A więc...
...po pierwsze - tło. Ożywiłam je bardziej, dodając "cieniowania" żółtym.
Spod spodu ukazały się, po przetarciu, błękitne plamki.
Łeb nastroszyłam, jak trzeba!
Łapy i dziób zostały dotknięte szarością - najmiększym pędzelkiem
Pod skrzydłem użyłam paru odcieni
Potargałam i pobrudziłam brzucho i "portki"
Zaś cała Wrona prezentuje się następująco - najpierw w cieniu
A tak w słońcu
Zaś w prawym dolnym rogu dodałam, na życzenie Klienta, orzech - smakołyk wron.
Wspomniałam, jak inteligentne są te ptaki.
Ponieważ nie mogą samodzielnie rozbić orzecha, brały go w dziób i puszczały pod samochody. Jednak w ten sposób otrzymywały miazgę, przejechaną przez wiele aut. Proszę wyobrazić sobie, że wzięły się na sposób i nauczyły czyhać na czerwonym świetle dla pojazdów, wypuszczając orzech pod koła ostatniego przy sygnalizatorze.
Śmiem twierdzić, że gdyby posiadały dłonie, przed małpami zrobiłyby z nich użytek.
Zaś obraz to prezent dla szczególnej osoby, która przyjaźni się z tymi ptakami. Daje im na spacerze smakołyki, a one, oczywiście poznają, siadając nawet na głowie, i idą gęsiego, nie odstępując przyszłej obdarowanej ani na krok.
I ja się pochwalę, że jako dziecko zdarzyło mi się przygarnąć gawrona i kawkę. Nie w tym samym czasie.
Gawron zaprzyjaźnił się z nami... i z psem, sznaucerem olbrzymem. Kiedy ten leżał, ptak stawiał wielkie kroki między jego łapami. Stateczny, pełen namysłu.
Kiedy wydobrzał - odleciał, głośno kracząc i przysięgam, słyszałam radość w jego głosie.
Kawka zaś, zajmująca łazienkę i pałąk na ręczniki, miała trochę charakter przekupki. Głośna, energiczna.
Nigdy nie zapomnę, jak pikowała z półpiętra w stronę rolady na stole, robiąc dziurę w miejscu galaretki w cieście, pośrodku, i chwyciwszy zdobycz (wszystko w powietrzu), lądowała z powrotem na piętrze, bardzo z siebie zadowolona.
Kiedy poczuła się na siłach, poprosiła o otwarcie drzwi prowadzących do ogródka, wzleciała na gałąź, zakrakała - i w mgnieniu oka lipa poczerniała od kawek, trajkoczących wniebogłosy. Po chwili znalazła się wśród nich, coś powiedziała w kawczym języku i wraz z chmurą ptactwa odfrunęła.
I cieszę się bardzo, że Mama nie robiła najmniejszego problemu z przygarnięciem ich obu. To było oczywiste, że pomoże potrzebującym.
Fajna to wrona! Nie sądziłam, że kiedykolwiek powiem tak o tym ptaku ;) Szpony i pióra - fantastyczne. A.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wrony są wspaniałe.
UsuńPiękny obraz i piękne, ptasie historie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Gryxiu - historii o zwierzętach mam mnóstwo, tak w ogóle.
UsuńWrona jak nie malowana - super!
OdpowiedzUsuńDziękuję - nie powiem, nie było łatwo, ale też jestem zadowolona.
UsuńPiękne wroniszcze !
OdpowiedzUsuńDziękuję, Parabelko!
Usuń