WSZYSTKIE OBRAZY, KTÓRYCH NIE MALUJĘ NA ZAMÓWIENIE, SĄ NA SPRZEDAŻ

niedziela, 2 listopada 2014

Panienka Jazzowa - kolejne wcielenia

Dziś, Mili Państwo, okazałam się mistrzynią perfekcji.
Rano spojrzałam na Wokalistkę - i zamiast zadowolenia, ogarnęło mnie uczucie wprost przeciwne.

Nr 1


Niby ok, ale... No właśnie... Całość jakoś nie gra - a przecież u Wokalistki musi.
Myślałam, wgapiałam się - nogi jakieś nie do pary, wygięcie tułowia dające niestabilność (choć fajne), a przede wszystkim (co spowodowało gęsią skórkę) tułów za krótki.

Nr 2


Wydłużenie tułowia wiele dało, opuszczenie ręki za to, choć efektowne, wyglądało, jakby Panienka próbowała kogoś pogłaskać (pianistę?). Nogi - tuż po kopnięciu słuchacza z pierwszego rzędu.

Nr 3


Nogi lepsze, tułów ok, ale gest  pogodynki (zapowiadającej wyż z Rosji), a nie piosenkarki. I mikrofon, jakby marakasy trzymała.
Cholera.

Nr 4


Już lepiej, ale ręka B (jej lewa) jakby mówiła "Idź pan już".

Nr 5


W zasadzie ok, a jednak...


A jednak, korzystając z faktu, że zdjęcia ściągają się niemożliwie długo, powstał Nr 6.
Dodam, że od maili ze Zleceniodawczynią aż furczało we wnętrznościach komputera.
Oraz, wykorzystując swoją upierdliwość, uruchomiłam drugą aktywność - nadanie idealnego kształtu paznokciom. W jednej dłoni ołówek, w drugiej - pilnik. No cóż. Paznokcie... jeszcze są.

Zapraszam jutro na ciąg dalszy. Pojawi się Paryżanin (przelotnie), bo i nad nim pracuję. Co niepokojące - bez żadnego wysiłku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz