Nie wiem, czy Szanowni Czytelnicy wiedzą, że jestem wielbicielką kiczu.
Jednym z niewielu obrazów, które mnie zachwyciły w Zachęcie (poza Nowosielskim) był Jeleń na Rykowisku, gdzie w miejscu słońca autor przylepił jajo sadzone.
Moje ulubione przedmioty w pracowni to chiński piórnik, którego właścicielką stałam się, w wyniku handlu wymiennego, w 1979. roku.
Zabrałam go ze sobą, wynosząc się z rodzinnego domu i piórnik towarzyszył mi we wszystkich dziewięciu przeprowadzkach.
Drugą rzecz - tacę - jakiś nieczuły frajer postawił pod śmietnikiem.
Pierwsza myśl, kiedy wąchałam La Danza delle Libellule Nobile 1942 (Taniec Ważek) - ja chcę go zilustrować!
Choć nie przepadam za jadalnymi słodziakami, ten jest na tyle przegięty w słodkości, lecz jednocześnie wyszukany, oryginalny, że kusił mnie strasznie.
Wyobraźcie sobie cudowny deser, nieprzytomnie słodki, ale nie ciężki. Jakiś smakowity miks puchatego kremu waniliowego, z kawałkami czegoś chrupiącego, polewą owocową, gęstą, złotą, a to wszystko podane na delikatnym cieście maślanie szlachetnym. I szczypta - ale dosłownie odrobina - korzennych przypraw. Wszystko tak radosne i pyszne, aż się gęba sama śmieje.
Oczywiście aż nasuwa się wizja ciasteczka - monstrum, pół metra na pół.
ALE ciekawiej będzie się posłużyć innym kiczem.
Jeleń pierwszy przyszedł mi do głowy. W kolorach deserowych. To jednak mogłoby sugerować jakieś nuty piżmowe.
Poszukałam w szufladkach z pomysłami - Łabędź. Będzie świetny. Zachód słońca, kolory ciepłe, żeby nie powiedzieć smaczne.
Tło już jest - zrobione z pudrowego różu, pomarańczu, odrobiny kremowego i dwóch odcieni złota, przez co uzyskało jedwabisty połysk.
Nie wiem, jak daleko się posunę, ale teraz myślę o nenufarach z kwiatami w kształcie babeczek i gałęziami jak laski wanilii.
Sama nie wiem, czy mam się powstrzymywać, czy wprost przeciwnie...?
Jeden głos za "wprost przeciwnie";)
OdpowiedzUsuńOk, notuję. Ktoś jeszcze?
OdpowiedzUsuń... przeczytałam...i... poszłam po czekoladę do kuchni!
OdpowiedzUsuńCo gorsza, ja też, właśnie wsuwam migdały w czekoladzie...
UsuńNo ale jutro poniedziałek...
Mimo ogarniającego mnie ślinotoku, jestem za pójściem na całość. W.
OdpowiedzUsuńA więc dobrze - postanowione
UsuńDawaaaaaaj !!! :))) Boże , pamiętam te piórniki , zamykały się na magnesik i były utrzymane w estetyce chińskich gumek :)
OdpowiedzUsuńTaniec ważek jest nieprzytomnie ślinotokogenny , ale w końcu wyłazi z niego jakiś stary puder , pewnie to błotko , w którym tkwią korzonki nenufarów ;)
No, nareszcie osoba wrażliwa na piórnikową estetykę. Chińskie gumki też mam, ale u Mamy. Jeszcze.
OdpowiedzUsuńStary puder daje mi świetną możliwość nadania obrazowi komicznego zepsucia. Myślę o starej musze...gdzieś w rogu.
Stara mucha musi być - gdzieś na liściu nenufara przyczajona :) ten puder nie dośc że stary to jeszcze zjełczały , więc to musi być stara tłusta mucha :P
UsuńStrasznie mi się te piórniki podobały , ale o ile pamiętam nie posiadałam takowego :(