Taaak. Ale jednak od nieprzychylnej decyzji się odwołałam, odpowiedź miała/ma przyjść w tym tygodniu.
Nie tylko ona. Nabyłam również (pisownia oryginalna) "pas" do pończoch ze "spódniczką" oraz "gratisem" - po zaskakująco niskiej cenie.
Zdaniem W. sprzedający : a) jest fetyszystą - bo przyjmuje zwroty b) zarabia na przesyłce
...lub jedno i drugie.
Rzucam dziś okiem do skrzynki - na wierzchu wypchany pakiecik, z fantazyjnie napisanym adresem, a pod spodem - chuda koperta ze złowrogim znakiem ZUS, tonącym w mroku.
Serce mi mocniej zabiło - i wznosząc oczy do nieba, otworzyłam pismo. Tętno 130.
Tymczasem bardzo uprzejmie mnie informują, że odwołanie zostało przesłane do innego oddziału, w celu rozpatrzenia. I zostałam jak ten głupi z całym zdenerwowaniem i dygotem - wydobyłam więc, dla odmiany, coś w rodzaju bielizny.
Wyglądała jak wykonane na zajęciach prakt. tech. w szkole dla inwalidów niewidomych, i to w pośpiechu - szwy niekoniecznie znajdowały się na miejscu. Poza tym tiul przypominał raczej siatkę, jaką się rozpina w oknie dla ochrony przed insektami. Za to gratis - pończoszki - bardzo udane.
Wyczerpana psychicznie (jednak) zajrzałam do kwiatków - a tam - niespodzianka!
Moja tuberoza!
Prawdopodobnie zakwitnie na przyjazd Wojtka. Co za ironia. Chyba właśnie tego zapachu (co prawda znam tylko z perfum) najbardziej nienawidzi.
Tymczasem po sopockim molo, nadszedł wreszcie czas dla czterech obrazów :
1. dyptyk Pies - Dina i 2. coś poniżej
2. Flamenco
3. Konik.
Dina nie jest zwykłym psem. To, że Pani Zleceniodawczyni traktuje ją jako domownika, mnie nie dziwi.
Ale spojrzenie - po prostu ludzkie. Więc wzięłam się.
Flamenco - naszkicowałam falbany! Sprawa pierwszej wagi, bo one mogą podbić dynamikę albo ją położyć. Na razie - roboczo - jest tak.
(oczywiście postać fotografowana od dołu - proszę wziąć to pod uwagę)
Będzie kwiat za uchem i wachlarze.
Jak to mówi Gucio, w "czasie wolnym", uprosił mnie, żebym zafundowała Mu przejazd "kolejką"
Pojazd poruszał się bardzo wolno, wydając fałszywe dźwięki (z powodu być może słabnącej mocy) i Gustaw wyszedł z lokomotywki z wyrazem upokorzenia na twarzy i zaciętymi ustami.
"To była najgorsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała" oznajmił, patrząc z pogardą na polakierowanego potworka
Gustaw poznał smak rozczarowania. Panienka flamenco zaczyna mi się kojarzyć z płomieniem... To chyba dobre skojarzenie przy takim temacie. Dina wygląda jak żywa... A jak zakwitną Ci tuberozy to się chyba wproszę z wizytą :P Jestem ciekawa jak to wygląda i pachnie na żywo.
OdpowiedzUsuńGucio kochany.
UsuńPanienka sfotografowana w dziennym świetle, dla odmiany. skojarzenie właściwe!
Ogłoszę, kiedy zakwitną - może przyjdzie więcej osób na zbiorowe wąchanie?
Zaś Dina - dużo jeszcze do zrobienia, ale spojrzenie, o które mi chodziło, uchwyciłam, Justynko. Dziękuję!
"ZPT w szkole dla inwalidów niewidomych", hehe! :D Tuberoza bardzo mnie ciekawi, podobnie jak jelonek pośrodku sztucznej trawy (u moich dziadków wisiał w kuchni jeleń na rykowisku, obawiam się tylko, że po ich śmierci został wyrzucony, a ja mam jakiś sentyment do niego i z chęcią bym ten obraz przygarnął...).
OdpowiedzUsuńCo za szkoda! Wyobrażam sobie, jak żałośnie musiał wyglądać taki porzucony.
UsuńPowinnam pomyśleć nad odtworzeniem populacji.
Panienka Flamenco rozkwita niczym ta tuberoza, nawet "sylwetki" mają w obecnej fazie podobne :)
OdpowiedzUsuńTo prawda! Cieszę się, że uchwyciłam pączki w takiej fazie - bo dziś już jest inaczej.
UsuńJaka ładna tuberoza będzie! Dodatkowo daje do zrozumienia, że podstawową siłą rządzącą wszechświatem jest (jak od dawna podejrzewam) Ironia Losu. ;P Skoro roślinka rozkwitnie akurat na powitanie Twojego Męża...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa rozwoju Panienki Flamenco, bo - właściwie nie wiem, czy się przyznawać ale skoro prosiłaś - do tej pory jakoś mnie nie przekonywała Teraz zaczyna pojawiać się życie i energia - więc moja uwaga rośnie. Przy czym ważne zastrzeżenie: nie chodzi o Twój pomysł czy warsztat (tego by brakowało, żebym na nie narzekała!) ale o mnie, moje prywatne skojarzenia. O ile to wszystko ma jakiś sens (bo bredzę dziś wybitnie).
wiedźma z innego komputera ;)
Ironia losu! Trafiłaś w bolesny punkt - właśnie dopadło mnie choróbsko i tracę węch - a pączki bieleją.
UsuńZaś co do Panienki - nie musisz się zastrzegać (chociaż miło, że to robisz). Ja życie widziałam - ale oczyma wyobraźni.
Te nogi nie tańczą flamenco!!! raczej walca... :-(
OdpowiedzUsuń