Niewiele myśląc, zaproponowałam, że może ja namaluję? "Ty? Potrafiłabyś?"
Czemu nie- w końcu św. Ritą od spraw beznadziejnych przetarłam szlak.
Zabrałam się rano do roboty.
Chudy biskup podobny do Wakulińskiego. Albo szpiega z Krainy Deszczowców.
Wojtek znalazł nawet, powiedział, świetne zdjęcie świętego- w sam raz na pamiątkę Komunii. Na zdjęciu była czaszka pod szklanym klosikiem. Męczennik po śmierci nie był w jednym kawałku- Prusak, którego nie zdążył nawrócić, odciął mu głowę.
Mąż cudem znalazł dwa odcienie złotej farby- to już dobrze wróżyło.
Nabrałam swobody przy szacie i wzięłam się za twarz. Wydawało mi się, że jest ok.
Wojtek spojrzał i powiedział "O! Don Pedro!"
No, może troszeczkę.
Nie zrażona malowałam dalej- ale spokoju nie było.
Usłyszałam w drugim pokoju coś jakby chrzęst, tłuczenie w rurę, hałas bardzo głośny i miarowy. A potem zobaczyłam- cienki strumyk spływający po ścianie, lecący od rury pod sufitem.
Pobiegłam do sąsiadki na górze, a tam panowie hydraulicy odtykają rurę (być może z 1938 roku, jak moja kamienica), a na mój lament, że cieknie, ze spokojem odparli "Musi ciec. Odtykamy kanalizację. Jak się odetka, nie będzie lecieć".
No to poszłam do siebie- jeszcze by mi się pędzle zeschły. Tym szybciej, że znalazłam idealny rozmiar aureoli.
Skontrolowałam tylko, czy zalewanie ściany nie postępuje- nic. Cisza, sytuacja stabilna.
Już dotykałam złotego tła najcieńszym pędzelkiem, kiedy psy się rozszczekały. To troskliwi hydraulicy zajrzeli do mnie przed wyjściem. "No i widzi pani? Cieknie? Nie cieknie. Mówiliśmy. Po co się było denerwować?". Faktycznie- ściana już wysychała, podłoga również.
Malowanie szło dobrze. Wojtek podejrzał świętego przez ramię "Widzę, że Don Pedro zmienił się w Kniazia Igora". Nawet jeżeli, to co? Przyjemna powierzchowność.
I to orzeł piastowski.
Już wiedziałam, że spokojnie zdążę- bo pamiątka miała być gotowa na jutro 7.30 rano.
I rzeczywiście.
Może dodam jeszcze jakieś detale, jeśli znów (niestety) nie będę mogła zasnąć, ale obrazek jest już do oddania.
Św. Wojciech, akryl na dykcie, rozmiar 19 na 29 |
Na spacer z psami idę w Lou Lou Cacharela, wwąchując się w ulubioną woń chińskiego piórnika, trochę przypalonego (w tych perfumach).
PS. Tyle razy sobie powtarzam- podpis tuż przez sprzedażą! Ale zapomniałam.
I co? Byłam ze Św. Wojciechem pod prysznicem. Zachciało mi się ornamentów.
Na dodatek zrobił się czarny zaciek- z mojego podpisu właśnie, który sobie spłynął. Na szczęście szybko zauważyłam.
Już prawie czwarta- zaczyna świtać.
Nie, nie podpiszę się.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaki bardzo wschodni jest Twój święty Wojciech, śmiem przypuszczać że miał słabość do obrządku prawosławnego. Ascetyczne, surowe oblicze pozwala domniemywać, że świętym został na skutek nazbyt gorliwych postów i zejścia śmiertelnego w ich wyniku a nie miecza krewkiego poganina. W sumie jednak- sympatyczny facet.
OdpowiedzUsuńMalowałaś świętą Ritę czy załatwiła Ci coś?
O jej istnieniu dowiedziałam się podczas ostatniej bytności w Krakowie, przed kościołem który w sumie był celem naszej podróży stała wielka reklama zachęcająca do udziału w nabożeństwie ku czci tejże świętej. Obok był jej wizerunek. Wzniesione ku niebu oczy postawione w słup, twarz nieuleczalnej idiotki dotkniętej głupotą pospolitą oraz taką, która jest wynikiem przynajmniej kilku niezasłużonych wad chromosomalnych. Jeśli masz na składzie jakiś mniej uwłaczający godności świętej wizerunek proszę o kontakt- podam namiary na ten kościół, winni być zainteresowani :)
Ano wschodni, bo przyjaciółka szukała ikony.
OdpowiedzUsuńCo do św. Rity- prosiłam o to, żeby Gucio się dostał do państwowego przedszkola (mieliśmy minimum punktów- sprawa praktycznie przegrana)- i dostał się!
Wiesz, wizerunek to nie osoba:) Widać artyście natchnienie przesłoniło resztę. Poza tym św Rita miała cierń w czole, co raczej nie sprzyja mądremu wyglądowi. Bywają też wizerunki cieszące się opinią łaskawych, choć niestety mające niewielkie wartości estetyczne.
A co do św. Rity, na wielu wizerunkach wygląda całkiem normalnie (poza tym cierniem) i miło
Wiem że cierń u świętej Rity jest obowiązkowy i nie jego się czepiam. Uważam natomiast, że osoby duchowne tudzież decydujące o wystroju wnętrz w kościołach i ich okolicach powinny przechodzić jakieś podstawowe przeszkolenie estetyczne. Sentymentalno- naiwny styl przedstawiania Jezusa i świętych, różowo- kiczowaty i uduchowaniony aż do podejrzeń gąbczastego zwyrodnienia mózgu jakoś mnie razi.
OdpowiedzUsuńI nie tylko mnie, zdaje się.
Przedstawianie Jezusa i świętych rządzi się swoimi prawami. I w sumie mi jakoś bardzo nie przeszkadza- jeśli ktoś naprawdę był szczery, tworząc taki wizerunek, to styl sentymentalno naiwny mnie nie razi.
UsuńGorsze są sztuczne plastikowe kwiaty w kościołach i w ogóle ozdabianie wnętrz.
Muszę zaprotestować przeciwko generalizacji, Rybko- bywają takie prace, których sentymentalno-naiwny styl przedstawiania Jezusa (w przeciwieństwie do wzniośle cierpiętniczych wizerunków) chwyta za serce jak nie wiem co. Jednym z nich, miłym memu sercu, ale i zmysłowi estetyki, jest płaskorzeźba umieszczona na romańskim portalu jednego z kościołów w Koninie. Chrystus ukrzyżowany ma rosochatą brodę, a oprócz tego wyraźny, radosny uśmiech, co w jego sytuacji nie jest w zasadzie usprawiedliwione okolicznościami.
OdpowiedzUsuńPonadto nie ukrywam- w kościele bywam wyłącznie na koncertach lub w celach podziwiania zabytków sztuki sakralnej. To, co obecnie się tam z estetycznego punktu widzenia wyprawia, wyprawia się nie w celu sycenia mojego ani Twojego intelektu i poczucia estetyki. Nie jesteśmy targetem, jak sądzę.
Pani Stettke
Pamiętam też obrazek Męczeństwo św. Sebastiana, gdzie stoi on sobie oparty o drzewo ze skrzyżowanymi stópkami i po pogodnej, jeszcze dziecinnej twarzy błąka mu się enigmatyczny uśmiech, a jednocześnie właśnie przeszywają go na wylot strzały z kusz i łuków.
UsuńJu , jeżeli kiedyś usłyszysz , że zeszłam z tego świata , możesz być pewna że zeszłam ze śmiechu czytając Twojego bloga :))))) Święty jest genialny , rzeczywiście Don Pedro , ale przede wszystkim Guy Fawkes mi się kojarzy ;).
OdpowiedzUsuńTeraz serio - powinnaś zacząć malować ikony , bo moim zdaniem świetnie uchwyciłaś ducha :) .
Rybko - masz świętą rację , szkolenie z estetyki powinno być obowiązkowe , bo raz , że zęby bolą , dwa - czasem robią rzeczy wołające o pomstę do nieba , na przykład zamalowanie XVIII-wiecznej marmurowej chrzcielnicy farbą olejną , co sama widziałam w jakimś starym kościółku .
Pani Stettke - jeżeli sztuka naiwna/nieudana ma uzasadnienie historyczne w danym miejscu , na przykład wisi tam od dajmy na to 100 lat , to zyskuje już rangę zabytku i jako takiej daję jej fory i prawo bytu . Ale jeżeli wiesza się współczesne arcydzieuo o poziomie jelonka na rykowisku , to to woła o pomstę do nieba . Pan Bóg musi być naprawde bardzo cierpliwy , litościwy i musi mieć ogromne poczucie humoru , że wytrzymuje te wszystkie bohomazy ;) , ale wiernym należy się odrobina szacunku i nieobrażanie ich uczuć religijnych takimi koszmarami . Nie powiem już oczywiście o ewentualnym przyciąganiu potencjalnych nowych owieczek przez wzbudzający zachwyt wystrój wnętrza , bo to to już zupełna abstrakcja ;P
Generalnie pod względem estetycznym sztuka religijna popularna nie stoi a leży i to dużo poniżej dna Rowu Mariańskiego . Co abstrahując od aspektów czysto religijnych mnie osobiści bardzo razi , bo instytucja posługująca się tandetą nie budzi mojego zaufania .
Zgadzam się w pełni- zdecydowanie powinno być szkolenie dot. kultury i sztuki- bo nie tylko wystrój kościołów, ale one same często są potworkami. z drugiej strony- chyba każdy budynek musi być zaprojektowany przez architekta? czy nie?
OdpowiedzUsuńNo i muzyka w kościele. Też przydałaby się jakaś ogłada.
Ja akurat w kościołach bywam, i rzeczywiście, jest mi nieraz po prostu przykro. Mam szczęście, że w Wwie jest gdzie wybierać i kościół, i księży.
Tandeta- dobrze to ujęłaś.
Rozmawiałam z Wojtkiem. Jego zdaniem szkolenia dla osób duchownych to mrzonki. Jakby organizować szkolenia z zakresu ginekologii. Wg Niego takich spraw nie można zostawiać amatorom- i powinna być cala armia konsultantów artystycznych, ludzi wykształconych, do których należałyby ostateczne decyzje.
OdpowiedzUsuńKościół protestancki lepiej to rozumie- choćby TGD przeszło pod ich skrzydła. Niestety.
Pani Stettke, bywam w kościołach wyłącznie przy tych samych okazjach co Ty, szczęśliwie interesujące mnie miejsca zazwyczaj nie rażą poczucia estetyki są bowiem albo po prostu piękne albo też zły gust architektów, dekoratorów został usankcjonowany i uprawomocniony patyną wieków.
OdpowiedzUsuńMijam natomiast codziennie jadąc do pracy wywieszoną nad wejściem jednego z kościołów w moim mieście wielką plandekę z wyobrażeniem Jezusa, który wygląda jak upośledzony pedał (nie mylić proszę z homoseksualizmem)i ten wizerunek obraża moje uczucia religijne chodziarz'm ateistka!
Jakiś czas temu byłam też na chrzcie dziecka koleżanki, od samej ceremonii dostałam bólu głowy, nerek, zębów, korzonków i czego tam jeszcze- a widok żółto-złotej farby przykrywającej większość powierzchni w nowoczesnym wnętrzu kościoła sprawił, że miałam ochotę uciec.
Rozumiem taką przesadę i kicz w czasach kontrreformacji- wszak prostaczkom od nadmiaru przepychu dech miało zapierać a misterium mszy w bogatym wnętrzu miało dawać przedsmak raju. Dziś podobne założenia wydają mi się cokolwiek anachroniczne-- dlatego tak jak Justyna uważam, że kościoły protestanckie w swej surowości i powtarzalności lepiej rozumieją ducha czasów i okazują szacunek nie tylko Absolutowi ale i ludziom.
Nie tylko wierzącym.
Rybko, w twoim jeziorze masz gorącą wodę :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czym się różni określenie (poza obraźliwością, rzecz jasna)pedał od homoseksualisty- nie wiedziałam, że jest różnica?
Żółto złoty jest i tak lepszy od żółtego z brązem typu gawiennyj cwiet (ciemny ugier)- a to jedno z ulubionych połączeń stosowanych na działkach.
Justyno śpieszę z wyjaśnieniem: homoseksualista= gej, to w miarę neutralne określenie orientacji seksualnej. Pedał: określenie powstałe na drodze generalizacji i wyolbrzymienia pewnego nurtu środowiska homoseksualnego wyraźnego zwłaszcza w latach 60tych/70tych ubiegłego wieku. Pedał to wyobrażenie społeczne, pejoratywny, krzywdzący i obraźliwy stereotyp dotyczący gejów; pedał to osobnik płci męskiej karykaturalnie sfeminizowany, często transwestyta, zachowujący się teatralnie, egzaltowany, histeryczny, hipertymiczny, groteskowy. Inne określenie- ciota.
OdpowiedzUsuńWoda w moim stawie ma optymalną temperaturę.
Choć w sumie ryby są zmiennocieplne :)
Myślę, Rybko, że cię zrozumiałam.
UsuńCo do ryb- to mam straszną ochotę na rybę głębinową w towarzystwie łodzi podwodnej (na obrazie).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba Święty W. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń