No i ta szczególna ekscytacja, gotowanie się pod czaszką.
Czego oczekiwałam od bloga?
Że będę mogła nareszcie pisać jakby publicznie i oczywiście - że czeka mnie nieustająca wystawa.
Zawsze lubiłam malować w pracowni, w towarzystwie. Dlatego "praca domowa" ma z mojego punktu widzenia, wiele minusów. Nie jestem typem samotnika.
Brulion sprawił, że poczułam przynajmniej namiastkę żywego kontaktu.
Teraz podziękuję - Wam, Szanowni Czytelnicy, którzy tu zaglądacie i zostawiacie komentarze (pisałam, jak są dla mnie ważne - BARDZO)
Myślałam, jak uczcić rocznicę i najwłaściwsze wydało mi się pokazanie Państwu jeszcze raz, ale wszystkich w jednym wpisie, obrazów powstałych w ciągu ostatniego roku.
Zapraszam do oglądania!
Zaczęło się od Kota, który w miarę malowania stawał się coraz grubszy.
Powstały też obrazki z serii Panienek.
Ewa - na nowej drodze życia, w rzeczywistości tuż po ślubie wtedy.
Katty - podróżniczka, którą pozbawiłam całkiem praktycznego stroju do górskich wędrówek.
Dominika - powstawała w polowych warunkach, na wyjeździe. Pod koktajlowy stolik musiałam podłożyć puszki z farbą (na szczęście znalazły się trzy)
Teraz obrazek - niespodzianka. Parę znajomych uknuło spisek, żeby jedna z nich w prezencie dostała coś, czego się zupełnie nie spodziewa.
I Kota - przechodziła liczne metamorfozy, w ciągu których park w Oliwie został przerobiony na rzymski apartament.
Powstało też parę obrazów "industrialnych".
Pejzaż miejski, mój ulubiony.
Latarnie, pod którymi dykta wciąż nie powróciła do pierwotnego kształtu, tak je katowałam.
Poza malusieńkim Lwem, ożył jeszcze Pies, dla Klienta, który ma już trzy moje obrazy (dobry klient, dobry)
Wreszcie Autoportret, którego ostatecznie nie lubię. Kiedy do mnie wróci z wystawy, chyba go zamaluję i może przetrę. To nie ja. Sztywny i jakiś taki...
Wreszcie obrazy najświeższe, malowane na wystawę w Mon Credo.
A ja tymczasem oddalam się do pracy nad nowym obrazem do Mon Credo.
I, nie ukrywam, jestem wzruszona.
stooolaaat stooolaaaat ;)części prac nie widziałam, kilka po prostu wymiata;)
OdpowiedzUsuńA dziękuję, dziękuję! ja też nie zdawałam sobie sprawy z tego, że obrazów ostatniego roku namalowałam aż tyle.
UsuńGratulacje :***. Prace pamiętam, bo bloga przeczytałam całego. A znalazłam go szukając w sieci św Wojciecha :D Saga
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dzięki Św. Wojciechowi się poznałyśmy. Prawdziwy zysk z Brulionu. Dziękuję, Sago!
UsuńStooo lat stooo lat!!! I ja się załapałam na rocznicę - aż mi serduszko zapikało mocniej :*
OdpowiedzUsuńNo masz! Pamiętam wszystko, cale powstawanie twojego portretu. Jakież to było sympatyczne!
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńBlog jest fantastyczny, obejrzałam wszystkie obrazy, przeczytałam wszystkie anegdoty i cóż.... tak trzymaj!
Pin up
Dziękuję, Piniu. Pamiętam, jak dręczyłam Was na forum różnymi wersjami tytułu, i ile zachęt dostałam, że koniecznie muszę pisać. Niewidzialna więź.
UsuńTo już od roku rozpoczynam dzień nie od gazety, tylko od Brulionu. Nie chciałabym,żeby to się zmieniło. Bo próżno w gazetach szukać piękna, humoru i sztuki.
OdpowiedzUsuńW swoim własnym szeroko pojętym interesie życzę blogowi wielu pięknych chwil z zaangażowanymi czytelnikami, którzy piszą tyle komentarzy, że aż ścierają się im literki na klawiaturze na laptopach. Wszystkiego najlepszego, Kochany Brulionie.Rośnij duży!
Ojejku, jaki piękny komentarz. Jeżeli RZECZYWIŚCIE zaczynasz dzień od Brulionu zamiast gazety, to czuję się zobowiązana do częstszego pisania. Na humor raczej możesz liczyć, ale z pięknem coraz gorzej. Tzn. w końcu zwycięża (jak w kupie Estebana) ale po długiej i nierównej walce.
UsuńBrulion urośnie, obiecuje.
Dla Ciebie rocznicowe gratulacje, dla mnie nieustająca przyjemność z czytania bloga i z patrzenia na wytwory Twojej zdolnej ręki i nieograniczonej fantazji. W.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, Cieszę się z tego bloga jak małe dziecko. Pamiętam, że moje prace spodobały Ci się jeszcze zanim zaczął się Brulion. Bardzo sobie cenię twoje komentarze, tym bardziej, że kultura języka to twoja domena.
UsuńSzanowny Psie. Jestem oszołomiona racami dowcipu i spostrzegawczości.
OdpowiedzUsuńA tak na serio, strasznie się cieszę za każdym razem, kiedy komentujesz, bo piszesz treściwie, przy tym długo, zaskakujesz niespodziankami - cóż, mogę tylko obiecać, że po wystawie machnę nową Elektrociepłownię.
Mam nadzieję, że zawsze będzie Was interesowało, co napisałam.
Pochlebiasz mi.
Dziękuję! (dygnięcie)
Bloga czytam na głos domownikom :-) Też kręcimy wycieraczką sąsiadki :-)))) Życzę dalszego częstego pisania, malowania i wąchania!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! Ja już nie kręcę...Chociaż tyle czasu minęło, że mogłabym zacząć. Serdeczne pozdrowienia dla domowników!
UsuńWszystkiego najlepszego dla Bloga i dla jego Autorki.
OdpowiedzUsuńJustyno, niech Ci Brulion rośnie zdrowo, nabiera wagi tekstów, obrazów, rysunków i zaangażowania Czytelników.
Nie umiem powiedzieć który z Twoich obrazów tego roku jest mi najbliższy, do aktualnego nastroju najbardziej pasuje mi scentowe drzewo.
Dziękuję za życzenia, Rybko. Mnie do dzisiejszego nastroju pasuje obraz z nogą w bucie - ten najkolorowszy. I trochę mały pejzaż miejski, ten oszczędny. No i szkicowy Eau de Soir!
UsuńSto lat Justynko Tobie i blogowi ! Pisz i maluj , maluj i pisz , bo po tej stronie klawiatury i ekranu czeka zawsze z utęsknieniem grono ludzi , dla których ważne są tak nieważne dziś rzeczy jak piękno , kultura i dowcip . Trzymam kciuki za następne lata :-* :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Parabelko! Jednym słowem, czytają mnie elity, w najlepszym znaczeniu. Ho, ho!
OdpowiedzUsuńOczywiście, podkpiwam sobie trochę, ale to fakt, że mam zacnych czytelników.
Będę się przykładać, z przyjemnością.
Gratuluję pierwszych urodzin bloga! Brulion jest dla mnie niezwykłym miejscem, które odkryłam całkiem przypadkiem - od tamtego czasu zaglądam tutaj codziennie z wielką ciekawością :) Życzę Pani wielu pomysłów i satysfakcji z malowania i liczę na jak najczęstsze posty wypełnione zdjęciami! :) umbra
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za życzenia, cieszę się ogromnie, że dla Pani jest to niezwykłe miejsce. Zrobię, co będę mogła w kwestii malowania. Zresztą w najbliższym czasie nie mam wyjścia...
OdpowiedzUsuńJustynko, mało może i piszę u Ciebie (pisałaś kiedyś o tym, że potrzebujesz odzewu czytelników, więć żal mi, że jakoś mnie nie stać na składne posty...) ale zawsze zaglądam, czytam i się uśmiecham i śmieję.
OdpowiedzUsuńPannę w Rzymie dałam do oprawy, więc zaraz już będę cieszyć się nią na ścianie.
Ech, a z wyżej wymienionych obrazów to przemawiają do mnie najbardziej te industrialne- parowozik, dom Twojego Taty, pejzaż z latarniami. Czyste, klarowne, przejrzyste, pełne spokojnej poezji.
Tylko jakoś Elektrociepłownia nie...
macham gorąco
Kota
Koto!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że napisałaś.
Do mnie też te przemawiają! I nabrałam ochoty na tego rodzaju malarstwo. Może nawet uda mi się zaprezentować tego rodzaju obraz na najbliższej wystawie?
Elektrociepłownia - nie bójmy się tego słowa - jest nieudana. Może ją na coś przerobić?
I ja macham - i jeszcze raz dziękuję!
Ja również przesyłam życzenia wielu podobnych rocznic i jeszcze wieeelu pomyślnych lat, spędzonych zarówno przed sztalugami, jak i przy klawiaturze, ku ogromnej uciesze nas wszystkich Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń