Rano spojrzałam na Wokalistkę - i zamiast zadowolenia, ogarnęło mnie uczucie wprost przeciwne.
Nr 1
Niby ok, ale... No właśnie... Całość jakoś nie gra - a przecież u Wokalistki musi.
Myślałam, wgapiałam się - nogi jakieś nie do pary, wygięcie tułowia dające niestabilność (choć fajne), a przede wszystkim (co spowodowało gęsią skórkę) tułów za krótki.
Nr 2
Wydłużenie tułowia wiele dało, opuszczenie ręki za to, choć efektowne, wyglądało, jakby Panienka próbowała kogoś pogłaskać (pianistę?). Nogi - tuż po kopnięciu słuchacza z pierwszego rzędu.
Nr 3
Nogi lepsze, tułów ok, ale gest pogodynki (zapowiadającej wyż z Rosji), a nie piosenkarki. I mikrofon, jakby marakasy trzymała.
Cholera.
Nr 4
Już lepiej, ale ręka B (jej lewa) jakby mówiła "Idź pan już".
Nr 5
W zasadzie ok, a jednak...
A jednak, korzystając z faktu, że zdjęcia ściągają się niemożliwie długo, powstał Nr 6.
Dodam, że od maili ze Zleceniodawczynią aż furczało we wnętrznościach komputera.
Oraz, wykorzystując swoją upierdliwość, uruchomiłam drugą aktywność - nadanie idealnego kształtu paznokciom. W jednej dłoni ołówek, w drugiej - pilnik. No cóż. Paznokcie... jeszcze są.
Zapraszam jutro na ciąg dalszy. Pojawi się Paryżanin (przelotnie), bo i nad nim pracuję. Co niepokojące - bez żadnego wysiłku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz