jestem w transie. Tak ten stan został nazwany przez Salvadora Dali - no bo przecież nie chodzi o produkcję.
Równolegle, jak w zaprzęgu, prowadzę cztery obrazy - i nie mam pojęcia, ile i które (który) uda mi się skończyć na najbliższy czwartek, kiedy to pakuję wysyłkę.
Dune Dior.
Royal Aoud Armani.
Aromatics Elixir Clinique.
Truth or Dare Madonny.
A chciałoby się więcej!
Napisałam "prowadzę obrazy" - bo one nie do końca są poskromione, przewidywalne - krótko mówiąc - ahoj przygodo.
Dziś - coś ciemnego.
I jeszcze ciemniejszego...
A żeby nie było, że Dune jest różowe, jak na fotografii w ostatnim wpisie, wklejam kolorek w sztucznym świetle.
Również nie jest on docelowy.
A włosy, jeśli ich nie zwiążę, to stoją mi dęba, jakbym zobaczyła ducha.
Więc wiążę i się nie przejmuję.
W tym szaleństwie jest metoda! Lecz - zastrzegam - jeśli nie zdążę w ciągu tych gorących dni, nie będę płakać. Chciałoby się kolokwialnie zakrzyknąć "Ale jazda!"
Zlew czarny, pazury trudne do domycia, jak u mojego Taty, który w warsztacie podrasowywał samochody rajdowe, ale na drzwiach, na wieszaczku, wisi srebrna bluzka na otwarcie wystawy.
Blisko, coraz bliżej...
OdpowiedzUsuńTak, nieuchronnie nadchodzą dni na obczyźnie
Usuńtrzymam kciuki i wysylam tyle pozytywnej energii ile mam. bedzie dobre
OdpowiedzUsuńtru
Dziękuję, bardzo dziękuję!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJustyno, te malowane w transie -:) , ukończysz napewno-:))).
OdpowiedzUsuń" bo jak nie Ty , to kto?.."
" bo jak nie Ty , to my ? ...." -:))))))))
Nie dasz "nam" szansy-:)))
UsuńNoooo... tak sądzę! Dziękuję!
Usuń