Tym razem działałam w pośpiechu i skutek jest taki, że wzięłam przedziwny zestaw kosmetyków - 5 kremów do stóp, 15 maseczek upiększających w saszetkach, 5 lakierów do paznokci i ani jednego, złamanego cienia do oczu ani kredki ani nic. I chodzę nieumalowana, za to silnie wypielęgnowana.
A perfumy - w odlewkach - zestaw awangardowy : Odeur 71 i 53 Comme des Garcons, Vierges et Torreros Etat Libre, L'Heure Bleue Guerlaina, Night Aoud Micallef, Robaki i Guma Balonowa Demeter, Black Orchid Toma Forda oraz jadący odkażaczem Black Musk Montale.
Co rano z Guciem idziemy na śniadanie na werandę baraczku, ustawionego nad samym jeziorem. Znajduje się tam "stylowy" fotel, bardzo wielki, miękki i potwornie ciężki, chyba z lat 70tych, i stoliczek.
Ów fotel czasem zajmowany jest przez naszego znajomego - starego kota - wojownika. Przykrywamy go kocykiem i nigdy nie spędzamy. Kocisko nietutejsze - wg pani Wiktorii, naszej gospodyni, przychodzi on z odległej o 4 km Nataci.
Gucio wita kota słowami "Czy my się znamy, kotku?" i zjada kanapkę mniej. Ponieważ pan kot, kiedy tylko synek zabiera się za posiłek, powolnie schodzi z tronu i siada sobie obok. I patrzy.
"Mamo, on znowu patrzy!"
Towarzyszy nam, kiedy idziemy na ryby.
Co do ryb - mamy sukcesy. Kiedy złapały się małe rybeczki ("Mamo, jakie one milutkie!") i ustaliliśmy, że nie będziemy odcinać im łbów oraz wypruwać flaków (chociaż Gustaw mówił, że może, jeśli złowilibyśmy "brzydką i niesympatyczną" rybę, to ją zjemy) - ku wielkiej uciesze Gucia wypuszczamy je na wolność, a ja zmieniłam haczyki na bardzo duże, cieszymy się braniami i ciągłą wymianą robali na haczyku.
Oraz brakiem zdobyczy.
Wcześniej, na mały przypon, złapała się rybka, akurat wtedy, kiedy synek chciał iść na siku.
Potem brań nie było - Gustaw zrobił sprytną minę, głośno powiedział "Idę siku, uwaga, odchodzę" - i poszedł w górę podwórka, do domku - i przepadł. Wreszcie wrócił, a kiedy zapytałam Go, co tak długo, powiedział szeptem "Bo ja tylko UDAWAŁEM, że idę na siku, usiadłem na klopie ale naprawdę nie sikałem" - pełny kamuflaż.
(nawiasem mówiąc, część dżdżownic, którym synek ponadawał imiona, również kazał sobie wypuścić - pod róże)
Muszę powiedzieć, że Gustaw na pierwszych wędrówkach nie był dobrym towarzyszem - jęczał, że bolą Go nóżki, że już nie może dalej iść - ale teraz - nie ten sam człowiek. Rowerka nie udało się wypożyczyć, mimo deklarowanej zapłaty. Ludzie nie chcą, bo się boją, że zniszczymy.
Więc ja robię więcej przystanków, zresztą iść szybko z synkiem się nie da, bo co chwila zatrzymuje się, żeby żuków gnojarzy pozdejmować z drogi, przewrócić na brzuch te leżące na plecach, a kiedy widzi np martwego motyla, urządza mu "pogrzeb".
Mrówki, muchówki, ćmy ogląda w skupieniu, nadając imiona i status rodzinny ("to jest jego mama, a to siostra") i o wszystko pyta - cieszę się, że byłam w biol - chemie.
Nie ma już śladu po tamtym narzekającym dziecku (czasem przyznaje pod koniec wycieczki "Ja nie chcę tego mówić, żeby ci nie psuć wyjazdu, ale nogi mnie bolą jak diabeł w piekle").
Z ochotą przystał na całodzienną wyprawę do lasu. Taki dzielny.
W domku oczywiście szybko zinwentaryzował całą elektrykę, o bojlerze i dźwiękach, jakie wydaje, mówi "podwodny dinozaur". Kiedy włączył radio, ukryte za drzwiami i popłynęła piosenka, rzekł "I to jest ta chwila, na którą wszyscy czekaliśmy".
Zdecydowanie.
Na koniec - parę widoków. Na pierwszym zdjęciu Moja Promenada.
Jutro prawdopodobnie druga przejażdżka rowerem wodnym. W swoim czasie zdam relację - może pójdzie nam lepiej, niż za pierwszym razem...
Jak ja kocham koty! :D
OdpowiedzUsuńJa jestem bardziej psia, ale są koty, które mają coś w sobie, na pierwszy rzut oka. Ten konkretnie - bardzo kontaktowy, ale też i władczy. Pełen godności. Od wczoraj - znikł.
UsuńJestem przekonana, że Gucio jak dorośnie nie będzie miał "normalnej" pracy - będzie artystą. Nie wiem co będzie robił, ale na pewno będzie to działalność artystyczna - nie mam co prawda do czynienia z dziećmi, ale to, co o nim piszesz, moim zdaniem wskazuje na nieprzeciętne dziecko.
OdpowiedzUsuńVI4
A może jednak [pyta z nadzieją] będzie nieprzeciętnym bankierem? albo dentystą? W każdym razie zainteresowania artystyczne nie dominują u Niego, zdecydowanie na pierwszy plan wychodzą sprawy związane z techniką i wynalazczość w tej dziedzinie.
UsuńChodziło mi raczej o wrażliwość - chyba większą niż u przeciętnego sześciolatka (na podstawie Twoich wpisów). Może będzie aktorem? Wciąż pamiętam "mamo wybacz mi, wybacz!", po tym jak niechcący stłukł szklankę:)))
UsuńGucio coraz bardziej do taty podobny :)
OdpowiedzUsuńTaaak? Podobno mój klon - i nawet jest teoria, że młode są podobne na początku do ojców, żeby ich nie zjedli
UsuńMłode są na zmianę podobne raz do ojca raz do matki :)
UsuńI przepiękne zdjęcia - jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńehh szkoda żem taka stara bo Gutek jest do zakochania :P
OdpowiedzUsuńWiesz, mówi się, biorąc przykład z Madonny i nie tylko "Nie martw się, że nie znalazłaś odpowiedniego mężczyzny - może ON się jeszcze nie urodził"
Usuń