Byliśmy dziś w Ogrodzie Botanicznym na Festiwalu Róż. Spodziewałam się nie wiadomo, czego, tymczasem impreza głównie polegała na jarmarku rzeczy różnych oraz pokazie układania kompozycji kwiatowych.
Zdaje się, że jest taki trend, żeby używać mniej kwiatów, za to jak najwięcej sznurów, sizalu, siatek i drucików i robić durnostojki z przyklejonymi roślinami.
Przy tym rozmach florystyczny rzuca się również na wygląd, a szczególnie makijaż- coś pomiędzy scenicznym a cyrkowym.
A same róże rosły sobie, jak zwykle, na różanym skwerku i w większości niestety były pozbawione zapachu. Cóż to za ujma dla róży!
Najmocniej, wręcz upojnie pachniał jasnofioletowy, dumny kwiat.
Mnie uderzylo podobieństwo- oto zdjęcie róży i pudełeczka Chloe Narcisse. Jakoś bardzo mnie to ucieszyło.
Z Festiwalu miał nas odebrać Wojtek, który próbował zaparkować pod Urzędem Rady Ministrów.
Kiedy chciał wjechać, podeszło do Niego dwóch poważnych panów z ochrony i zapytało:
"Hasło?"
A Wojtek na to "W dupie trzasło!"
"Proszę pana, hasło ładne, ale nieprawidłowe. Proszę odjechać".
Odjechaliśmy- na rowery, nad Wisłę. Odpoczywaliśmy na plaży, gdzie Gucio wywołał konsternację u plażowiczów, ponieważ powiedział głośno, że chce wielką kupę. I zaczął wygrzebywać dołek w samym zagęszczeniu opalających się osób, mówiąc, że w zagłębieniu zrobi ogromną kupę. Na mój spłoszony okrzyk "Guciu, NIE!", odrzekł spokojnie 'Tylko żartowałem".
Byłam ostatnio w kinie, na filmie z Robertem Pattinsonem "Cosmopolis". Ku mojemu zdumieniu muszę przyznać, że jest w tym człowieku coś, co mnie przyciąga i chcę go oglądać, a bynajmniej nie o urodę chodzi. W Cosmopolis był bardzo sugestywny i niepokojący, robił wrażenie kogoś, kto ma kłopoty z komunikacją (akurat miejską też, w tym filmie). Jakby wycofany, nawet naćpany?
Albo jest doskonałym aktorem, albo tzw. prawdziwkiem, który nie gra, tylko jest- i akurat, jeśli go dobrze obsadzą- pasuje.
Uśmiech go szpecił, jak brzydki grymas.
Zrobił na mnie duże wrażenie. Był taki moment, że pomyślałam, że muszę wyjść, bo działa na mnie wręcz szkodliwie, ale na szczęście miałam czekoladę z nadzieniem tofii i zostałam do końca.
Wiadomość z ostatniej chwili- zdaje się, że w najbliższą sobotę, jeśli wszystko pójdzie dobrze, będę mieć wystawę w Sandomierzu. O, jak ja lubię, kiedy obrazy wybywają z domu!
Wojtek- przeciwnie, On najchętniej wszędzie powiesiłby zwierzęta mojego autorstwa. I narzeka na puste ściany, patrząc ponuro.
Na razie wiem jedno- na wernisaż włożę czerwone szpilki. To już coś.
Na koniec - ulubiona różyczka Gucia.
Czy kontrast tła i różyczki nie wygląda fantastycznie? Powiem nieskromnie- wygląda!
Wystawowe gratulacje:) szkoda że tak daleko...
OdpowiedzUsuńW sezonie wakacyjnym najlepiej robić wystawę w miejscu wczasowym.
UsuńZa to po sezonie...
Oj, jaka szkoda, że nie mieszkam w Sandomierzu! W.
OdpowiedzUsuń...za to po sezonie zapraszam do Warszawy- kroi się wernisaż miejscowy!
UsuńKoniecznie daj cynk jak będzie już wiadomo co i jak !
UsuńOczywiście. Miejsce fajne- trochę designerskie, ale nie nadęte.
OdpowiedzUsuńAle rozmowy bezpośrednie jeszcze przede mną. JN
Jak najbardziej udanej wystawy! Na pewno będzie cudnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia,
tri
Będzie ciekawie- być może będziemy dopiero w dzień wernisażu, czyli wieszanie musi być super sprawne, a nawet nie wiemy, jak dokładnie wygląda wnętrze i czy są jakieś gwoździe czy coś.
UsuńAle co tam- ahoj przygodo, jak mówił mój Ojciec marynarz