Wpadłam, można powiedzieć, w trans, który zaczął się wczoraj po południu. Po przyprowadzeniu Gucia z przedszkola, planowałam Wieczór Piękności i pielęgnację stóp ryzykownym sposobem, ale przedtem pomyślałam sobie, że siądę i machnę nogi nie swoje, tylko panienkowe.
Szybka konsultacja z Panią Marzeną i zasiadłam. Szkicowałam, najpierw na papierze - ok, przenosiłam więc na obrazek i się zaczęło. Jak jedna noga pasowała, to druga - nie do pary. Pantofelek zrobił się tak gruby, że wyglądał, jakby mi się coś przyczepiło do obrazka.
Wreszcie wybiła druga - dałam spokój. Wstaję wszak przed siódmą, dziecko odprowadzam itd.
Po nocy z bzdurnymi snami, powróciwszy ze szkoły, doszłam do wniosku, że nogi są do bani. ALE zamiast likwidować namalowane - dwie - zrobiłam eksperyment.
Haha, ale śmieszne. Na wszystko wiedzącym fejsbuku dałam początek dyskusji, które zachować.
Jednak obrazek w postaci niemal płaskorzeźby wydał mi się niedopuszczalny, więc ze zmywaka, lajtowego, zmieniłam narzędzie.
Ferwor walki spowodował zniszczenia nieodwracalne.
Psychika przechodziła różne stadia, włącznie z tzw. głupawką, aż do rezygnacji i oklapnięcia. Oraz płaczu - ale mam oczy w mokrym miejscu, więc to u mnie naturalne. Dość.
Żeby było jasne - to nie jest tak, że sobie wymyślam, jak flamenco ma wyglądać. Oglądam zdjęcia, filmy...
...coraz bardziej pogrążona w niemocy.
Aż natrafiłam na coś, co mnie zachwyciło.
Energia i temperament tej kobiety (Carmen Amaya) tchnęły we mnie nowe siły.
W międzyczasie bardzo zmartwił mnie instruktor Gucia od jujitsu. Synek niestety poleceń nie słuchał, robił, co chciał, zawsze wynajdując usprawiedliwienie - i pan podszedł do mnie mówiąc, że w takiej postaci zachowanie Gustawa wyklucza go z grupy - dezorganizuje ją.
Czas wprowadzić znowu ćwiczenia dyscyplinujące. Mały uczęszczać chce i obiecuje poprawę. Poddać się nie zamierzam, ale jak to w praktyce będzie wyglądać... nie wiem.
Teraz znowu, po sesji w flamenco, mam szkic nóg, ale na razie ich nie pokażę.
Cieszę się, że wybrałam dyktę jako podłoże malarskie.
Jest cierpliwa, oj, jest.
Jutro natomiast czeka mnie nowe zadanie malarskie - muszę się jeszcze skonsultować ze Zleceniodawcą, czy mogę relacjonować.
I tylko tuberoza, ostoja spokoju, daje mi wytchnienie.
Trzymajcie kciuki... za nogi, bo idę do nich.
Ju czekam niecierpliwie na cd ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kasiu! Świadomość, że ktoś czeka, dodaje mi sił
UsuńPanienka na 3 nogach to przebój.... Justynko Gucio pewnie wymaga pewnych nakładów pracy i ćwiczeń ale jest wspaniałym młodym człowiekiem i wierzę w sukces!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Justynko - dziś jest już lepiej, zdyscyplinowany ranek wypalił (Z Guciem). Zaś co do Panienki - teraz ma jedną nogę. Ale za to doskonałą.
UsuńPanienka będzie miała nogi Carmen Amaya ? Cudownie, bo ona jest flamencowym ideałem dla wielu tancerzy, a proszę zauważyć który to był rok !
OdpowiedzUsuńBardzo trudno oddać taką ekspresję w tańcu, ale namalować ją jest 100 razy trudniej, dlatego nie ma co się przejmować, że któraś nóżka jest troszkę bardziej ;) "Ogień" moim zdaniem i tak już jest !
O, nie, tak może mówić amator - że było trudno, ale tak mniej więcej się zgadza. Jeśli nogi - obie (nie więcej) nie będą doskonałe, całość nie zachwyci. A ma zachwycać.
UsuńTym niemniej dziękuję za łaskawość.
Dobra była wersja z nogami zewnętrznymi . Pani tańcząca ma figurę faceta - wąziutkie biodra , potężne bary i męskie ręce , nie był to aby jakiś transwestyta ? Znaczy przepraszam , jeżeli znieważyłam ikonę flamenco , ale tak mi jakoś dziwnie wygląda , zwłaszcza biorąc pod uwagę rok - wtedy kobiety były znacznie mniej muskularne niż dziś .
OdpowiedzUsuń