bredzę wyłącznie na trzeźwo i na zimno ;P
UsuńDziękuję , już jest lepiej :*
Sosna jest cudowna, długo bedą wisiały obrazy w MC? na ostatni wernisaż nie dałam rady przyjść :(
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ale ze 2 tygodnie na pewno.
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie - ale to dopiero w kwietniu (już, o matko)