No więc- mamy dziurę.
Pierwszy etap, wewnętrzny, poszedł bardzo szybko, aż się Wojtek zdziwił.
"Teraz, Justysiu, zejdziesz na dół- tylko potrzebujemy kasku dla Ciebie"
"A nie może być ta wielka metalowa micha do sałatek?"
"Wiesz...ona nic nie zapewni, poza wrażeniami dźwiękowymi. Trzeba by ją w środku czymś wymościć- np folią bąbelkową. Albo nawet samą folią bez miski Ci owiniemy głowę, na grubo. Tylko zrobi się dwa tunele na oczy, żebyś nie zadzierała głowy".
Obyło się bez ochrony, nawet nikt nie szedł- czyli ofiar brak.
Chociaż... Wojtek zrobił sobie dziurę w tyłku, bo usiadł na rozgrzanym wiertle, a potem poparzył palce, kiedy chwycił wiertło, żeby odrzucić. Na szczęście obrażenia są niewielkie - siedzieć może.
Kiedy już zakończyliśmy robotę, padliśmy skonani na łóżko, spleceni dłońmi i uśmiechnięci.
"Wojtuś, no powiedz, czy może być lepiej?"
I w tym momencie zadzwonił domofon- zanim jeszcze wybrzmiał mój głos.
To listonosz z perfumami dla mnie.
W. tylko na mnie spojrzał, bez słowa.
Gustaw spytał mnie, kiedy wyjeżdżamy do Łodzi.
"Jutro"
"Będę wiosłował!"
"Ale, Guciu, jedziemy pociągiem"
"Nudzisz. Ja BĘDĘ wiosłował".
To nasza pierwsza we dwójkę wyprawa za miasto, i to pociągiem.
Bardzo się cieszę. Nie będzie nas 4-5 dni, mam nadzieję, że uda mi się co nieco tu napisać, bo malowania nie biorę... ale jedną dyktę, na Ogień, muszę mieć.
Z okazji powrotu do ciemnych włosów pachnę Chloe Intense- czyli pąsowa róża z charakterem.
No i w końcu na czym stanęło? Na misce, czy na bąblofolii? :D Pozdrawiam, Gryx
OdpowiedzUsuńZdecydowaliśmy się na wersję light, czyli tapir.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń