Zapytałam panienki w kasie, na co ludzie chodzą.
"Na dwa filmy- Epoka Lodowcowa i Prometeusz".
"A może mi pani powiedzieć, kto gra gościa, któremu wyrywają wątrobę?" zapytałam
"Przepraszam, może pani powtórzyć?"- zdumiała się panienka, przesadnie szeleszcząc samogłoskami.
"Nooo...pytam o Prometeusza..."
"To jest statek kosmiczny, a film kontynuacją Obcego...science fiction"
"Rozumiem, eee, to poproszę bilet".
Ponieważ do seansu zostało sporo czasu, pobuszowałam w wyprzedażach i kupiłam śmiałą przejrzystą bluzkę z falbaną, głębokim dekoltem i na dodatek w cętki. Moja kobiecość została połechtana, więc poszłam za ciosem i z obuwniczego wyszłam na bardzo wysokim słupku i platformie.
Po przejściu dwóch pięter już zmagałam się z wahaniami- czy kiedykolwiek potrenuję w obcasach na tyle, żeby móc je swobodnie nosić, czy dać spokój i oddać butki. Dla otuchy przypominałam sobie "Pół żartem, pół serio" gdzie dwóch facetów udawało kobiety, żeby być bliżej Marylin Monroe i początki obuwnicze mieli równie trudne, jak ja.
Tymczasem wiedziałam, że właśnie mija 20 minut reklam i już koniecznie muszę znaleźć się na sali, bo nie zrozumiem dalszego ciągu.
Seans był w 3D, co oznaczało, że ogląda się go w okularach.
Bileter powiedział, że przy wejściu stoi osoba je rozdająca.
Nogi mi już słabły, miałam wrażenie, że kości śródstopia i podbicie zaraz pękną z trzaskiem. Na ugiętych kolanach dotarłam do wejścia- nikogo. Nawet już przy ekranie- tylko ciemność i huk, bo się już zaczynało.
Rzuciłam spojrzenie na widownię- a tam fotele wypełnione zunifikowanymi istotami jakby z obcej planety. Efekt dawały nieszczęsne okulary, które mieli wszyscy, poza mną.
Wściekła, niezdarnie wykonałam ryzykowny obrót w tył, szukając kogoś pomocnego. Bileter, zobaczywszy mnie znowu, wskazał mi stolik z boku- tam nareszcie zaopatrzyłam się w okularki.
No cóż.
Zawiodłam się.
Scenografia statku kosmicznego przypominała mi stylem elektroniczne zegarki Casio z lat 80tych, albo wcześniejsze ( tylko nie wiem, czy istniały wcześniej?), natomiast obcy jak koszmar producenta żelków Haribo. Z kolei statek Obcych wyglądał, jakby był wykonany techniką praktykowaną na wschodzie i zajęciach ZPT (Zajęcia Praktyczno- Techniczne, jakie w pradawnych czasach mojego dzieciństwa odbywały się w podstawówce). Kładzie się blaszkę i pukając młoteczkiem czy dłutkiem wypukuje się wypukłe wzorki na przeciwnej, prawej stronie.
Za to dźwięk- pierwszorzędny. Jeśli przyjmiemy skalę dziesięciopunktową, to "chodzące" płuca otrzymałyby pięć. Najczęściej głośność oscylowała wokół ósemki.
Lekko przygłucha i rozczarowana (również sobą) oddałam buciki.
Ale bluzkę mam.
Wezmę ją do Łodzi.
Będzie świetna na wieczory z programem "Być jak Drag Queen".
I na pewno obleję się Donną Viloresiego. Dałam do powąchania Wojtkowi- "Wojtuś, tu są dwa kwiaty, jeden typowy, a jeden nie. Zgadniesz, jakie?"
"Wiem tylko, że ten jeden został obsikany przez psa".
Przyjaciele w Łodzi są bardziej tolerancyjni.
Albo po prostu rzadziej ze mną przebywają...
Och, nie widziałam Prometeusza, ale Epoka Lodowcowa na pewno sto razy lepsza a do tego relaksująca!
OdpowiedzUsuńTylko że w kinie ja najbardziej chcę się przestraszać...najbardziej chyba. Ale nie w kinie akcji, tylko np thrillerze psychologicznym.
OdpowiedzUsuńJu , dlaczego Ty krytykiem nie jesteś w wolnym czasie :)))) Zdumienie panienki w kasie - bezcenne ;P
OdpowiedzUsuńNo jak to nie jestem? Właśnie jestem! I cieszę się bardzo, że swój blog nazwałam Brulionem, bo mogę do niego wrzucić, co chcę!
OdpowiedzUsuńJu, cudne!
OdpowiedzUsuńKtóż by się tam zastanawiał nad wyżeraną przez sępa wątrobą, przecież odrastała ;)
Pozdrowionka,
tri
Czy on wyrywał, czy jemu wyrywali, nieważne, było o wątrobie
UsuńTo i tak dobrze że to nie było o ojcu Tadeuszu, któremu wątroba jednak jakoś nie odrasta...
OdpowiedzUsuńSzkoda człowieka
UsuńJustyno, to ja, Kota, zawsze Ciebie czytam z przyjemnością. I więcej recenzji proszę, i w ogóle miło mi tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Koto, miło Cię tu widzieć! Recenzji będzie chyba więcej, bo coraz łapczywiej oglądam i słucham
OdpowiedzUsuń