Od pewnego czasu coraz większą uwagę zwracam na dźwięki, prawdopodobnie przez szukanie metod na odpoczynek i relaks.
Chyba pierwszą fascynacją stały się pokrzykiwania jerzyków (ptaków) - kojarzące mi się z latem i beztroską, śpiew kosa, zimowe pohukiwanie synogarlic. Wysokie miejsce w rankingu zajmują odgłosy związane z deszczem - uderzanie kropel o parapet, strumienie wody rozbijające się o ścianki rynny.
Teraz siedzę sobie przy otwartych oknach i ogarniają mnie dźwięki oddalonej ulicy - narastający i gasnący w ciszy szum silników, bliżej ćwierkanie przekomarzającej się gromady wróbli w żywopłocie, ledwo co porośniętym liśćmi w jasnolimonkowym, odblaskowym odcieniu.
Wreszcie rureczkowe dzwonki, wiszące za oknem od...o matko...20stu lat, jeszcze na starym mieszkaniu. Są tak zestrojone, że każdy podmuch generuje melodię bez najmniejszego fałszu.
I tak, wsłuchując się w pochrapywanie Pepy wygrzewającej się w plamie słońca padającej na parkiet z 1938go roku, pogrążyłam się w leniwym, rozkosznym odrętwieniu.
Nagle rozległo się energiczne PUK PUK - przy drzwiach stanął Gustaw.
"Mamo, wiesz, co ci głupcy mówią?"
"Że co...? Jacy głupcy?"
"No w reklamach - że herbata rozjaśnia dzień!" i tu Gucio chwycił się za głowę w wymownym geście.
"Ja wierzę tylko w te reklamy, w których gra tata".
Swoją drogą, Wojtek jest bardzo wiarygodny. W zależności od nakrycia głowy, może się natychmiastowo przeobrazić w kucharza, motocyklistę, Żyda, duchownego. Kiedy słyszę, że idzie na casting, zawsze pytam, kim będzie - dziś np charyzmatycznym góralem, wczoraj skrępowanym mężczyzną. W. pyta mnie czasem o radę, czy iść - bo szukają różnych "typów".
"Eeee nie, nie idę...'
"Kim masz być?"
"Intelektualistą! Czy ja wyglądam na intelektualistę? Nigdy nie grałem intelektualisty"
"Kochanie, możesz dać sobie spokój. Nie wyglądasz, nawet w okularach".
"A jakbym zrobił TAK?" - i zmarszczył brwi.
Pokręciłam przecząco głową.
"Nie da rady".
Znów wróciły więc leniwe sobotnie popołudnia przy otwartych oknach i lekkim, ożywczym wiaterku.
W takich okolicznościach najmilej pracować nad portretem kogoś wesołego, wdzięcznego towarzysza w zabawie i smutku. Piszę o yorkshire terierze o imieniu Mezo.
Mówi się, że owa rasa nie uczula, z racji sierści podobnej do ludzkich włosów.
Ja dodatkowo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Mezo ma twarz, a nie pyszczek.
No. I teraz mam rozpoczęte w ołówku 3 obrazy, które chciałabym skończyć przed Świętami. Kiedy powiedziałam o tym Guciowi, stwierdził : "to dla ciebie bułka z masłem".
Taaak.
Mam bardzo podobne dzwonki. :)
OdpowiedzUsuńYorki nie uczulają. To fakt. Włosy im rosną całe życie na długość, jak u ludzi. Nie linieją. Wypadają im włosy pojedyncze, jak to z włosami bywa.:) Stąd biorą się czasami wizyty u fryzjera, czy wspomagacze w postaci np. gumek. Ale można obejść się bez tego, podcinając, od czasu do czasu grzywkę.
Myślę, że dla każdego człowieka, często komunikującego się z psem, ma on Twarz. Na tej twarzy, między innymi, rysuje się "odpsi" przekaz. Nie potrafią mówić więc oprócz mowy ciała, wyrażają się też twarzą. (kto tam pamięta, że to jakaś kufa). :D
Posiadają też pewnego rodzaju intuicję. Dla mnie to niebywałe. Co jakiś czas jeżdżę do pewnych wsiowych Burków. Gdy jestem jeszcze w odległości ok 15 km, one już trzymają watrę przy bramie. To są wspaniałe stworzenia.
Nie mogę się na Meza napatrzeć.
O! Nie wiedziałam, ze nie linieją.
UsuńA co do psich twarzy - ja to widzę inaczej. Nawet z moich ukochanych psow nie każdy miał "twarz" i myslę, ze to było związane raczej z proporcjami i odległościami. Np Maksio miał twarz, Aza nie. Pepa też nie ma. A z kolei pies znajomych - owszem.
Ale wiem, co miałaś na myśli.