WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 14 września 2014

Flamenco, Konik i nieoczekiwane skutki upiększania

Kiedy nadchodzi niedziela, zazwyczaj Gucio idzie do Babci, a ja zawsze sobie zamierzam zrobić Dzień Piękności. Tym razem postanowiłam zacząć w sobotę wieczorem.

Wydobyłam swój nowy olejek Beauty Body. Napisano na nim, że to olejek specjalny, suchy, a więc nie zostawiający tłustych śladów oraz ciało potraktowane nim wypięknieje, skóra wygładzi się, zyska nadzwyczajną miękkość i zrobi się niezwykle przez to kusząca.

Ale - na wszelki wypadek - nie zostawiłam sobie eksperymentu na rano. I kiedy już wszyscy spali, horror się skończył, potraktowałam się cudownym eliksirem.

W mgnieniu oka zyskałam błysk, ale nie glamour, tylko raczej pieroga w smalcu. Nic nie wsiąkało, mimo intensywnego wcierania (któremu towarzyszył szelest) - i przyszła mi do głowy uwaga znajomej na temat cudownych balsamów.
"Oni tak piszą, jakby naprawdę można było położyć sobie kotlet na brzuchu i w ten sposób go zjeść".
A potem, taka błyszcząca, jak Szwarceneger na zawodach, rzuciłam okiem naokoło - klęska. Lśniła pralka, na umywalce pokazały się oka, jak w rosole, zaś bambusowa mata, którą wielokrotnie starałam się pozbawić brzydkiej matowości, błyskała jak wypolerowany, granitowy nagrobek. I tu przyznaję - wypiękniała.
Ja - nie.
Cóż było robić?

Wrzuciłam na siebie jedyną piżamę, zimową, z flaneli i położyłam się spać przy otwartym oknie. Ale i tak gorąco sprawiło, że śniło mi się coś o płonącym domu - krótko, gdyż usłyszałam coraz bardziej natrętne pikanie. Nieprzytomna, poleciałam go Gucia - cisza. To zegarek - budzik w łazience kłuł w uszy natarczywym, wysokim dźwiękiem.
Gustaw nastawił mu alarm.
Zresztą jakiś czas temu też wyrwał mnie ze snu przykry sygnał, nieregularny. Biegałam po mieszkaniu, nie mogąc zlokalizować źródła - okazało się, że synek bawił się stacją pogody. Tu było trudniej - gdyż gładki prostopadłościan urządzenia nie posiadał żadnych przycisków. Bezsilna, próbowałam go uciszyć, naciskając ze wszystkich stron - wreszcie poddałam się i wrzuciłam na samo dno kosza z ubraniami do kosza, które zgłuszyły dźwięk dość skutecznie.

Do tego jeszcze wczoraj, w łazience, po pozbawieniu głosu budzika, usłyszałam pojedyncze "piii" oznajmiające równą godzinę (trzecią). Mój zaginiony od wielu dni zegarek! Musi gdzieś tu być! Przetrząsnęłam wszystko - nic. Już zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy to może mi w mózgu piknęło?
Dziś rano, o każdej pełnej godzinie, szłam polować na zegarek, uciszając Gucia.
Jak sowa, wytężająca słuch, chcąc upolować mysz, próbowałam dociec, skąd dobiega piknięcie.
Niestety.

Zabrałam się do roboty - rzut oka na Panienkę Flamenco - szybka decyzja. Nogi zlikwidować! Ma być dynamicznie, zapierająco dech, a nie, że, jak to powiedział W., że "stoi, jak byk do dojenia".
No i nóg chwilowo brak.


Jutro będę kombinować.
Nie wiem, czy z jakąś Panienką miałam tyle przebojów. Jednak czuję ulgę, bo góra bardzo mi odpowiada.

Na szczęście Konik od razu wygląda, jak trzeba.



Kiedy rzucam okiem na tę linię, aż chce mi się rysować.

Gustaw, po ostatniej próbie echolokacji, powiedział, ze idzie siusiu.
"Guciu, z Ciebie już duży chłopczyk. Możesz mówić inaczej, nie spieszczając - o, na przykład - idę odcedzić kartofelki"
Spojrzał na mnie zadziwiony, okrągłymi oczami i zniknął za drzwiami - lecz za chwilę je uchylił i ze zmarszczonymi brwiami oznajmił swoim najpoważniejszym tonem "Mamo, uwaga, idę ODWIEDZIĆ kartofelki".

Jutro, poza malowaniem, zamierzam kontynuować proces upiększania - wykonam domowym sposobem, podobno rewelacyjny piling stóp. Podobno skóra sama schodzi.
Taaak. Może przy okazji wycyklinuję podłogę?

10 komentarzy:

  1. Twoje perypetie z pikającymi urządzeniami przypomniały mi, jak kilka lat temu całą moją rodzinę postawiła na nogi w środku nocy... lodówka :) Tak, lodówka zaczęła pipczeć sama od siebie około 1 nad ranem. Niestety, okazało się, że były to jej ostatnie tchnienia zarówno dźwiękowe, jak i chłodnicze. Tak więc - jeśli pika ci lodówka, wiedz, że coś się dzieje :)

    Panienka Flamenco jak dwa żywioły - ogień i woda!

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodówka! Tego jeszcze nie było! Na razie siedzi cicho.
      Bardzo żałuję, że do różnych przedmiotów nie można zadzwonić. Poza zegarkiem zginął mi też i pierścionek, a o reszcie zapomniałam - ale mi majaczy pokaźna grupa rzeczy zaginionych.
      Żywioły - doskonale! Dużo lepiej pasuje, niż chabry i maki - aczkolwiek jeszcze wiele przed nią.

      Usuń
  2. O raju... To ja się przyznam. Kiedy pisałaś o falbanach myślałam, ze falbany są ok, dynamiczne, ale statyczne są właśnie nogi. Ze ta tancerka stoi, nie tańczy. tylko nie chciałam tego pisać, żeby ci nie było przykro. Żeby stała "jak do dojenia" nie powiem. Raczej jak gdyby tupnęła nogą, zaparła się i powiedziała: nigdzie nie pójdę. Te nogi były nienegocjowalne. I jakieś takie nieuprzejme. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No właśnie - tak się cieszę, że podzielasz moje zdanie. Nienegocjowalne i nieuprzejme - bardzo mi się podoba, jak je określiłaś.
    Teraz jedyny sposób, żeby uspokoić Zleceniodawczynię i siebie przede wszystkim, to zrobić nowe. Muszą być trafione - od razu.
    No i dziękuję, że nie napisałaś nt. pozy, choć zastanawiam się, czy jednak nie wolałabym usłyszeć od razu? Może umówmy się tak : jeśli dostrzeżesz, że w obrazku wg Ciebie jest coś nie halo, a znajduje się on w początkowym etapie tworzenia - wal swoje zdanie bez ogródek. A jeśli praca prawie skończona - to...też wal, tylko może z ogródkami

    OdpowiedzUsuń
  4. A może Panience odrobinę biodra do przodu podać , żeby tułów był płynnie lekko przegięty , bo tak jak jest , to jakby taka sztywna nadmiernie i nienaturalnie ? tułów powinien podążyć za łukiem wygiętej szyi zdaje mi się .
    Ju , nie zaglądałam bo mnie rzeczywistość tak wciągnęła że ani chwili wolnej nie było :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, właśnie! Parabelko - oczywiście, cieszę się, że napisałaś.
      Poprawiłam.
      O, to masz zaległości, bo ja ostatnio piszę gęsto

      Usuń
    2. To ja do sugestii Parabelki dodam najprostszą sugestię, jaka mi do głowy przychodzi w kontekście tańczenia i nóg. Nie tańczy się stojąc obydwiema stopami na ziemi. Nie jednocześnie.
      Wiem, że banał, ale może w kwestii dynamiki na coś się przyda. ;)

      Usuń
    3. Ale flamenco to rodzaj stepu - to miał być uchwycony moment dynamicznego zatrzymania. Zresztą teraz to już nie ma znaczenia.
      Ale... im dłużej myślę o twojej genialnie prostej myśli, tym mnie bardziej przekonuje.

      Usuń
  5. Ja po taki olejowaniu potrafię spaść z łóżka, buhahaha... Dobrze, że mata nabrała blasku :-) A jak skóra następnego dnia? Mumina

    OdpowiedzUsuń