Proszę Państwa, z radością zapraszam na premierę jednego - w moim pojęciu - najpiękniejszych duftartów - czyli Antylopę do zapachu Lutensa Chergui.
Właściwie prawie gotowa była już dawno, ale wciąż mi czegoś brakowało. Niewinne pociągnięcia złota, kilka linii czarnych i miedzianych - i już.
Zaczęłam ją dokładnie tego dnia, kiedy przyszły do mnie perfumy, może nie zmieniając, ale wzbogacając upodobania zapachowe. Złożone, przemyślane w koncepcji, wielowarstwowe dzieła Serge'a Lutensa, a to dzięki kolejnej życzliwej osobie, która stanęła na mojej drodze.
Tak więc zapraszam do oglądania.
Najpierw - fragmenty :
I w ciemniejszym świetle :
Obraz dynamiczny, ale jednocześnie uporządkowany i spokojny w pozornym chaosie.
Zestawienie cieplejszych tonów z chłodną czernią powoduje, że kolory wzajemnie się podbijają. I linie, linie, jak w muzyce, którą, mam nadzieję, słyszycie :
I plamy, koliste, jak upadające krople
Zwierze gnie z wdziękiem szyję, chyli zgrabną, senną główkę
Wreszcie, Szanowni Czytelnicy - całość. Najpierw w jasnym świetle dnia
A tak wygląda przed zachodem słońca
I wreszcie prawie o zmierzchu
I tak to, rozumiecie, wygląda.
Ja zaś, nie bacząc na temperatury wulkaniczne, zapowiadam na najbliższy odcinek kontynuację Panienki Energetycznej.
Fragmenty w zbliżeniu chyba mnie zepsuły, bo ciągle widzę przede wszystkim misia koalę (?) w zbliżeniu na nos ;) Pszprszm...
OdpowiedzUsuńLeniwca!
OdpowiedzUsuń:pomidor:
Gryxiu, nie mogę mieć żalu, że wyobraźnia spłatała Ci figla - sama bywam w podobnej sytuacji, czasem nawet tyczącej moich obrazów
OdpowiedzUsuńObraz i Popołudnie Fauna cudnie razem współbrzmią , ale Chergui na mnie śmierdzi...
OdpowiedzUsuń