WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

czwartek, 14 marca 2013

Walka z Eau de Soir - obrazem dla Mon Credo

Szanowni Czytelnicy!

Zamilkłam na dłużej, bo nagle poczułam, że obraz do Eau de Soir, który maluję, może się stać moim ulubionym w całej twórczości, więc podchodziłam do niego ostrożnie, gdyż każdy szczegół albo wspaniale posunąłby pracę do przodu albo wszystko zepsuł.

Nawet nie chciałam pokazywać fragmentów, bo one same w sobie nie były tak efektowne, jak całość.

Dziś już niewiele mi zostało do końca, wstrzymałam oddech i zabrałam się, z sercem bijącym niespokojnie, do pracy.

I zaczął się splot nieprzewidzianych fatalnych przypadków.
Już myślałam, że zaraz oderwę papierową taśmę maskującą, którą posługuję się przy konturach - i przy usuwaniu przykleiła się do niej farba - widać niezbyt dobrze wyschnięta. Została łata żywej dykty, jak otwarta rana.
Krew napłynęła mi do twarzy, a w głowie kołatały się rozpaczliwe słowa - RATOWAĆ! RATOWAĆ!

Wtem - farba się rozmazała. Wiem, nie sama. Poczerwieniałam jeszcze bardziej, tętno chyba z 200 - aż tu nagle Aza się zsikała. Przestraszyła się próby mikrofonu we wzmacniaczu Wojtka. Jego "raz, dwa, raz dwa" mało nie rozniosło kamienicy.

W czasie sprzątania pędzel zasechł, wzięłam inny - czemu akurat zaczęło mu wyłazić włosie, nie wiem, przecież nie linieje na wiosnę. Zresztą zima boleśnie atakuje (Gucio mówi zrezygnowany w drodze do przedszkola "Znowu pani wiosna przegrywa").
Przy wycieraniu śladów starłam delikatną, kremową powłokę i ukazało się podłoże.

Wtedy już nie mogłam się opanować i poryczałam się - dbając jednak, aby łzy nie kapały na obraz.
Gustaw przyszedł do mnie, głaskał po twarzy i załamał stwierdzeniem "To nic, weźmiesz nową dyktę".

Potem chciałam zrobić kółeczko, niewinne, cholera, kółeczko - i też nie wyszło.

Psy patrzyły na moją miotaninę ze stoickim spokojem. Aza nawet ironicznie.


Wreszcie - zaczęło się układać. Wojtek, zaniepokojony, zakazał mi już dotykać tego obrazu.
Teraz jest...dobrze.

Tylko ja czuję się, jak przemielona przez maszynkę do mięsa.
Łzy zaschły, choć jednego szczegółu już nie da się odtworzyć.
Albo...?

4 komentarze:

  1. Jeśli czegoś nie da się odtworzyć to szansa aby zrobić to na nowo, jeszcze lepiej.
    Trzymam kciuki za obraz i za Ciebie.
    Podobno wiosna jest tuż, tuż, nie poddawaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Rybko. Wiem, że lepiej nie będzie, bo mam bardzo ograniczony zasób środków. Ale powinnam pożegnać się z dawną koncepcją i - jak mówisz - wymyślić zupełnie nowe rozwiązanie.
      Ad. wiosny - żal mi żurawi.

      Usuń
  2. To musiał być kismet - obraz sam tak chciał! Teraz jak będzie z siebie zadowolony to nie zrobi Ci żadnego psikusa, słowo harcerki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie sprawdziłam, co znaczy "kismet". Racja, tak po prostu musiało być. Mam nadzieję, że słowo harcerki autentycznej...

      Usuń